Chcą zwiększyć wydatki w NATO. Polska już jest w czołówce
Szczyt NATO w Hadze przyniósł zapowiadaną od zimy decyzję o podniesieniu oczekiwań względem państw członkowskich. Co te zmiany oznaczają dla Polski, która już teraz jest w czołówce Sojuszu?
Szczyt przywódców i szefów rządów państw NATO odbył się 24 i 25 czerwca w Hadze. Zgodnie z przewidywaniami, podczas tego wydarzenia uchwalono wprowadzenie nowego wymogu związanego z finansowaniem obronności w państwach członkowskich. Poprzedni wymóg, obowiązujący od walijskiego szczytu z 2014 r., przewidywał osiągnięcie przez wszystkie państwa członkowskie poziomu wydatków obronnych rzędu 2 proc. PKB w najbliższych latach, co zresztą było również odpowiedzią na agresywną politykę Kremla (aneksja Krymu czy wojna w Donbasie).
Nowe wymogi NATO – czy Sojusz jest zjednoczony?
Najnowszy wymóg dotyczy zwiększenia wydatków związanych z obroną państw członkowskich do 5 proc. PKB, co jest wartością wysoką. Wartość ta ma być podzielona na dwie części. Pierwsza, związana z wydatkami czysto obronnymi (żołd, koszty szkolenia, zakupy i serwis uzbrojenia itp.), ma wynosić nie mniej niż 3,5 proc. PKB danego państwa członkowskiego. Ma to pozwolić na znaczące zwiększenie zdolności obronnych całego Sojuszu. Obecne zdolności są bowiem uważane za niewystarczające wobec przewidywanych zagrożeń.
Druga część wydatków ma dotyczyć zadań pośrednio związanych z obronnością, jak budowa i utrzymanie infrastruktury związanej z zadaniami obronnymi, obrona cywilna, wsparcie innowacji i rozbudowy bazy przemysłowej. Do ogólnego celu NATO wynoszącego 5 proc. PKB wliczane będą wydatki wynoszące maksymalnie 1,5 proc. PKB, choć oczywiście całkowita kwota może być wyższa. Przy okazji podkreślono także znaczenie współpracy przemysłowej oraz konieczność rozwinięcia kooperacji, również poprzez ułatwienie handlu uzbrojeniem. Cele te zostaną zrealizowane do 2035 r., choć możliwa jest ich zmiana po przeglądzie zaplanowanym na 2029 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zmieniło się doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI wieku? - Historie Jutra napędza PLAY #9
Ogromne pieniądze, ogromne zdolności?
Nowy wymóg finansowy NATO oznacza olbrzymi wzrost wydatków wśród państw członkowskich. Warto przypomnieć, że jednym z pierwszych polityków, którzy proponowali podjęcie podobnego kroku, był prezydent Andrzej Duda, zaś obecny prezydent USA Donald Trump zapowiadał podjęcie starań o znaczne zwiększenie wydatków obronnych Sojuszu w ramach kampanii wyborczej. Dodatkowe środki mają pozwolić na stosunkowo szybki i znaczący wzrost zdolności militarnych. Jeszcze przed szczytem w Hadze wskazywano, że NATO wprowadzi nowe wymogi także w zakresie zdolności zapewnianych przez poszczególnych członków Sojuszu, na razie jednak szczegóły nie są znane. Wiadomo jednak o pewnych zapowiedziach w przypadku niektórych państw.
Dość wspomnieć, że sekretarz generalny NATO Mark Rutte twierdził na początku czerwca, że obrona przeciwlotnicza Sojuszu jest zbyt słaba i żądał zwiększenia wydatków na nią aż o 400 proc. Nie dziwią więc dokonane lub deklarowane zakupy systemów przeciwlotniczych. Nowe systemy kupiły Szwecja (IRIS-T SLM) i Dania (IRIS-T SLM, VL MICA oraz leasing systemu NASAMS), a deklaracje złożyły Belgia i Luksemburg.
Wzrosną również zdolności morskie, np. budowę dużych lotniskowców zapowiedziały Włochy i Hiszpania. Ponadto pierwsze z tych państw chce dysponować okrętami podwodnymi z napędem jądrowym.
Nieco więcej wiadomo o Niemczech: Bundeswehra ma zostać rozbudowana do przynajmniej 250-270 tys. żołnierzy zawodowych i aktywnej rezerwy (z obecnych 180 tys. żołnierzy i 203 tys. etatów). Może być to jednak trudne wobec braku chętnych - stąd nad Renem trwa dyskusja o przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej. Wzrost liczby żołnierzy ma pozwolić na wystawienie od pięciu do siedmiu dodatkowych brygad wojsk lądowych (zapewne nie tylko), na co ma w przypadku Bundeswehry nalegać NATO. Tymczasem Litwa ma już do 2030 r. sformować dywizję w ramach wojsk lądowych.
Polska na czele
Warto podkreślić, że Polska już jest w czołówce NATO, jeśli chodzi o wydatki obronne. W 2024 r. Polska wydała na obronność 137,53 mld zł (niemal 38 dol. według aktualnego kursu), co stanowiło w przybliżeniu aż 3,8 proc.PKB. Drugi wynik w relacji do PKB uzyskały Stany Zjednoczone (3,42 proc.), potem kolejno Estonia (3,37 proc.), Łotwa (3,26 proc.) i Litwa (3,12 proc.). Można więc śmiało Polskę nazwać NATO-wskim prymusem, i to pomimo tego, że nie zrealizowano planu wydatków na 2024 r. (planowano wydać 4,2 proc. PKB).
Podobnie zresztą było w 2023 r., kiedy wykonanie planu było na jeszcze niższym poziomie – w obu przypadkach wiąże się to z niewykonaniem planu związanego z Funduszem Wsparcia Sił Zbrojnych (FWSZ) z powodu nieznalezienia finansowania na niektóre programy albo nieukończenia procesu zakupowego.
Rosnące wydatki obronne, wliczając w to deklarację przeznaczenia 186,5 mld zł (niemal 51,5 mld dol.) na obronność, a więc ok. 4,7 proc. PKB w 2025 r., mają pozwolić na równoczesną modernizację techniczną Sił Zbrojnych (wprawdzie utrudnioną przez problemy proceduralne) i rozbudowę strukturalno-liczebną. Mowa tu tylko o wydatkach obronnych, oprócz tego z różnych funduszy przeznaczane są środki na prowadzenie prac badawczo-rozwojowych, budowę infrastruktury transportowej itp.
Nawet, jeśli plan nie zostanie zrealizowany (np. sam FWSZ ma osiągnąć wartość 76,265 mld zł), to i tak będą to bardzo wysokie wydatki. Nietrudno też dziwić się, że wzrost wydatków do 5, a nawet 6 proc. PKB jako pierwsze zadeklarowały Litwa, Łotwa i Estonia, czyli kraje graniczące z Rosją.
Z drugiej strony istnieje grupa państw, które nadal nie wydają nawet 2 proc. PKB na obronność. Można tu wskazać Belgię (1,3 proc. w 2024 r.), Włochy (1,49 proc.), Słowenię (1,29 proc.), Portugalię (1,55 proc.) czy Hiszpanię (1,28 proc.). Według "Defence Expenditure of NATO Countries (2014-2024)", aż osiem państw członkowskich NATO nie zrealizowało wymogu ustalonego na szczycie w Walii.
Trudno oczekiwać, by państwa te były zadowolone z tego, że nagle ktoś wymaga od nich jeszcze większego podniesienia wydatków obronnych. I rzeczywiście, np. premier Królestwa Hiszpanii Pedro Sánchez zadeklarował, że jego państwo nie przekroczy poziomu wydatków obronnych rzędu 2,1 proc. PKB, choć zamierza dodatkowo zainwestować w infrastrukturę czy przemysł.
Madryt miał na to zresztą - zdaniem Sáncheza - otrzymać zgodę NATO. Hiszpania miała też naciskać na opóźnienie terminu realizacji nowych wymogów Sojuszu. Pierwotnie jako termin przewidywano 2030 lub 2032 r.
Oszczędna polityka fiskalno-obronna Madrytu nie jest zresztą niczym nowym. Nie oznacza to, że w Hiszpanii nie brakuje krytyków rządowej polityki. Dość wspomnieć, że w styczniu w dzienniku "El Economista" nawoływano do radykalnego zwiększenia wydatków obronnych, a za wzór stawiano Polskę. W publikacji zwrócono uwagę, że Madryt wydaje na obronność ponad 50 proc. mniej niż Warszawa, mimo że może pochwalić się prawie dwukrotnie wyższym PKB.
Odpowiednia wysokość wydatków obronnych w relacji do PKB rzędu 3,5 proc. może być jednak naciągana na przeróżne sposoby. W przypadku Polski już dziś środki związane z Funduszem Wsparcia Sił Zbrojnych są księgowane faktycznie dwukrotnie. Po raz pierwszy środki te są księgowane jako FWSZ, kiedy są pozyskiwane np. jako kredyt, a po raz drugi, gdy po kilku latach są spłacane z regularnego budżetu MON.
Tomasz Dmitruk, dziennikarz portalu Dziennik Zbrojny, wskazuje, że w tym roku "wpłata z budżetu do FWSZ planowana jest na 14 mld zł". Wiadomo też, z czym jest związana - "zostanie przeznaczona na finansowanie obsługi zadłużenia i płatności za Abramsy M1A2 SEPv3". Należy spodziewać się, że podobne praktyki, prowadzące do znacznego wzrostu wydatków "na papierze", lecz dające nieco złudnej ulgi podatnikom, mogą się rozpowszechnić w NATO, tym bardziej, że tak wysoki poziom wydatków obronnych w dłuższej perspektywie może być dużym obciążeniem dla gospodarek.
Takie praktyki ograniczą jednak przyrost zdolności obronnych Sojuszu, choć już dziś wydatki państw NATO są łącznie wielokrotnie wyższe, niż rosyjskie.