Ajatollahowie dozbroją Moskwę. Irańska amunicja może powstawać w Rosji
Islamska Republika Iranu – od lat utrzymująca ścisłe relacje polityczne z Federacją Rosyjską – sama będąc pariasem jako jedno z niewielu państw stanęła po stronie Kremla w wojnie z Ukrainą. Teheran nie poprzestał na jedynie biernym akceptowaniu konfliktu zbrojnego, ale aktywnie się w niego zaangażował, dostarczając amunicję krążącą, wysyłając instruktorów, oferując jeszcze więcej broni i wyrażając gotowość do konstrukcji dronów kamikaze w rosyjskich zakładach. Nie jest to pomoc bezinteresowna, nic z tych rzeczy. Ajatollahowie upatrują w tym szansy modernizacji sił zbrojnych przy udziale rosyjskiego przemysłu.
"Wall Street Journal" poinformował na początku lutego, że Moskwa i Teheran posuwają się naprzód z planami budowy nowej fabryki w Rosji, która mogłaby wyprodukować co najmniej 6 tys. dronów. Ich przeznaczeniem byłby front ukraiński. Na początku stycznia do Rosji – a konkretnie do miejscowości Jełabuga w Tatarstanie położonej około 1 tys. km na wschód od Moskwy – przyleciała "irańska delegacja wysokiego szczebla", a celem tej wizyty była inspekcja miejsca, w którym mają powstać planowane zakłady. Urzędnicy rosyjscy i irańscy nie odpowiedzieli na prośby o komentarz w tej sprawie. Nie podano też oficjalnego komunikatu, co świadczy o tajności powziętych ustaleń, a przenikające informację są zdawkowe.
Irańską delegacją kierował generał brygady Abdollah Mehrabi, szef Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej ds. Badań Sił Powietrznych i Organizacji Samowystarczalnego Dżihadu oraz Ghassem Damawandian, dyrektor naczelny irańskiego przemysłu lotniczego Quds, kluczowego producenta sprzętu obronnego. Zdaniem amerykańskiej i izraelskiej wspólnoty wywiadowczej obaj mają kluczowe znaczenie dla rozwoju i budowy dronów nad Zatoką Perską (a teraz mogą mieć i w Rosji).
W efekcie pozornego zbiegu okoliczności, 6 stycznia, dzień po przylocie irańskich negocjatorów do Rosji, Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na dwie wspomniane osoby. Damawandianowi Waszyngton zarzuca nadzorowanie dostaw dronów z Iranu do Rosji i szkolenia rosyjskich żołnierzy z obsługi irańskich bezzałogowców. Mehrabiego obłożono sankcjami jeszcze w 2021 r., kiedy Biały Dom oskarżył go o pozyskiwanie silników dla floty bezzałogowych statków latających.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pilot Mi-8 w akcji. Niebywałe, co zrobił w drodze na front
Wracając do sprawy fabryki, według doniesień prasowych delegacja miała również prowadzić rozmowy techniczne w sprawie szczegółów projektu, zakładającego, że na nowo utworzonych liniach produkcyjnych powstawać będą drony zdolne do oszukania ukraińskiej obrony powietrznej (te które dostarczono wyraźnie nie stanęły na wysokości zadania). Obie strony miałyby dzielić się doświadczeniami zwiększającymi skuteczność irańskich bezzałogowców. Prawdopodobnie byłaby to jakaś wersja rozwojowa Szaheda-136, w której zainstalowano by mocniejszą jednostkę napędową, nie zaś maszyna budowana od podstaw.
Jeśli wierzyć ukraińskim danym statystyka na niekorzyść Rosjan jest porażająca. Do tej pory strącono blisko 550 Szahedów-136, powolnych i stosunkowo głośnych maszyn, których wykrycie nie jest niczym trudnym dla nawet przeciętnej obrony przeciwlotniczej. Część z dostarczonych dronów-samobójców niestety osiągnęła swoje cele, którymi były zabudowania cywilne i obiekty infrastruktury energetycznej. Nadrzędnym celem stało się sparaliżowanie dostaw energii elektrycznej do kraju podczas mroźnej zimy i podważenie morale.
