Cyfrowy czołg pokazany. Rosja wraca do pomysłu z czasów II wojny światowej
Rosjanie eksperymentują ze zdalnie sterowanymi czołgami T-72 co może wskazywać na niedobór załóg. Przedstawiamy, co stworzyli.
W sieci pojawiło się nagranie z rosyjskiego eksperymentu ze zdalnie sterowanym czołgiem T-72, który najpewniej po wyposażeniu w trał przeciwminowy będzie służył jako szpica natarcia. Ze względu na powszechność min w Ukrainie żadna ofensywa nie jest możliwa bez pojazdu tworzącego bezpieczną ścieżkę przez pole minowe.
Wyspecjalizowane pojazdy do tego typu zadań są nieliczne, a czołgi po zastosowaniu trału dobrze nadają się do tej funkcji. Jednakże warto zaznaczyć, że takie maszyny są priorytetowym celem dla przeciwnika i ich żywot na polu bitwy jest wyjątkowo krótki. W przypadku rosyjskich maszyn jedno trafienie penetrujące w zasadzie gwarantuje potężną eksplozję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nic więc dziwnego, że w niektórych jednostkach załogi starają się znaleźć jakiś sposób na przeżycie. Ponadto takie projekty mogą też wskazywać, że paradoksalnie Rosji zaczyna brakować czołgistów, ponieważ ci bardzo rzadko przeżywają trafienie czołgu.
Jednym rozwiązań jest wskrzeszenie idei teletanków z lat 30. XX wieku kiedy to ZSRR eksperymentowało z czołgami sterowanymi drogą radiową. Na poniższym nagraniu widać nową adaptację tego rozwiązania mogącą poza jeżdżeniem także strzelać i obracać wieżą.
Robotyczny T-72 - rosyjski teletank 2.0
Rosyjski zdalnie sterowany czołg T-72 nie odbiega od prób robotyzacji starego sprzętu wojskowego w innych państwach. Przykładowo w USA w ramach bazy do eksperymentów z robotyzacją masowo są wykorzystywane przestarzałe transportery opancerzone M113.
W przypadku Rosyjskiej konstrukcji możliwe jest kierowanie czołgiem i strzelanie z armaty głównej co jest możliwe dzięki automatowi ładowania. Co ciekawe Rosjanie nawet dali możliwość dokładnego celowania z uwzględnieniem mierzenia odległości do celu (najprawdopodobniej dalmierz laserowy). Warto jednak zaznaczyć, że długość prowadzenia ostrzału jest ograniczona do pojemności automatu ładowania mieszczącego 22 pociski wraz z ładunkami prochowymi.
Z kolei łączność ze stacją kontrolną ma być możliwa dzięki komunikacji radiowej wykorzystującej drona działającego jako przekaźnik lub wzmacniacz sygnału. Sprawia to, że obsługa może znajdować się w większej odległości od miejsca działania czołgu i wedle Rosjanina prezentującego system może to być nawet 100 km. Jest to raczej wątpliwe, ale teoretycznie wykonalne.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski