AH‑1Z Viper dla Polski? Mielibyśmy już trzy zupełnie różne, nowe śmigłowce
PGZ poinformowała o podpisaniu listu intencyjnego z firmą Bell na serwisowanie i obsługę śmigłowców szturmowych Viper, które miałyby być wybrane w programie "Kruk". Jeśli do tego dojdzie, to polska armia będzie miała kolejny, zupełnie nowy rodzaj śmigłowca. To wcale nie musi być dobra informacja.
06.02.2020 | aktual.: 06.02.2020 16:50
Na koszt nowego sprzętu wojskowego składa się wiele czynników. Cena samego sprzętu, w tym wypadku śmigłowca, to tylko jedna, choć zasadnicza składowa. Oprócz tego dochodzi koszt przygotowania odpowiedniej infrastruktury, centrów serwisowych, zakupu części zapasowych już na samym początku oraz szkolenie załogi i personelu naziemnego.
Jeśli kupuje się kilka maszyn od tego samego producenta, to można zaoszczędzić na kosztach niezwiązanych bezpośrednio z samymi maszynami. Dodatkowe oszczędności można znaleźć, jeśli różne maszyny są do siebie częściowo podobne. Z takiego właśnie założenia wyszedł Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych (US Marines), które potrzebowało śmigłowców transportowych oraz śmigłowców szturmowych, ale chciało do maksimum ograniczyć koszty.
Podobna idea przyświacała twórcom Bell AH-1 Cobra, który to sprzęt wykorzystywał silnik, przekładnię i wirnik transportowego śmigłowca Bell UH-1 (nazwany potocznie "huey"). Oszczędności związane z takim rozwiązaniem są oczywiste.
Czeski przykład
Od połowy ubiegłego wieku, kiedy huey'e i cobry rozpoczynały służbę w Armii i Piechocie Morskiej Stanów Zjednoczonych, oba śmigłowce przeszły gruntowną przebudowę. Dziś ich kolejne wersje noszą nazwy UH-1Y Venom (transportowy) i AH-1Z Viper (szturmowy). Nie zmieniło się jedno: założenie, że śmigłowce mają mieć jak najwięcej wspólnych elementów. Venom i Viper w 85 proc. zbudowane są z tych samych komponentów.
Na taki tandem śmigłowców zdecydowały się Czechy, które w ubiegłym roku zakupiły cztery szturmowe Vipery i osiem transportowych Venomów. Łącznie Czesi zapłacą za 12 maszyn 646 mln dolarów.
Korzystanie ze śmigłowców tej samej rodziny ma wiele plusów, od kosztów serwisu po szkolenie i uniwersalność załogi i obsługi. Tymczasem polskie siły zbrojne są na etapie dodawania kolejnych modeli maszyn w żaden sposób ze sobą niespokrewnionych. W Polsce największą liczbowo grupę stanowią śmigłowce posowieckie. To małe, jednosilnikowe Mi-2, duże transportowe Mi-8/Mi-17 i szturmowe Mi-24.
Zobacz także
Oprócz tego dużą grupę stanowią polskie W3-Sokół produkowane przez PZL Świdnik w różnych wersjach. Marynarka Wojenna, oprócz ratowniczych Sokołów i Mi-14 (wariant Mi-8), dysponuje dwoma pokładowymi śmigłowcami Kaman SH-2G, które dostaliśmy od Amerykanów razem z fregatami rakietowymi Oliver Hazard Perry. Ale te ze względu na zakończenie ich produkcji i brak możliwości serwisowych niedługo będą musiały zostać wycofane ze służby. Marynarka Wojenna niedługo otrzyma zupełnie nowe śmigłowce AW101 przystosowane do ratownictwa morskiego i misji zwalczania okrętów podwodnych.
Szkoła lotnicza w Dęblinie dysponuje małymi śmigłowcami SW-4 Puszczyk, które tak jak Sokoły produkowane są w Świdniku. Natomiast wojska specjalne otrzymały śmigłowce Black Hawk budowane w zakładach PZL Mielec.
Zobacz także
Do trzech razy sztuka
Jeśli ziściłyby się nadzieje Polskiej Grupy Zbrojeniowej, wyrażone w liście intencyjnym z firmą Bell, a Polska kupiłaby AH-1Z Viper, to byłby to trzeci rodzaj nowego śmigłowca (obok Black Hawków i AW101), a ósmy w ogóle. Trzeba jednak zaznaczyć, że większość poradzieckich śmigłowców oraz pokładowe Kamany w niedalekiej przyszłości mają zostać wycofane ze służby.
Polska oczywiście mogłaby pójść w ślady Czech i zdecydować się na parę Venom-Viper, a firma Bell bardzo chętnie rozszerzyłaby swoją obecność w tej części Europy. Z tym może być jednak problem. Walka o przetarg na śmigłowce transportowe i wielozadaniowe dla Polski jest niezwykle zażarta. Swoje fabryki mają w naszym kraju dwaj globalni producenci śmigłowców: Sikorsky (spółka córka Lockheed Martin) w Mielcu oraz Leonardo w Świdniku.
Obie firmy już teraz wygrały przetargi na dostawy śmigłowców dla Polski (Leonardo i Świdnik AW 101 dla Marynarki Wojennej RP, a Sikorsky i Mielec Black Hawki dla sił specjalnych oraz policji)
. Na pewno będą walczyć też o kontrakt na śmigłowce wielozadaniowe.
Atutem śmigłowca AH-1Z jest jego "dojrzała" konstrukcja. Chociaż ten konkretnie model wszedł do służby w 2010, to bazuje na doświadczeniu śmigłowców szturmowych produkowanych od 1965 roku (Cobra i SuperCobra), z których wszystkie brały udział w ciężkich konfliktach zbrojnych od Wietnamu po Irak. Takim doświadczeniem nie może już się pochwalić firma Leonardo, której proponowany śmigłowiec szturmowy jest dopiero w fazie prototypowej.
Z punktu widzenia Polski może się jednak okazać, że to właśnie Leonardo może zaproponować ciekawszą ofertę. Ze względu na posiadanie zakładów PZL Świdnik Polska mogłaby wejść w proces budowania śmigłowców zarówno dla siebie, jak i w przyszłości na eksport. W przypadku firm Bell i śmigłowców Venom Polska kupiłaby towar "z półki", a jedyne czynności wykonywane w Polsce dotyczyłyby serwisowania i ewentualnej rozbudowy.
Wojsko Polskie chce kupić śmigłowce szturmowe w ramach programu "Kruk. Do tej pory mówi się głośno o czterech oferentach: Bell z AZ-1H Venom, Boeing z AH-64 Apache, Airbus ze śmigłowcem Tiger, Leonardo z prototypowym AW249 i turecki Turkish Aerospace Industries z T-109 Atak. Program "Kruk" miałby ruszyć w tym roku. W jego ramach MON chce kupić dwie eskadry śmigłowców szturmowych, z czego pierwsza miałaby być dostarczona do 2026 roku.