Teheran później przyznał się do wysłania dronów, ale upierał się, że zostały one dostarczone sojusznikowi przed inwazją w lutym. Kraje zachodnie kwestionują to, twierdząc, że pierwszą wysyłkę zorganizowano latem. Irańskie dostawy stały się czynnikiem pomagającym Moskwie przetrwać braki w dostawach pocisków, a w szczególności czasowo obniżyły koszty prowadzenia wojny.
Pierwsze zasadnicze informacje o planowanej budowie fabryki dronów – co niewątpliwie oznacza wejście na kolejny poziom zażyłości w relacjach – pojawiły się jeszcze w listopadzie 2022 r. "Washington Post" podał, że rosyjscy i irańscy negocjatorzy sfinalizowali umowę podczas spotkania w Iranie na początku tamtego miesiąca. Już wówczas transferowano projekty i kluczowe komponenty, aby rozpocząć produkcję w ciągu kilku miesięcy. O rosyjsko-irańskich konszachtach, które mogą przerodzić się w "pełnoprawne partnerstwo obronne" administracja Joego Bidena ostrzegała już w grudniu. Wówczas Biały Dom twierdził, że powstały wstępne plany budowy fabryki. Jak widać realizacja postępuje w podobnym tempie jak podejmowanie przez Niemców decyzji w sprawie dostaw Leopardów 2.
Nowa fabryka ma wyprodukować co najmniej 6 tys. maszyn w nadchodzących latach (nie wiadomo jednak ilu). Budowanie zakładu produkcyjnego czy montażowego od podstaw będzie nie lada wyzwaniem logistycznym i zapewne obiekt nie powstanie w najbliższych tygodniach. Wszystko więc wskazuje, że budowa fabryki nie będzie mieć natychmiastowego wpływu na równowagę sił na Ukrainie. Wszystko wskazuje na to, że Rosja rozpocznie nową ofensywę w nadchodzących tygodniach, być może nawet 24 lutego, biorąc pod uwagę zamiłowanie zbrodniarza wojennego, którego zwykliśmy nazywać prezydentem Rosji, do różnego rodzaju rocznic.
Sojusz wzgardzonych
Rosja i Iran nadal pogłębiają i tak już bliskie relacje na różnych frontach. Oba kraje niedawno połączyły międzybankowe systemy przesyłania wiadomości, torując drogę wszystkim irańskim bankom do zawierania transakcji z rosyjskimi pożyczkodawcami, co być może jest wstępem do transferu uzbrojenia. Sektory bankowe obu krajów obłożono surowymi międzynarodowymi sankcjami.
Moskwa otrzymała karę za rozpętanie wojny w Ukrainie, zaś Teheran – za rozwój programu nuklearnego i niechęć do osiągnięcia porozumienia w tej kwestii z Zachodem. Kooperacja dwóch pariasów nie dotyczy jedynie bezzałogowych systemów latających. Iran zgodził się dostarczyć Moskwie pociski balistyczne, ale jak dotąd nic nie wskazuje na to, by Teheran wysłał je do Rosji. Sekretarz stanu USA Antony Blinken ostro skrytykował Teheran za pomoc okazaną Rosji w wojnie w Ukrainie.
– Iran stał się teraz głównym wojskowym sponsorem Rosji – powiedział Blinken. – Islamska republika musi zaprzestać wspierania niesprowokowanej rosyjskiej agresji na Ukrainę. My nadal będziemy używać wszelkich dostępnych narzędzi, aby zakłócać współpracę obu stron opóźniać transfery uzbrojenia oraz nakładać dodatkowe obostrzenia na podmioty zaangażowane we współpracę irańsko-rosyjską.
Być może szef amerykańskie dyplomacji w zawoalowany sposób przekazał informację, kto stoi za atakiem na fabrykę uzbrojenia w Isfahanie, który 28 stycznia przeprowadziły trzy (lub cztery quadrocoptery). Być może produkowano tam głowice bojowe do samolotów pocisków Szahed 136, ale większe prawdopodobieństwo, że był związany ze strategicznym irańskim programem rakietowym. Oznaczałoby to ostrzeżenie dla Teheranu, że pomoc Rosji będzie mieć swoją cenę, niejednokrotnie wysoką.
Ajatollahowie jednak liczą na to, że benefity znacznie przewyższą straty. Teheran otrzyma 24 wielozadaniowe samoloty bojowe Su-35E, pierwotnie przeznaczone dla egipskich wojsk lotniczych. Sprzęt z zielono-biało-czerwonymi kokardami trafi do 8. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Isfahanie. Jeśli wierzyć pojawiającym się informacjom pierwsi irańscy piloci mieli odbyć szkolenia wiosną ubiegłego roku. Niepotwierdzone informacje mówią, że wyszkoliło się około trzydziestu pilotów. Dostawy Su-35E mogą się ziścić z uwagi na chęć utrzymywania dobrych relacji międzypaństwowych oraz dysponowania maszynami, które miały być pierwotnie dostarczone do Egiptu (z zakupu samolotów tego typu zrezygnowały też Indonezja i Algieria).
Od niemal czterech lat do niedawna cyklicznie podnoszony był temat sprzedaży dwudziestu czterech samolotów wielozadaniowych Su-57. Rosjanie mieli zaoferować maszyny wraz z uzbrojeniem, w tym pociskami hipersonicznymi, a transfer uzbrojenia miał kosztować trzy miliardy euro. Za część finansowania miałby odpowiadać rosyjski kredyt. Z tego nic nie wyszło i prawdopodobnie już nie wyjdzie. Teheran ma jednak nóż na gardle i rosyjskie maszyny – w tym przypadku Su-35E – byłyby na wagę złota.
Irańskie lotnictwo wojskowe w siedemnastu niepełnowartościowych eskadrach posiada myśliwce F-5E i F-4D/E, Chengdu F-7, wyremontowane F-14 Tomcaty, Su-22, MiG-i-29 i szkolno-bojowe Mirage’e F1BQ, a więc samoloty, które potencjałem odstają od współczesnych samolotów bojowych. Lotnictwo wojskowe kraju ajatollahów potrzebuje około 200 myśliwców. Samoloty Kousar – niemal wierna kopia amerykańskich dwumiejscowych F-5F – z powodu słabej wartości bojowej i małej liczby wyprodukowanych egzemplarzy nie nadawały się do przejęcia pałeczki. Słuch o myśliwcu Ghaher-313 (Zdobywca) zaginął jeszcze przed oblotem. Podobny los spotkał samolot HESA Szafagh.
Islamska Republika Iranu jest też zainteresowana systemami przeciwlotniczymi i przeciwrakietowymi S-400 Triumf (niezwykle potrzebnymi do zapewnienia ochrony irańskim obiektom nuklearnym, łakomemu kąskowi dla rosyjskiego lotnictwa wojskowego) czy czołgami podstawowymi T-90MS. Negocjacje odnośnie do tych ostatnich trwały (a być może nadal trwają) od 2016 roku. Do tej pory nie doszło do sprzedaży tego uzbrojenia, najpierw w powodu embarga na eksport uzbrojenia ofensywnego do Iranu, a potem – ograniczonych wydatków budżetowych.
Kręgosłupem wojsk pancernych są przestarzałe czołgi podstawowe T-72S, których obecnie na stanie jest około 1500 sztuk w różnej kondycji technicznej. Większość jednak prezentuje nikły potencjał bojowy, a duża część została skanibalizowana, aby utrzymać sprawność innych maszyn.
Nadzieją miał być czołg podstawowy Karrar. W lipcu 2018 r. irańskie media państwowe podały, że ministerstwo obrony zamierza pozyskać nawet 800 sztuk w ramach modernizacji tamtejszych sił zbrojnych (Artesz). Prawdopodobnie trafił do służby w listopadzie 2020. Rok później miał trafić na wyposażenie pododdziałów pancernych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Większość pojawiających się informacji jest jednak trudna do zweryfikowania.
Biorąc pod uwagę powyższe kondycja irańskich sił zbrojnych delikatnie mówiąc nie jest najlepsza. Współpraca z Rosją (czy w perspektywie z Chinami) w obliczu obecnej sytuacji geopolitycznej jest więc na wagę złota. Czy jednak Moskwa – kolos na glinianych nogach – jest zdolna do tego, aby podnieść irańskie wojsko z zapaści technicznej?
Andrzej Pawłowski, dziennikarz konflikty.pl