Żyjemy krócej, a powinniśmy żyć dłużej. Lekarze i naukowcy wskazują winnego
10.12.2019 13:59, aktual.: 10.12.2019 16:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Musimy pracować dłużej, bo zwiększa się długość życia - bardzo często taki argument pojawia się w politycznych dyskusjach o podwyższaniu wieku emerytalnego. Przez długi okres rzeczywiście tak było, ale ostatnie badania wskazują na to, że postęp zahamował.
W internecie popularny jest mem z Gagarinem. Pierwszy człowiek w kosmosie dzwoni do swoich przodków, by dowiedzieć się, czy w 2019 roku ludzkość już zamieszkuje Marsa. W słuchawce słyszy odpowiedź, że Ziemia jest płaska - tyle z postępu, w jaki dawniej można było wierzyć. Gdyby Walt Disney rzeczywiście dał się zamrozić w oczekiwaniu na lek na raka, mógłby stać się bohaterem podobnego żartu. W 2019 dopytywałby współczesnych, czy człowiek jest już nieśmiertelny, a dowiedziałby się, że długość życia się skraca.
Jeszcze w 2014 roku średnia długość życia w Stanach Zjednoczonych wynosiła 78,9 lat. W 2017 już 78,6, jak wykazały opublikowane pod koniec listopada badania "The Journal of the American Medical Association".
Podobny trend widać w Wielkiej Brytanii. Tamtejszy urząd statystyczny szacuje, że badania sprzed pięciu lat są już nieaktualne. Wówczas uważano, że dziewczynki będą żyły prawie 94 lata, a chłopcy - przynajmniej 90. Z najnowszych danych wynika, że przeciętna oczekiwana długość życia wynosi dla dziewczynek 90 lat, a dla chłopców - 87,8 lat.
Raport "British Medical Journal" z 2018 roku alarmował - w większości z 18 najbardziej rozwiniętych krajów zatrzymuje się lub nawet spada przeciętna oczekiwana długość życia. Zmianę wyraźnie widzimy na grafice, którą pokazuje Google, gdy wpiszemy "długość życia w USA". Wykres przez lata piął się w górę, aż w końcu - w 2014 - zaczyna opadać.
Problem dotyczy też Polski. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego opublikowanych w lipcu 2019 roku wynikało, że przeciętne trwanie życia mężczyzn w Polsce wyniosło 73,8 lat, natomiast kobiet 81,7 lat. Wprawdzie Polacy żyją dłużej niż w 1990 roku, ale w ostatnich dwóch latach zaobserwowano spadek. W 2018 r. oczekiwane trwanie życia było krótsze niż w 2016 r. o około 0,1 roku w przypadku mężczyzn i o blisko 0,3 roku dla kobiet.
Dlaczego szybciej umieramy?
Logika podpowiada coś zupełnie odwrotnego - powinniśmy żyć dłużej. Co się dzieje? Zdaniem autorów dokumentu HBO "Zestresowany naród" zabójczą rolę odgrywa stres. W Stanach Zjednoczonych powstał nawet termin "śmierć z rozpaczy". Zgony spowodowane nadużywaniem leków czy alkoholu, a także rosnąca liczba samobójstw, to efekt nieradzenia sobie z rzeczywistością. Z coraz większym bezrobociem czy niespełnionymi oczekiwaniami. Zjawisko jest tak powszechne, że "śmierci z rozpaczy" jest tyle, co wszystkich zgonów spowodowanych AIDS od początku epidemii w USA.
Wzrost uzależnień od leków zauważono w tych stanach, gdzie upadał przemysł i zamykano fabryki. Umierali ludzie "w sile wieku", w przedziale od 20 do 60 lat.
Jeden z najbardziej wstrząsających momentów w dokumencie to scena, w której jeden z lekarzy zauważa, że z "perspektywy darwinowskiej mamy do czynienia z odsiewaniem jednostek, które najgorzej przystosowują się do stresorów psychologicznych". To, że ludzie są coraz bardziej zestresowani, jest swego rodzaju kolejnym etapem ewolucji.
"Światu źle to wróży"
Ale stres sprawia, że nie tylko żyjemy krócej. Żyjemy też w bardziej niebezpiecznym otoczeniu. Jeden z neurobiologów w "Zestresowanym narodzie" mówi o wpływie przewlekłego stresu na korę czołową. Stres upośledza funkcje wyższe, w tym empatię. Empatia spada, kiedy jesteśmy zestresowani. "Światu źle to wróży" - stwierdza ekspert.
Co gorsza, stres zaczyna się już od najmłodszych lat. Psycholog dr hab. Anna Zawadzka ostrzega, że młodzież, która uważa, że celem życia jest bogactwo czy sukces finansowy, odczuwa więcej niepokoju. Narażona jest też na ryzykowne zachowania jak picie alkoholu i zażywanie narkotyków. Słowa polskiej psycholożki łączą się więc z wynikami badań zagranicznych naukowców, którzy zauważają, że współczesny styl życia nam po prostu szkodzi.
Czy istnieje sposób, aby przerwać złą passę i sprawić, że mimo niesprzyjających warunków przechytrzyć szybszą śmierć? Naukowcy od lat sugerują, że istnieją sposoby, które mogą zapewnić "długowieczność".
Jak żyć dłużej? Jest jeden interesujący sposób
W tego typu poradnikach zawsze na pierwszych miejscach są ćwiczenia, ograniczenie używek, zdrowa dieta i długi sen - przynajmniej osiem godzin dziennie. Szczególnie odstawienie alkoholu może mieć zbawienne skutki. Od początku XXI wieku Rosja odnotowała znaczny spadek poziomu ogólnego spożycia alkoholu, a ostatni przegląd dostępnych badań wskazuje, że nastąpił równoległy, gwałtowny spadek śmiertelności.
Lepsze powietrze to dłuższe życie - dowiedli ostatnio Czesi. Żyją dłużej od Polaków, a jako jedną z przyczyn naukowcy wskazują o wiele mniejszy wskaźnik zanieczyszczeń powietrza.
Tyle że dla wielu tego typu rady są jak poradniki miliarderów, którzy śpią 4 godziny, czytają dużo książek i dzięki temu odnieśli sukces. Brzmi świetnie, ale trudno przełożyć to na swoje życie. Podobnie może być z lepszą dietą czy dłuższym snem - nie zawsze to możliwe. Czy skazani jesteśmy na krótsze życie?
Niekoniecznie. Dokument "Zestresowany naród" przypomniał przypadek amerykańskiej miejscowości Roseto. We włoskiej społeczności występowało mniej chorób serca czy dwa razy mniej zawałów niż gdzie indziej w Stanach Zjednoczonych. Mimo że liczba wypalonych papierosów czy też poziom cholesterolu nie odbiegał od krajowej normy. Uznano, że kluczem do zdrowia jest wspólnota i jej wsparcie.
Co ciekawe, Roseto przestało być zdrowym punktem na mapie USA, kiedy mieszkańcy przyjęli typowy amerykański styl życia. Wszystkie typowe choroby zaczęły nękać środowisko. Co jednak ważniejsze, podobne obserwacje co w Roseto da się zauważyć we wspierających się społecznościach Latynosów - żyjących dłużej niż biali i czarni w USA.