Księżycowy wyścig. Tym razem nie skończy się tylko na wbiciu flagi
W ciągu zaledwie kilku tygodni Księżyc doświadczył nieudanego lądowania Rosjan i udanej misji Hindusów. Tymczasem w stronę Srebrnego Globu wystartowała japońska rakieta H-IIA z lądownikiem SLIM, a księżycowe plany ogłosiła także Australia. Dlaczego coraz więcej państw chce eksplorować naszego naturalnego satelitę?
Kto tylko może, chce lecieć na Księżyc - tak można podsumować stan kosmicznej rywalizacji w połowie 2023 r. Nasz naturalny satelita po zakończeniu programu Apollo przez niemal pół wieku nie budził większych emocji, ale w ostatnim czasie nie może narzekać na brak zainteresowania.
Wielcy gracze planują budować na nim załogowe bazy, a nieco mniejsi – wysyłać sondy. Pozostali zamierzają natomiast dołączyć do zespołu któregoś z liderów. Dobrym przykładem jest tu Polska, która chce dostarczyć część aparatury badawczej dla misji Artemis IV, a w 2030 r. wysłać w kierunku Srebrnego Globu własny orbiter.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zainteresowanie Księżycem przypomina dzisiaj gorączkę złota. Niewykluczone, że - podobnie jak przed laty wyścig po złote samorodki - księżycowa rywalizacja przyniesie kilku szczęśliwcom niewyobrażalne fortuny.
Chiny rzucają rękawicę
Początków drugiego księżycowego wyścigu można szukać na początku XXI w. W 2003 r. Chiny ogłosiły zamiar realizacji ambitnego programu Chang’e, który zakłada coraz bardziej skomplikowane misje na Srebrny Glob.
Zaczęło się od orbiterów, potem były pierwsze lądowniki z łazikami, a obecnie realizowana jest kolejna faza programu, mająca na celu sprowadzenie na Ziemię sond przenoszących próbki księżycowego gruntu.
Jedna sonda wróciła w 2020 r., kolejne mają wyruszyć i wrócić w latach 2025 i 2026. Za pięć lat misja Chang'e 8 przetestuje natomiast działanie autonomicznej stacji badawczej, drukowanie 3D z wykorzystaniem księżycowych zasobów i rozwój małego ekosystemu na Księżycu.
Chińska aktywność nie pozostała bez odpowiedzi. Najpierw księżycowe plany reaktywowała NASA – w 2004 r. plan powrotu na Księżyc ogłosił ówczesny prezydent USA, George W. Bush. W następnych latach nastąpił prawdziwy wysyp księżycowych – dosłownie i w przenośni – deklaracji, planów i realnych działań ze strony kolejnych państw.
Indyjski łazik wykrywa fale sejsmiczne
Zaledwie kilka dni temu świat nauki rozgrzała do czerwoności wiadomość ogłoszona przez Indyjską Organizację Badań Kosmicznych (ISRO), która w ramach misji Chandrayaan-3 wysłała na Księżyc lądownik Vikram.
Lądowanie na Srebrnym Globie zakończyło się sukcesem 23 sierpnia (w przeciwieństwie do wcześniejszego o dwa dni lądowania rosyjskiej sondy Łuna-25), a z Vikrama wyjechał na powierzchnię Księżyca łazik Pragyaan. I to właśnie on dokonał spektakularnego odkrycia.
Zanim łazik Pragyaan i lądownik przygotowano do księżycowej nocy (potrwa ona do 22 września), którą będą musiały przetrwać bez dostępu do światła słonecznego – a tym samym bez zewnętrznego zasilania – Vikram wykonał testowy, kilkudziesięciocentymetrowy "skok" przy pomocy swoich silników.
Wszystko poszło zgodnie z planem, a zanim indyjski sprzęt wszedł w stan uśpienia, na Ziemię udało się przekazać bardzo ważne dane.
25 sierpnia łazik zarejestrował bowiem księżycowe fale sejsmiczne, będące prawdopodobnie – bo dane są nadal analizowane – efektem naturalnych procesów, podobnych do trzęsienia na Ziemi. Ostatnio podobne zjawisko rejestrowano na Księżycu w latach 60. i 70., a znajomość księżycowej sejsmiki wydaje się bezcenna z punktu widzenia dalszych planów eksploracji naszego satelity.
Surowce i energia
Choć przedstawiciele agencji kosmicznych z przekonaniem mówią o akademickich badaniach, postępie i misjach w imieniu całej ludzkości, księżycowy wyścig ma bardzo konkretny wymiar. Poza budową bazy, będącej przystankiem w drodze do eksploracji dalszych zakątków kosmosu, Srebrny Glob ma do zaoferowania bardzo cenne surowce.
Jednym z nich jest woda. O ile misje Apollo lądowały tam, gdzie lądować najłatwiej – w rejonie księżycowego równika, o tyle współczesne lądowniki celują w okolice biegunów, gdzie z powodu ograniczonego nasłonecznienia najłatwiej o wodę.
Mając ten zasób można myśleć o produkcji paliwa i tlenu, a energia i możliwość oddychania to przecież kluczowe elementy pozwalające na budowę księżycowej bazy. Ta również ma bardzo konkretne znaczenie.
Wraz z misją Chang’e 5 na Ziemię wróciły bowiem próbki księżycowego gruntu, które – po przebadaniu – okazały się zawierać nowy, nieznany wcześniej minerał. Chińczycy nadali mu nazwę Changesite-(Y) i niezwłocznie przystąpili do prac nad kolejnymi misjami księżycowymi. Skąd ten pośpiech?
Changesite-(Y) ma w składzie hel-3. To izotop, który może zaspokoić potrzeby energetyczne Ziemi na tysiące lat.
Nowa odsłona rywalizacji
Gdy 50 lat temu Amerykanie polecieli na Księżyc, wbili swoją flagę, pobrali nieco próbek, rozegrali partyjkę golfa i umieścili zwierciadła, które – dzięki odbijaniu promieni lasera – do dzisiaj pozwalają na bardzo precyzyjne pomiary odległo ści, służące różnym badaniom, jak poszukiwanie fal grawitacyjnych.
Z punktu widzenia niezainteresowanego odkryciami naukowymi Ziemianina być może ważniejszym od tych działań efektem misji Apollo były, udoskonalone przy tej okazji, elektronarzędzia czy liofilizowana żywność (chodzi o metodę, dzięki której pokarm jest lekki i trwały).
W przypadku współczesnego księżycowego wyścigu jest inaczej. Wizja taniej, łatwo dostępnej energii przemawia do każdego. Deklaracje kolejnych państw (na początku września zamiar wysłania, we współpracy z NASA, księżycowego łazika ogłosiła także Australia) zainteresowanych badaniami Księżyca pokazują, jak poważnie traktowana jest ta kwestia.
Możemy być pewni – rozgrywany obecnie, księżycowy wyścig, nie zakończy się, jak pół wieku temu, jedynie wbiciem flagi w regolit.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski