Wunderwaffe (3). Tygrys – najlepszy czołg II wojny światowej czy kosztowny cud techniki?
Tygrys to prawdopodobnie najbardziej ikoniczny czołg drugiej wojny światowej. Kanciasta, trudna do pomylenia sylwetka, potężna siła ognia i solidne opancerzenie stały się fundamentem legendy o niemieckiej pancernej superbroni.
Pierwszy niemiecki czołg ciężki
Niemiecka broń pancerna jest powszechnie kojarzona z potężnymi czołgami o silnym uzbrojeniu i mocnym pancerzu. Nie jest to w pełni wierny obraz. Swoje największe sukcesy militarne Niemcy osiągnęli, dysponując czołgami lżejszymi i gorszymi, niż ich przeciwnicy.
Choć od lat 30. Niemcy prowadzili badania i prace studyjne nad ciężkimi czołgami, to do 1943 roku III Rzesza nie dysponowała żadnym seryjnym pojazdem tej klasy. Namiastką ciężkich czołgów było 5 eksperymentalnych maszyn Neubaufahrzeug, z których 3 – bez większego powodzenia – testowano podczas walk w Norwegii. Na dwóch eksperymentalnych podwoziach, planowanych dla ciężkiego czołgu Henschel VK 3001 (H), zbudowano także ciężkie niszczyciele czołgów Sturer Emil.
Tygrys (pełna nazwa: Sonderkraftfahrzeug 181 Panzerkampfwagen VI Tiger Ausf. H1), choć projektowany jeszcze przed atakiem na ZSRR, był odpowiedzią na problemy Wehrmachtu na froncie wschodnim.
Podczas walk z Rosjanami niemieckie wojska musiały mierzyć się z maszynami takimi, jak KW-1, KW-2 czy T-34. Było to poważnym problemem, bo III Rzesza nie miała wówczas żadnego czołgu, który pod względem parametrów technicznych byłby dla sowieckich maszyn co najmniej równorzędnym przeciwnikiem.
Tygrysy (a także debiutujące pół roku po nich Pantery) miały zmienić tę sytuację i bywają zaliczane do Wunderwaffe – cudownej broni, która miała odmienić losy II wojny światowej na korzyść Niemiec.
Wielkie nadzieje, nieudany debiut
Wprowadzeniu do walki nowego typu czołgu towarzyszyły wielkie nadzieje. Nie były one bezpodstawne – na przełomie 1942 i 1943 roku Tygrys górował nad czołgami przeciwników zarówno uzbrojeniem, jak i opancerzeniem.
Mimo tego bojowy debiut tego sprzętu był nieudany. Tygrysy zostały rzucone do walki pod Leningradem, gdzie w trudnym i zalesionym terenie nie miały szansy wykorzystać swoich atutów.
Na domiar złego początkowo Tygrysy były kierowane do walki po kilka sztuk, co nie przyniosło żadnych sukcesów. Przeciwnie – stracono w sumie kilkanaście czołgów, a istnienie Tygrysa przestało być dla Rosjan tajemnicą.
Nie jest znana przyczyna skierowania nowych maszyn pod Leningrad zamiast np. z pomocą dla sił okrążonych w tym czasie pod Stalingradem. Niewykluczone, że w tym drugim przypadku ciężkie czołgi zdołałyby przerwać pierścień sowieckiego okrążenia i uratować wojska gen. Paulusa, zapobiegając tym samym pierwszej wielkiej klęsce Wehrmachtu na Wschodzie.
Co gorsza, już w styczniu 1943 jeden egzemplarz wpadł w rosyjskie ręce, a kolejnego Tygrysa zdobyli Brytyjczycy podczas walk w północnej Afryce. Zanim Niemcy wyprodukowali Tygrysy w liczbie, która mogłaby wpłynąć na losy bitew, istnienie nowej broni zostało ujawnione, a przeciwnicy mogli przeanalizować mocne i słabe strony czołgu i opracować taktykę walki z nim.
Gdy Tygrysy zaczęły być dostępne w większych ilościach, trafiły do samodzielnych batalionów czołgów ciężkich. Zamiast planowanej roli sprzętu zmieniającego losy kolejnych kampanii, przypadła im jednak - wymuszona coraz trudniejszą sytuacją III Rzeszy - funkcja pancernej "straży pożarnej", kierowanej na newralgiczne, najbardziej zagrożone odcinki frontu.
Ferdinand: bunkier na gąsienicach
Przed rozpoczęciem seryjnej produkcji Tygrys był rozwijany jako dwa konkurencyjne projekty - przez firmę Henschel i Ferdinanda Porschego. Ponieważ wygrał projekt Henschela, a istniało już kilkadziesiąt wyprodukowanych wcześniej podwozi do wersji Porschego, postanowiono wykorzystać je do budowy ciężkiego działa pancernego. Na cześć projektanta nazwano je Ferdinandem.
Ferdinandy z innowacyjnym, elektrycznym napędem (silnik spalinowy zasilał prądnicę) były prawdziwymi bunkrami na gąsienicach. Chronione od przodu przez 20 cm pancernej stali, w praktyce były niemal niewrażliwe na ostrzał przeciwnika – pod warunkiem, że przyjmowały go na przedni, gruby pancerz.
Pancerz boczny tych potężnych pojazdów, choć nadal solidny, był jednak znacznie cieńszy (80 mm), co w połączeniu z niewielką manewrowością sprawiało, że atakowany z boków Ferdinand mógł zostać zniszczony.
Powolna, wielka maszyna była też wymarzonym celem dla lotnictwa. W sumie powstało tylko 90 pojazdów tego typu. Około połowa z nich została z czasem zmodernizowana – działa po modernizacji nosiły nazwę Elefant.
Sturmtiger
Podwozie Tygrysa posłużyło także jako nośnik bardzo nietypowego, specjalistycznego uzbrojenia – moździerza rakietowego 38cm SturmMörser RW61 L/5.4. Była to potężna broń, zbudowana w wyniku doświadczeń zdobytych podczas walk ulicznych m.in. w Stalingradzie.
Jej zadaniem było wsparcie piechoty, podczas walk w mieści. Służył do tego potężny moździerz kalibru 380 mm. Jego ważące nawet 350 kg pociski były w stanie zniszczyć jednym trafieniem uliczne barykady czy całe budynki.
W ciągu ostatnich dwóch lat wojny Niemcy wyprodukowali zaledwie 18 egzemplarzy Sturmtigera – wszystkie powstały na podwoziach Tygrysów, wycofanych z powodu uszkodzeń do zakładów remontowych. Broń tego typu została użyta przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego.
Tygrys, który zniszczył cały pułk pancerny
Prawdopodobnie najsłynniejszym epizodem II wojny światowej, w którym wziął udział Tygrys, była – poza wielkimi starciami na froncie wschodnim - bitwa o normandzkie miasteczko Villers-Bocage, choć w jej przypadku właściwszym słowem wydaje się "masakra".
Wszystko za sprawą faktu, że to właśnie wówczas samotny Tygrys, dowodzony przez niemieckiego asa pancernego, Michaela Wittmanna, w ciągu 15 minut wyeliminował z walki brytyjski pułk pancerny. Wittmanowi przypisuje się zniszczenie wówczas około 20 pojazdów pancernych (nie tylko czołgów). Kolejne – około 10 – zniszczyły inne, włączające się do walki Tygrysy.
Wśród historyków nie ma jednak zgody co do faktycznej skali sukcesu, odniesionego pod Villers-Bocage przez pancerniaków Michaela Wittmana. Choć zniszczyli wiele brytyjskich pojazdów, większość z nich stanowiły samochody pancerne i lekkie czołgi. Maszyn, które faktycznie mogłyby nawiązać z Tygrysami realną walkę, było tylko kilka.
Tygrysy w Powstaniu Warszawskim
Przekonanie o znacznej liczbie Tygrysów, użytych przez Niemców w czasie Powstania Warszawskiego, jest dość popularne. Zapewne niemały wpływa na to ma jedna z powstańczych piosenek – "Pałacyk Michla", gdzie padają słowa "Choć na Tygrysy mają Visy". Nie brakuje także raportów, w których niemieckie czołgi dowolnych typów są określane mianem Tygrysów.
Opinie te nie wytrzymują konfrontacji z faktami. Najprawdopodobniej w walkach wzięło udział tylko 5 czołgów tego typu. Były one użyte przez krótki czas – przyjechały do Warszawy transportem kolejowym 31 lipca by dołączyć do walczącej pod Warszawą 3 Dywizji Pancernej SS Totenkopf. W mieście zastał je wybuch Powstania i do 4 sierpnia ostrzeliwały pozycje powstańców na Mokotowie, a także osłaniały przerzut niemieckich rannych.
Powstańcy najprawdopodobniej zniszczyli jeden z nich, a drugi uszkodzili. Pozostałe Tygrysy zostały 4 sierpnia wycofane. W mieście lepiej sprawdzał się sprzęt innego typu, a używanie cennych, ciężkich czołgów mijało się z celem.
Najlepszy czołg II wojny światowej?
Tygrys od dziesięcioleci budzi emocje entuzjastów broni pancernej. Jako pokaz możliwości inżynierów był bez wątpienia imponujący i – w momencie bojowego debiutu – górował nad sprzętem przeciwnika. Czy jednak faktycznie zasługuje na miano najlepszego czołgu II wojny światowej?
Ocena Tygrysa zależy przede wszystkim od przyjętych kryteriów. Był godnym reprezentantem niemieckiej myśli technicznej z połowy II wojny światowej, ale niekoniecznie najlepszym sprzętem do wygrywania wojen.
Istotne są bowiem nie tylko odporność pancerza czy siła uzbrojenia, ale tak przyziemne kwestie, jak choćby zużycie paliwa czy masa pojazdu, powodująca wiele problemów, piętrząca koszty i zużycie zasobów.
Dotyczyło to zarówno przerzucania wojsk na front, jak też działań w jego bezpośredniej bliskości i na samym polu bitwy. Problemem była choćby wytrzymałość mostów, a także naprawa i ewakuacja uszkodzonych maszyn. Zwłaszcza, że Tygrysy były sprzętem awaryjnym - prawdopodobnie więcej tych maszyn utracono na skutek różnych defektów, niż od ognia nieprzyjaciela.
Nie brakuje opinii, że – z punktu widzenia III Rzeszy – bardziej racjonalne mogło okazać się rozwijanie lżejszych modeli, znacznie efektywniejszych pod względem relacji kosztu i efektu.