Mały sąsiad Rosji się zbroi. Kupi dmuchane makiety sprzętu wojskowego
Estońskie Centrum Inwestycji Obronnych ogłosiło postępowanie na zakup makiet sprzętu wojskowego. Wyjaśniamy ich znaczenie na nowoczesnym polu bitwy i przedstawiamy niektóre rozwiązania.
Jak podaje portal ZBiAM, Estońskie Centrum Inwestycji Obronnych (Riigi kaitseinvesteeringute keskus) odpowiedzialne za pozyskiwanie sprzętu na sił zbrojnych ogłosiło postępowanie na zakup makiet wojskowych. Budżet wynosi 10 mln dolarów, a oferenci mają czas na złożenie ofert do końca września.
Niestety nie wiadomo jakie makiety chcą pozyskać Estończycy, ale obecnie najpopularniejsze są makiety dmuchane, które można postawić w ciągu zaledwie paru minut. Możliwe, że estoński MON poszukuje makiet systemów M142 HIMARS, które w Ukrainie uratowały wiele prawdziwych egzemplarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dmuchane makiety na wojnie
Nowoczesne dmuchane makiety takie jak te od czeskiej firmy INFLATECH (najprawdopodobniej stanie do przetargu) potrafią oszukać nie tylko zwykłą kamerę dzienną drona, ale nawet termowizję i radary. Takiego efektu nie osiągną nawet najbardziej pieczołowicie zbudowane makiety z drewna.
Dzięki temu np. można wymusić na przeciwniku wykorzystanie bardzo cennych i stosunkowo nielicznych pocisków balistycznych pokroju Iskandera-M lub jego odpowiednika z Korei Północnej do zaatakowania makiety wartej około 25 tys. dolarów.
Czeska firma INFLATECH najprawdopodobniej po pozyskaniu prawdziwej sygnatury termicznej i radiolokacyjnej danego obiektu jest w stanie stworzyć makietę, która do złudzenia wygląda na prawdziwą. Potrafią robić makiety czołgów M1A1 Abrams, Leopard 2A4 oraz nawet samolotów F-16.
Sygnatura termiczna jest imitowana za pomocą elektrycznych grzałek umieszczonych w konkretnych miejscach pokroju np. silnika i układu wydechowego. Zasilanie odbywa się ze wbudowanego w makietę agregatu.
Trudniej jest z osiągnięciem sygnatury radiolokacyjnej. Najpewniej wykorzystywane jest tutaj połączenie zastosowania metalizowanej farby wraz z elementami metalowymi wewnątrz makiety i emiterem fal radiolokacyjnych. Ten wedle Czechów ma zapewniać deklarowaną sygnaturę po 90 sekundach od włączenia.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski