Dron Dnia Sądu. Rosjanie budują sprzęt na wypadek wojny atomowej
Rosjanie pracują nad sprzętem, który będzie przydatny w warunkach atomowego pola walki. Jednym z opracowanych urządzeń jest dron Dnia Sądu. Sugestywna nazwa rosyjskiej maszyny koresponduje z jej przeznaczeniem – urządzenie ma służyć do pomiaru poziomu radiacji.
03.08.2024 | aktual.: 03.08.2024 20:57
O pracach nad nowym sprzętem poinformowała agencja TASS – oficjalny organ propagandy Kremla. Rosjanie nie podają przy tym żadnych informacji technicznych na temat nowego sprzętu, a jedynie kilka danych eksploatacyjnych.
Dron Dnia Sądu ma oferować zasięg od 500 metrów do dwóch kilometrów, a przygotowanie go do działania ma zająć tylko 30 sekund. Kierowanie nim ma być możliwe z ruchomych platform, a start będzie mógł odbywać się z pojazdów opancerzonych. Długotrwałość lotu określono na 20 minut.
Różne scenariusze użycia nowego sprzętu przewidują m.in. zastosowanie go do rozpoznania skażenia wzdłuż trasy kolumny pojazdów albo analiza zniszczeń spowodowanych wybuchem atomowym, także wewnątrz budynków.
Atomowy dron Dnia Sądu
"Jestem przekonany, że zwycięży zdrowy rozsądek, świat nie pozwoli na użycie broni nuklearnej, a nasz dron Dnia Sądu nigdy nie będzie potrzebny. Uważamy jednak, że zbrodnią byłby brak przygotowania się na najgorszy scenariusz" – stwierdził Dmitrij Kuzjakin, dyrektor Centrum Zintegrowanych Systemów Bezzałogowych.
Komentując prace nad dronem Dnia Sądu, Dmitrij Kuzjakin podkreślił, że sprzęt będzie miał najlepsze cechy dronów FPV, jak szybkość i zwrotność, pozwalającą na manewrowanie także w trudnym środowisku, jak wnętrza budynków.
Nowy rosyjski dron będzie przenosić – zamiast ładunku bojowego – zestaw czujników badających stężenie szkodliwych substancji albo dozymetr, pozwalający na ocenę skażenia radioaktywnego na trasie przelotu.
Rosjanin zauważył przy tym, że różnego rodzaju latające platformy rozpoznawcze – także badające radiację – już istnieją. Jest to jednak drogi i skomplikowany sprzęt, tymczasem dron Dnia Sądu ma być prosty i tani, tak aby jego użycie było możliwe przez żołnierzy bezpośrednio na lub w pobliżu linii walk.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski