Długo dziś spaliście? Właśnie dlatego wkurzyliście wielkie korporacje
Nie masz konta na Facebooku? Gardzisz produktami Apple’a? Nie dajesz śledzić się Google’owi? Może jednak lepszą formą walki z wielkimi korporacjami będzie po prostu… dłuższy sen. Giganci chcą, byśmy spali jak najmniej.
Nawet w wirtualnym świecie do snu niezbędny jest spokój i bezpieczeństwo. Grający w gry RPG wiedzą, że ich postać nie zaśnie, jeśli gdzieś w pobliżu czai się wróg. Ta drobna zasada występująca w wielu produkcjach pokazuje dawny stosunek do snu, nie tylko w świecie technologii. Dawny, bo przecież dziś, jako że jesteśmy otoczeni gadżetami, lepiej opisuje go “tryb czuwania”. Telefony, komputery, konsole, zegarki niby odpoczywają, ale cały czas są gotowe do działania. Wzór do naśladowania - człowiek nie może być wyłączony, nie odpoczywa, nie ładuje sił, ale stale czuwa, bo za chwilę znowu musi być w użyciu. Współczesny świat właśnie tego od nas oczekuje.
“Sen stanowi irracjonalny, irytujący dowód na to, że istoty żywe nie mogą się całkowicie podporządkować rzekomo nieodpartym siłom nowoczesności" - pisze Jonathan Crary w eseju “24/7. Późny kapitalizm i koniec snu”.
Sen - wróg wielkich korporacji
Ile godzin dzisiaj spaliście? Najbardziej szczęśliwi powiedzą, że ponad 10, niektórzy, że około 8-9, pragnący kawy odpowiedzą, że mniej niż 6. A to oznacza, że przez ten czas nic nie kupiliście, niczego nie oglądaliście, minuty zmarnowane w łóżku, a nie na stronie internetowej. Producenci, twórcy serwisów i aplikacji, usługodawcy tacy jak Spotify czy Netflix - wszyscy oni codziennie walczą o każdą sekundę, byśmy spędzili ją u nich, a nie u konkurencji. Wielu uważa, że dziś właśnie to ważniejsze jest od odsłon. Tymczasem w nocy wszyscy przegrywają ze snem.
“Sen jest wszechobecnym, choć niewidocznym świadectwem czasów przednowoczesnych, z których jeszcze w pełni nie wyszliśmy, oraz rolniczego porządku, który zaczął zanikać czterysta lat temu. Skandaliczność snu polega na tym, że wymusza on na nas życie w naprzemiennym cyklu światła słonecznego i nocnego mroku, aktywności i wypoczynku, pracy i regeneracji sił, który to rytm w innych dziedzinach został już zupełnie zarzucony lub zneutralizowany” - twierdzi Crary w swoim eseju.
Walka ze snem jednak trwa. I wygląda na to, że człowiek nie ma zbyt wielu szans. Zaczęło się od fabryk, które dzięki elektryczności mogły przejść na nocną zmianę i pracować 24 godziny na dobę. Nawyki ludzi z czasem zmieniło radio, potem telewizja. Dziś o naszą uwagę walczą smartfony, konsole, zegarki. Z badań wynika, że patrzenie przed snem w świecący ekran sprawia, że śpimy gorzej. Trudniej zasypiamy, czujemy się niewyspani, mózg ma wrażenie, że dzień się jeszcze nie skończył. W ostateczności sen jest krótszy, a my stajemy się głupsi, bo niedosypanie ogłupia. “Sześć godzin snu jest tak samo szkodliwe jak brak snu” - alarmowal portal crazynauka.pl, powołując się na badania naukowców.
Jeśli nie wierzycie, że wielkie korporacje chcą wyrwać wam godziny snu, to przypomnijcie sobie tak zwane “nocne premiery”. Coraz częściej gry, filmy czy nowy sprzęt wypuszcza się po północy. Z niespania płyną więc korzyści - mamy coś jako pierwsi, czujemy się wyjątkowi. Ale nie śpimy, czekamy i czuwamy - wszystko po to, by zgarnąć nowy produkt.
Zaburzanie tradycyjnego rytmu powoduje, że “nocna premiera” jest wyjątkowa. Ale też pokazuje, że we współczesnym świecie dzień jest już zagospodarowany. Czy głośna premiera w kinie przyciągnęłaby uwagę, gdyby odbywała się o 18:00? Dlatego trzeba zawłaszczyć noc.
Tylko bogaci śpią
Najwięksi fani “Gry o Tron” czekają do 3:00 w nocy, by zobaczyć nowy epizod od razu, natychmiast. Jasne, wynika to z różnicy czasu, bo w Ameryce oglądają go o “ludzkiej” porze. Ale to pokazuje zasady gry: bogatszy, większy rynek jest uprzywilejowany. .
Niby wszystko jest na żądanie, dostępne od razu, jednak biedniejsi - czyli mniejsze rynki - muszą się dostosować. Chcąc mieć wrażenie, że uczestniczą w “wydarzeniu” na tych samych zasadach, zarywają noce, by zobaczyć serial czy konferencję, na której pokazane zostaną nowe sprzęty. Płacimy własnym snem, własnym zdrowiem, za zaszczyt bycia na bieżąco. Za to, by firmy wyświetliły nam więcej reklam i wcisnęły nowy produkt.
W Hiszpanii jeszcze kilka lat temu topowe mecze rozgrywane były o 22:00. Obecnie najpopularniejszą porą jest 16:00 - bo to najlepsza godzina z punktu widzenia chińskiego widza, który dzięki temu nie musi zarywać nocki. Sponsorzy z Azji mają pieniądze, więc to oni decydują, komu ma być wygodniej. Bogaci mogą spać, biedni muszą czuwać, żeby nic ich nie ominęło.
W nowoczesnym świecie niespanie się opłaca. Moglibyśmy mieć więcej czasu “dla siebie”. Twórcy gadżetów, mających na celu polepszenie jakości snu, obiecują nam, że będziemy bardziej wydajni, a na dodatek mniej zmęczeni. “Dobry sen” to nie jest długi sen - raczej efektywny, trwający cztery godziny, ale za to dający więcej sił. Możemy udawać, że nadwyżkę godzin przeznaczymy na naukę nowego języka albo przeczytamy kilkadziesiąt mądrych stron więcej - i nawet jeśli rzeczywiście na coś takiego sobie pozwolimy, to część “odzyskanych” godzin przeznaczymy na oglądanie seriali, słuchanie muzyki, granie, zabawę w aplikacji, być może przeglądanie nowych produktów, które w końcu kupimy. Wiadomo, kto na tym zyska.
Sen jak Netflix
Snu nie da się (jeszcze) wyeliminować, więc próbujemy nim zarządzać. “Sen powszechnie ukazuje się jako coś w rodzaju oprogramowania medialnego czy kontentu, do którego można uzyskać dostęp za pomocą odpowiednich urządzeń” - zauważa Crary. I rzeczywiście: są aplikacje budzące w odpowiednim momencie. “Zdrowotne” aplikacje monitorują sen, by wycisnąć z niego jeszcze więcej. Wielu próbuje nauczyć się świadomego snu - i śnić o tym, o czym się chce. Robi się wszystko, by sen był czymś w rodzaju usługi - jak Netflix, wyświetlał na żądanie to, na co mamy ochotę. Przy okazji możemy wierzyć, że mamy na coś wpływ.
Niespanie teoretycznie opłaca się wszystkim. W końcu każdy chciałby, by doba była dłuższa, choć to my naiwnie wierzymy, że tylko byśmy na tym zyskali. Ale zgadzamy się się, ze niespanie jest wartościowe. Serwisy bardzo często przygotowują zestawienia wybitnych jednostek, które śpią mniej niż sześć godzin dziennie. Chcesz być jak szef Facebooka? Nie marnuj czasu na sen!
Z ciekawości zajrzałem na twitterowy profil polskiego oddziału Netfliksa. Wiele żartów i memów związanych jest z niespaniem - sen jest dla słabych, lepiej oglądać seriale. Można potraktować to jako dowcip, zabawną kampanię promocyjną, ale przekaz jest prosty: spanie = strata czasu. I możemy się śmiać, dopóki nie dojdzie do nas, że przecież Netflix naprawdę liczy na to, że będziemy zarywać noce.
Śpisz, przegrywasz
Z kolei w “zabawnych” - bo niby ironicznych, ale prawdziwych - memach o depresji spanie jest wybawieniem od męki codziennego życia. Nie masz chęci do życia, więc śpisz. Poddajesz się, czyli chcesz leżeć w łóżku. Pragnienie snu wynika z tego, że w rzeczywistości nie możesz znaleźć niczego dla siebie. Przegrywasz i dlatego chcesz spać. Jesteś aktywny, więc chcesz spać jak najkrócej, by mieć więcej czasu. A najlepiej by było, jakbyś nie spał w ogóle. Tylko kto tak naprawdę na tym skorzysta?