Księżycowy wyścig. Tym razem nie skończy się tylko na wbiciu flagi

W ciągu zaledwie kilku tygodni Księżyc doświadczył nieudanego lądowania Rosjan i udanej misji Hindusów. Tymczasem w stronę Srebrnego Globu wystartowała japońska rakieta H-IIA z lądownikiem SLIM, a księżycowe plany ogłosiła także Australia. Dlaczego coraz więcej państw chce eksplorować naszego naturalnego satelitę?

Misja na Księżyc - wizualizacja
Misja na Księżyc - wizualizacja
Źródło zdjęć: © NASA
Łukasz Michalik

07.09.2023 | aktual.: 08.09.2023 07:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kto tylko może, chce lecieć na Księżyc - tak można podsumować stan kosmicznej rywalizacji w połowie 2023 r. Nasz naturalny satelita po zakończeniu programu Apollo przez niemal pół wieku nie budził większych emocji, ale w ostatnim czasie nie może narzekać na brak zainteresowania.

Wielcy gracze planują budować na nim załogowe bazy, a nieco mniejsi – wysyłać sondy. Pozostali zamierzają natomiast dołączyć do zespołu któregoś z liderów. Dobrym przykładem jest tu Polska, która chce dostarczyć część aparatury badawczej dla misji Artemis IV, a w 2030 r. wysłać w kierunku Srebrnego Globu własny orbiter.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zainteresowanie Księżycem przypomina dzisiaj gorączkę złota. Niewykluczone, że - podobnie jak przed laty wyścig po złote samorodki - księżycowa rywalizacja przyniesie kilku szczęśliwcom niewyobrażalne fortuny.

Chiny rzucają rękawicę

Początków drugiego księżycowego wyścigu można szukać na początku XXI w. W 2003 r. Chiny ogłosiły zamiar realizacji ambitnego programu Chang’e, który zakłada coraz bardziej skomplikowane misje na Srebrny Glob.

Zaczęło się od orbiterów, potem były pierwsze lądowniki z łazikami, a obecnie realizowana jest kolejna faza programu, mająca na celu sprowadzenie na Ziemię sond przenoszących próbki księżycowego gruntu.

Jedna sonda wróciła w 2020 r., kolejne mają wyruszyć i wrócić w latach 2025 i 2026. Za pięć lat misja Chang'e 8 przetestuje natomiast działanie autonomicznej stacji badawczej, drukowanie 3D z wykorzystaniem księżycowych zasobów i rozwój małego ekosystemu na Księżycu.

Chińska aktywność nie pozostała bez odpowiedzi. Najpierw księżycowe plany reaktywowała NASA – w 2004 r. plan powrotu na Księżyc ogłosił ówczesny prezydent USA, George W. Bush. W następnych latach nastąpił prawdziwy wysyp księżycowych – dosłownie i w przenośni – deklaracji, planów i realnych działań ze strony kolejnych państw.

Historia eksploracji Księżyca przypomina zdobywanie Antarktydy. Na początku ubiegłego wieku rywalizowano, kto pierwszy dotrze na biegun południowy, po czym przez 50 lat nikt tam nie zajrzał. Ale później zaczęliśmy budować na lodowym kontynencie bazy, podobnie jak w przypadku naszego satelity

David Parker z Europejskiej Agencji KosmicznejByły dyrektor Europejskiej Agencji Kosmicznej ds. eksploracji załogowej i robotycznej

Indyjski łazik wykrywa fale sejsmiczne

Zaledwie kilka dni temu świat nauki rozgrzała do czerwoności wiadomość ogłoszona przez Indyjską Organizację Badań Kosmicznych (ISRO), która w ramach misji Chandrayaan-3 wysłała na Księżyc lądownik Vikram.

Lądowanie na Srebrnym Globie zakończyło się sukcesem 23 sierpnia (w przeciwieństwie do wcześniejszego o dwa dni lądowania rosyjskiej sondy Łuna-25), a z Vikrama wyjechał na powierzchnię Księżyca łazik Pragyaan. I to właśnie on dokonał spektakularnego odkrycia.

Zanim łazik Pragyaan i lądownik przygotowano do księżycowej nocy (potrwa ona do 22 września), którą będą musiały przetrwać bez dostępu do światła słonecznego – a tym samym bez zewnętrznego zasilania – Vikram wykonał testowy, kilkudziesięciocentymetrowy "skok" przy pomocy swoich silników.

Wszystko poszło zgodnie z planem, a zanim indyjski sprzęt wszedł w stan uśpienia, na Ziemię udało się przekazać bardzo ważne dane.

25 sierpnia łazik zarejestrował bowiem księżycowe fale sejsmiczne, będące prawdopodobnie – bo dane są nadal analizowane – efektem naturalnych procesów, podobnych do trzęsienia na Ziemi. Ostatnio podobne zjawisko rejestrowano na Księżycu w latach 60. i 70., a znajomość księżycowej sejsmiki wydaje się bezcenna z punktu widzenia dalszych planów eksploracji naszego satelity.

Surowce i energia

Choć przedstawiciele agencji kosmicznych z przekonaniem mówią o akademickich badaniach, postępie i misjach w imieniu całej ludzkości, księżycowy wyścig ma bardzo konkretny wymiar. Poza budową bazy, będącej przystankiem w drodze do eksploracji dalszych zakątków kosmosu, Srebrny Glob ma do zaoferowania bardzo cenne surowce.

Jednym z nich jest woda. O ile misje Apollo lądowały tam, gdzie lądować najłatwiej – w rejonie księżycowego równika, o tyle współczesne lądowniki celują w okolice biegunów, gdzie z powodu ograniczonego nasłonecznienia najłatwiej o wodę.

Mając ten zasób można myśleć o produkcji paliwa i tlenu, a energia i możliwość oddychania to przecież kluczowe elementy pozwalające na budowę księżycowej bazy. Ta również ma bardzo konkretne znaczenie.

Wraz z misją Chang’e 5 na Ziemię wróciły bowiem próbki księżycowego gruntu, które – po przebadaniu – okazały się zawierać nowy, nieznany wcześniej minerał. Chińczycy nadali mu nazwę Changesite-(Y) i niezwłocznie przystąpili do prac nad kolejnymi misjami księżycowymi. Skąd ten pośpiech?

Changesite-(Y) ma w składzie hel-3. To izotop, który może zaspokoić potrzeby energetyczne Ziemi na tysiące lat.

Hel-3 jest stabilnym izotopem helu. Różni się od najpowszechniejszego helu-4 tym, że posiada tylko jeden neutron zamiast dwóch w jądrze atomowym. (…) W połączeniu z deuterem, czyli izotopem wodoru, wyzwala energię w ilości, którą można by porównać do reakcji termojądrowej. Zresztą zwykle otrzymywano go na Ziemi z rozpadu trytu, który jest składnikiem broni nuklearnej

Michał ProkopowiczSzef Redakcji Technologie Wirtualnej Polski

Nowa odsłona rywalizacji

Gdy 50 lat temu Amerykanie polecieli na Księżyc, wbili swoją flagę, pobrali nieco próbek, rozegrali partyjkę golfa i umieścili zwierciadła, które – dzięki odbijaniu promieni lasera – do dzisiaj pozwalają na bardzo precyzyjne pomiary odległości, służące różnym badaniom, jak poszukiwanie fal grawitacyjnych.

Z punktu widzenia niezainteresowanego odkryciami naukowymi Ziemianina być może ważniejszym od tych działań efektem misji Apollo były, udoskonalone przy tej okazji, elektronarzędzia czy liofilizowana żywność (chodzi o metodę, dzięki której pokarm jest lekki i trwały).

W przypadku współczesnego księżycowego wyścigu jest inaczej. Wizja taniej, łatwo dostępnej energii przemawia do każdego. Deklaracje kolejnych państw (na początku września zamiar wysłania, we współpracy z NASA, księżycowego łazika ogłosiła także Australia) zainteresowanych badaniami Księżyca pokazują, jak poważnie traktowana jest ta kwestia.

Możemy być pewni – rozgrywany obecnie, księżycowy wyścig, nie zakończy się, jak pół wieku temu, jedynie wbiciem flagi w regolit.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Komentarze (114)