Francja z nowym pociskiem balistycznym. Ma pełnić ważne zadanie
Francja to państwo dysponujące rozwiniętym przemysłem produkującym pociski balistyczne i manewrujące, ale w ostatnich latach Siły Zbrojne tego państwa wykorzystywały jedynie ułamek tych zdolności. Aktualnie Paryż chce ponownie sięgnąć po zapomnianą zdolność, czyli lądowe pociski balistyczne.
Obecnie Siły Zbrojne Republiki Francuskiej dysponują tylko jednym typem pocisku balistycznego. Jest to pocisk strategiczny, wielogłowicowy, przeznaczony do odpalania z okrętów podwodnych o napędzie nuklearnym – M51. Jest to podstawowy "argument" Paryża w zakresie odstraszania nuklearnego i podstawowy oręż okrętów podwodnych typu Le Tromphant. Cztery okręty tego typu tworzą strategiczne siły podwodne (Force océanique stratégique).
Obecnie do służby wchodzi trzecia generacja pocisku, M51.3, a od niedawna trwają prace nad M51.4, który ma wejść na uzbrojenie okrętów projektu SNLE 3G. Oprócz tego lotnictwo francuskie używa pocisków manewrujących rodziny ASMP (Air-Sol Moyenne Portée), które – przenoszone przez samoloty Rafale B i M – są lotniczym filarem francuskich Sił Odstraszania (Force de Rappe).
W przeszłości Francja posiadała jeszcze pociski bazowania lądowego, np. pocisk pośredniego zasięgu S3 (w przedziale 3000-5500 km) i taktyczne systemy Pluton. Francja ma wrócić do posiadania lądowych pocisków balistycznych, choć zupełnie innych.
Miliard euro na nowy pocisk
Upublicznienie dyskusji nad nowym pociskiem balistycznym bazowania lądowego dla Sił Zbrojnych Republiki Francuskiej nastąpiło niemal rok temu. Zbiegło się to w czasie z użyciem przez Rosję wielogłowicowego pocisku balistycznego średniego zasięgu Oriesznik przeciw ukraińskiemu miastu Dniepr w listopadzie 2024 r. Wówczas francuskie media ujawniły, że między Sztabem Sił Zbrojnych Republiki Francuskiej (État-major des armées), Generalną Dyrekcją ds. Uzbrojenia (Direction générale de l'armement) i Ministerstwem Sił Zbrojnych trwały już dyskusje na temat zasadności pozyskania nowego pocisku balistycznego bazowania lądowego.
Pierwotnie mówiono o zasięgu "ponad 1000 km", co czyniłoby przyszły pocisk balistyczny pociskiem średniego zasięgu (MRBM – umownie pociski balistyczne o zasięgu 1000-3000 km). Pocisk miał przenosić pojedynczą, konwencjonalną głowicę bojową o stosunkowo prostej konstrukcji. Miałoby to ograniczyć czas i koszty niezbędne na opracowanie i produkcję pocisków.
Według nowszych informacji, budowa pocisku została już przesądzona. Pocisk oznaczony jako MBT (Missile balistique terrestre, dosł. lądowy pocisk balistyczny) ma być opracowany w najbliższych latach, przy czym samo przygotowanie do procesu powstania ma kosztować francuskich podatników ok. 1 mld euro. Pocisk ma oferować wyraźnie wyższe możliwości niż deklarowano rok wcześniej. Sam zasięg ma być znacznie większy i przekraczać 2000 km, co nie wpływa na formalną i umowną klasyfikację pocisku, ale na jej możliwości już tak.
Zachowano ogólną koncepcję pocisku z pojedynczą, stosunkowo prostą, lecz wysokomanewrową głowicą konwencjonalną. Tym razem jednak pocisk ma być dwustopniowy z oddzielaną głowicą, a silnik ma być na paliwo stałe. MBT ma być wystrzeliwany z wyrzutni mobilnej. Według raportu DGA z grudnia 2024 r., wykonawca projektu, spółka z sektora kosmicznego ArianeGroup (producent m.in. pocisków serii M51), ma już za sobą część prac koncepcyjnych. Obecnie przewiduje się, że pocisk będzie gotowy w 2030 r. do produkcji.
Trudny przeciwnik
Pociski średniego zasięgu nie są bronią często spotykaną, a z Europy właściwie wyrugowały je traktaty rozbrojeniowe, zwłaszcza INF (Intermediate-Range Nuclear Forces Treaty) zakazujący USA i ZSRR (a potem Rosji) posiadania w Europie pocisków o zasięgu średnim, pośrednim oraz krótkim dłuższym niż 500 km. Z czasem traktat łamano, a formalnie jest on martwy od wycofania się z niego USA w 2019 r. Skąd ten strach przed MRBM i IRBM?
