Blamaż Rosjan. Nie tam miała trafić ich rakieta

W ostatnich tygodniach Rosjanie wielokrotnie "gubili" swoje rakiety. Armia agresora kompromituje się kolejny raz, bowiem jeden z pocisków Ch-35 spadł na terytorium Rosji. Wyjaśniamy możliwości ostatniej "zguby".

Pocisk Ch-35
Pocisk Ch-35
Źródło zdjęć: © Rosoboronexport
Norbert Garbarek

03.03.2024 | aktual.: 03.03.2024 19:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Armia Federacji Rosyjskiej rozpoczęła rok 2024 licznymi problemami związanymi ze swoimi pociskami i rakietami. Jeszcze na początku stycznia w Biełgorodzie znaleziono "zgubioną" bombę OFAB-250. Niedługo później sieć obiegły kolejne zdjęcia potwierdzające kłopoty, z którymi mierzy się rosyjski przemysł zbrojeniowy. Tym razem na zdjęciach znalazł się pocisk manewrujący Ch-101, którego szczątki znaleziono na terytorium Federacji Rosyjskiej, w okolicy miasta Jełań.

Jakby tego było mało, czarna seria rosyjskich ataków rakietowych była kontynuowana w kolejnych tygodniach. W Kraju Krasnodarskim (również na terenie Rosji) spadł inny pocisk – tym razem wskazywano, że była to jedna z potężniejszych broń Rosjan – Kalibr. Jak donosiły również ukraińskie źródła, wadliwe rakiety (m.in. Ch-47) spadały też na terytorium Ukrainy, nie docierając jednak do założonego celu.

Rosyjska rakieta znów spadła w Rosji

Tym razem rzecz dotyczy pocisku przeciwokrętowego Ch-35 – podaje portal Defence Blog, który wyjaśnia, że rosyjska amunicja rozbiła się w Kraju Krasnodarskim (w południowo-zachodniej części Rosji), w odległości ok. 200 km od linii walk w Ukrainie. "Nieudane wystrzelenie rakiety rodzi pytania o skuteczność i niezawodność rosyjskiego sprzętu wojskowego" – czytamy. Rakieta miała bowiem doznać awarii i rozbić się w drodze do Ukrainy. Nie wiadomo jednak, z jakiej platformy pocisk został wystrzelony i jaki dystans pokonał, zanim spadł w Kraju Krasnodarskim. Ch-35 Uran może być odpalony z różnych platform, w tym śmigłowców lub okrętów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przypomnijmy, że występująca pod nazwą Switchblade SS-N-25 (w kodzie NATO) wspomniana broń to w istocie pocisk przeciwokrętowy, którego historia sięga końcówki lat 70. ubiegłego wieku. Pierwsze prace nad Ch-35 rozpoczęto bowiem w 1978 r. Pojawienie się tego typu konstrukcji w użyciu radzieckiej armii stanowiło odpowiedź na rozwój zachodnich broni przeciwokrętowych, które w porównaniu ze sprzętem z ZSRR, były o wiele lżejsze, a przy tym skutecznie eliminowały swoje cele.

Ch-35 w Rosji
Ch-35 w Rosji© Defence Blog

Władze ZSRR dostrzegły, że lekkie pociski są skuteczne w walkach, stąd też postanowiono rozpocząć pracę nad wspomnianym Ch-35. Rozpoczęte w latach 70. XX wieku badania i rozwój pocisku zakończyły się dopiero w XXI wieku. Problemy gospodarcze Rosji sprawiły bowiem, że pierwsze państwowe próby pocisku przeprowadzono dopiero w okresie 1999-2003, natomiast broń trafiła do uzbrojenia w 2004 r.

Długość pojedynczego pocisku tego typu sięga 3,75 m, zaś jego średnica to 0,42 m przy rozpiętości niespełna 1 m. Masa całkowita Ch-35 Uran wynosi 480 kg, natomiast na głowicę kumulacyjne przypada w konstrukcji 145 kg. Maksymalna prędkość, z jaką jest w stanie poruszać się Switchblade SS-N-25 to 0,8 Ma (1080 km/h), a jej zasięg w podstawowej konfiguracji szacuje się na 130 kg. W ulepszonej wersji oznaczonej jako Uran-UE zasięg jest dwukrotnie większy i wynosi 260 km. Za precyzyjny ostrzał odpowiada w Ch-35 połączenie naprowadzania inercyjnego i radarowego.

Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski