Jest dramat. Prawie 60 proc. Polaków połknie fake newsy jak ryba haczyk

Przeczytałeś o kompromitacji polityka z nielubianej przez ciebie partii. Uwierzyłeś. A sprawdziłeś, czy informacja pochodzi z wiarygodnego źródła? Statystyki są bezlitosne, a lekkomyślność może nas drogo kosztować. Ekspert mówi dla WP o konkretnych zagrożeniach.

Jest dramat. Prawie 60 proc. Polaków połknie fake newsy jak ryba haczyk
Źródło zdjęć: © WP.PL
Bolesław Breczko

10.10.2019 | aktual.: 10.10.2019 16:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

41,6 proc. badanych. Tylko tu sprawdziło wiarygodność informacji zamieszczonych w internecie. Tak wynika raportu NASK PBS "Bezpieczne wybory – Badanie opinii o (dez)informacji w sieci", opracowanego na podstawie trwającego pół roku projektu. Oznacza to, że blisko 6 na 10 internautów przez pół roku nie zweryfikowało, czy informacje, które czytają, są prawdziwe. Biorąc pod uwagę skalę problemu fałszywych wiadomości, jest niemal pewne, że zetknęli się w tym czasie z wieloma fake newsami.

To szczególnie groźne w okresie przedwyborczym. Co prawda akcja dezinformacyjna w dniu samych wyborów byłaby trudna do przeprowadzenia, ale jednak możliwa. Mogłaby polegać np. na zniechęceniu części wyborców do oddania głosów. Przeprowadzone w 2012 r. przez Facebooka badanie wskazuje, że to realna sytuacja. Portal wykazał, że sama informacja od znajomych o tym, czy poszli zagłosować, czy nie, wpływała na to, czy odbiorcy tych treści sami zagłosują.

Kryzys na życzenie

Inną hipotetyczną sytuacją byłoby wywołanie sztucznego kryzysu istniejącego tylko w internecie, ale zatrzymującego wyborców w domach. Agata Kaźmierska i Wojciech Brzeziński, autorzy książki "Strefy Cyberwojny", przeprowadzili teoretyczny eksperyment, w którym efektem było "wyłączenie polskiego województwa".

Eksperyment polegał na wprowadzeniu do obiegu fałszywej informacji o toksycznym wycieku z elektrowni atomowej na Ukrainie i skażeniu powietrza w polskim województwie. Wynik badania? Informacja opublikowana lokalnie na kilku stronach internetowych i powielana bez sprawdzenia przez portale społecznościowe i informacyjne, może doprowadzić do paniki. I w efekcie nawet do wydania decyzji o stanie alarmowym czy nakazie pozostania w domach we wskazanym województwie.

- Taki scenariusz ma małe szanse powodzenia - mówi w rozmowie z WP Tech płk rez. Maciej Matysiak, były zastępca Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert Fundacji STRATPOINTS. - Z tego względu, że informacja o skażeniu powietrza jest łatwa do zweryfikowania. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ma siły i środki, aby szybko sprawdzić, czy takie zagrożenie faktycznie istnieje i tak samo szybko poinformować mieszkańców o tym, jaki jest stan faktyczny.

Ekspert widzi natomiast inne zagrożenia, bardzo bliskie powyższego scenariusza.

Działania pośrednie

Według płk Matysiaka bardziej prawdopodobne jest działanie polegające na rozpowszechnianiu bardziej precyzyjnej informacji o takim zagrożeniu, którego w szybki sposób nie da się zweryfikować. Informacja taka mogłaby polegać na tym, że w okolicy np. 50 km od wspomnianej elektrowni dla ludności cywilnej wydawane są medykamenty przeciwko skażeniom i poleca się pozostanie w domach. To bardzo lokalna informacja, trudna do szybkiego potwierdzenia, ale daje podobny efekt - wzbudza obawę i zniechęca do wychodzenia na zewnątrz.

- Możliwe są też działania, które nie tyle mają zniechęcić do głosowania, co stworzyć sytuację sprzyjającą konkretnej partii - kontynuuje płk Matysiak. - Wszelkie informacje powodujące lub zwiększające w społeczeństwie poczucie zagrożenia dotyczące niestabilnej sytuacji międzynarodowej (np. wieszczenie kryzysu finansowego) czy informacje o wrogich działaniach (np. rosyjskie zielone ludziki w Norwegii), sprzyjają partii rządzącej. To ona w tym momencie posiada wszelkie narzędzia do podjęcia reakcji i dba o dobrobyt społeczeństwa.

Gdzie zgłaszać fake newsy?

W celu przeciwdziałania kampaniom dezinformacyjnym Ministerstwo Cyfryzacji uruchomiło ponownie portal bezpiecznewybory.pl. Znajduje się tam nie tylko baza wiedzy o tym, jak wykrywać takie informacje, ale też miejsce, w którym możemy samemu zgłaszać fake newsy do weryfikacji.

Przydatna jest także strona Sprawdzam, przygotowana dla Polski przez Facebooka i agencję AFP. Weryfikowane są tam popularne w sieci treści i punktowane fałszywe wiadomości czy materiały satyryczne, podawane dalej jako prawdziwe.

Komentarze (23)