Mówimy o pociskach wcale nie tak trudnych do wykrycia, z uwagi na dużą wysokość lotu (kilkaset km), ale mimo tego piekielnie trudnych do przechwycenia. Wysoka prędkość pocisku w końcowej fazie lotu, przekraczająca nierzadko 20 tys. km/h, sprawia że czas od wykrycia pocisku do jego trafienia w cel jest zbyt krótki.
Jeśli dodać do tego manewrowość współczesnych głowic bojowych, okaże się, że powszechnie występujące systemy przeciwlotnicze krótkiego i średniego zasięgu, jak NASAMS, IRIS-T, Patriot czy SAMP/T, nie są w stanie ich zwalczać. Sztuki tej dokonać mogą jedynie nieliczne systemy, jak amerykański lądowy THAAD, czy lądowe i morskie instalacje wyposażone w system walki AEGIS-BMD (jak np. lądowy AEGIS Ashore w Redzikowie). Dodatkową trudność sprawiają drogie i ciężkie pociski wielogłowicowe, jak wspomniany już Oriesznik – w tym przypadku nie dość, że głowic do zwalczania jest więcej, to niektóre to tanie imitatory, mające ściągnąć na siebie część ognia obronnego.
Odstraszanie nie tylko nuklearne?
Francuscy eksperci są podzieleni w ocenie roli pocisku MBT. Niektórzy wskazują, że może on pełnić funkcję dodatkowego środka odstraszania. Wskazuje to m.in. poseł Jean-Louis Thiériot (współautor raportu nt. roli artylerii na współczesnym polu walki), twierdzący, że "istnieje swego rodzaju próżnia (w zakresie – red.) odstraszania, którą ten typ pocisków dalekiego zasięgu mógłby wypełnić, z całą dodatkową korzyścią w postaci wczesnego ostrzegania".
Podkreślił też, że rozwój lądowych pocisków balistycznych jest ważniejszy i bardziej efektywny kosztowo od rozwoju pocisków manewrujących o podobnym zasięgu. W podobnym tonie wypowiedział się szef Sztabu Armii, gen. Pierre Schill, wprost mówiąc, że "to zdecydowanie niezbędna zdolność".
Niektórzy wskazują, że to pewne ryzyko. Na przykład francuski ekspert ds. broni jądrowej Etienne Marcuz powiedział, że we Francji dotychczas sprzeciwiano się budowie pocisków balistycznych z głowicą konwencjonalną, bowiem mogłoby wystąpić ryzyko pomyłki. Jeśli Rosjanie wzięliby MBT za pocisk z głowicą jądrową, mogliby wystrzelić własne głowice.
Z drugiej strony Marcuz dowodził, że podczas wojny w Ukrainie, gdzie Rosjanie często używają pocisków balistycznych, nigdy nie doszło do takiej pomyłki i to pomimo, że niektóre pociski balistyczne i manewrujące używane przez Rosjan mają wersje strategiczne. Można wskazać np. Ch-55, który przeleżał niemal pół roku niedaleko Bydgoszczy – była to wersja z ekwiwalentem masowym zamiast głowicy bojowej, ale oryginalnie jest to nosiciel głowicy o mocy 200 kiloton (powstała też wersja z głowicą konwencjonalną).
Według Marcuza, posiadanie pocisków o dużym zasięgu, ale z głowicami konwencjonalnymi, daje Francji bardziej elastyczne narzędzia walki. Przykładowo, gdyby dziś Rosja zaatakowała Francję lub jednego z jej sojuszników, Francja miałaby bardzo ograniczone możliwości odpowiedzi konwencjonalnej. Rozbudowa zdolności do uderzeń konwencjonalnych może zwiększyć bezpieczeństwo nie tylko Francji, ale i innych państw.
Co więcej, pocisk może zostać niejako "umiędzynarodowiony". Francuscy eksperci wskazują, że stacjonowanie systemów MBT we Francji pozwala na zaatakowanie jedynie skrawka Rosji, ale już jego przeniesienie do Niemiec, a zwłaszcza do Polski, pozwala na uzyskanie niezwykle szerokiego wachlarza możliwości.
Rozważane są też opcje eksportu, jak np. włączenie rozwoju pocisku MBT do europejskiego programu ELSA (w którym uczestniczy m.in. Polska i w ramach którego rozwijany jest m.in. lądowy pocisk manewrujący LCM o zasięgu 1000-1400 km), czy udostępnienie sojusznikom jednostopniowej wersji eksportowej MBT o krótszym zasięgu (ok. 1000 km).
Z drugiej jednak strony wydaje się, że odstraszanie za pomocą broni konwencjonalnej wymaga m.in. zdolności do wystrzelenia wielu pocisków, co w przypadku MBT może być trudne. Ostatnią, na razie niewyartykułowaną nigdzie oficjalnie, opcją jest możliwość odtworzenia francuskiej triady nuklearnej poprzez wyposażenie MBT w głowicę nuklearną.