P‑47 Thunderbolt: 7 faktów. Latający czołg, który wygrał Ameryce II wojnę w powietrzu
Wielki, ciężki, na pozór niezgrabny i nieco pokraczny. Z wyglądu biegunowo odległy od eleganckich Spitfire’ów czy japońskich Zero, wydaje się ustępować popularnością nieco bardziej ikonicznym maszynom. Niesłusznie, bo P-47 Thunderbolt to prawdziwy cud technologii – konstrukcja, która zmieniła zasady walki w powietrzu. Co warto o niej wiedzieć?
Jak najszybciej, jak najwyżej
Konstruktorzy P-47 poświęcili wiele uwagi osiągom samolotu. Za priorytet uznano osiągnięcie jak najwyższej prędkości na jak największym pułapie – tam, gdzie większość samolotów latała z trudem z uwagi na rozrzedzone powietrze i niewielką ilość tlenu, potrzebnego do działania silnika.
Był to efekt przyjętej strategii wygrywania wojny w powietrzu: Amerykańskie maszyny miały najpierw zdominować wysoki pułap, a następnie – panując na najwyższych wysokościach – stopniowo opanowywać pułap średni i niski. Zaprojektowany przez koncern Republic samolot P-47 Thunderbolt miał to umożliwić. Oblatano go 6 maja 1941 r.
Samolot: obudowa dla turbosprężarki
P-47 w porównaniu z innymi samolotami myśliwskimi swojej epoki jest ogromny. Gigantyczny kadłub i gabaryty maszyny nie były jednak kaprysem konstruktorów, a efektem zupełnie odmiennej koncepcji projektowania i odpowiedzią na przyjęte założenia.
Zamiast – jak dotychczas – "obudowywać" samolotem silnik, konstruktorzy wiele uwagi poświęcili kluczowemu elementowi, stanowiącemu o przewadze P-47 nad innymi maszynami. Była to ogromna turbosprężarka, współpracująca z równie potężnym, 18 cylindrowym, gwiazdowym silnikiem Pratt & Whitney R-2800 Double Wasp o mocy 2000 KM.
Sam silnik był duży - trafił m.in. do takich maszyn, jak F4U Corsair czy F6F Hellcat. W połączeniu z ogromną turbosprężarką zespół napędowy wypełniał niemal całą przestrzeń gigantycznego kadłuba samolotu.
"Latająca beczka"
Nie wszyscy piloci potrafili docenić możliwości P-47. Polski pilot myśliwców, Władysław Łanowski, nazywał nawet amerykański samolot latającą beczką (z uwagi na kształt stojącego kadłuba P-47 był także nazywany "dzbanem"), krytykując jego niską manewrowość w walce kołowej.
Wszystko za sprawą faktu, że amerykańska maszyna nie do takich manewrów była projektowana i zrywała ze sposobem walki, znanym jeszcze z I wojny światowej.
Zamiast mozolnego krążenia i próby wymanewrowania przeciwnika w poziomie, P-47 preferował wysokoenergetyczne manewry w pionie i wykorzystanie przewagi prędkości.
Oznaczało to zerwanie z dotychczasowymi metodami walki w powietrzu i potwierdzenie nadejścia w dziejach lotnictwa zupełnie nowej ery. Dzięki swojej masie P-47 mógł w nurkowaniu rozpędzić się do niemal 900 km/h.
P-47 Thunderbolt Firepower
Latający czołg
To określenie wydaje się lepiej pasować do Thunderbola od "latającej beczki". Niemal 8 ton masy - mniej więcej dwa razy więcej, niż w przypadku większości mysliwców z epoki - wynikało nie tylko z gabarytów maszyny, w której musiał zmieścić się wielki zespół silnika i turbosprężarki, ale także z niezwykle solidnej konstrukcji samolotu.
P-47 miał nie tylko opancerzoną kabinę pilota czy zbiorniki paliwa wyposażone w warstwę samouszczelniającą, ale także niezwykle mocny kadłub i skrzydła. W praktyce oznaczało to możliwość przetrwania bardzo twardych lądowań, a w powietrzu dawało szansę na przeżycie w sytuacjach, które zniszczyłyby każdą inną maszynę.
Ważnym atutem było też zastosowanie - zamiast powszechnie stosowanego w europejskich myśliwcach silnika rzędowego - silnika gwiazdowego, z promieniście ułożonymi cylindrami. Takie rozwiązanie zwiększa opór aerodynamiczny (zmniejszając m.in. prędkość samolotu), ale sprawia, że silnik jest znacznie mniej wrażliwy na uszkodzenia w walce.
Znane są przypadki przetrwania przez P-47 bliskich eksplozji pocisków przeciwlotniczych dużego kalibru. Czymś naturalnym był powrót do bazy maszyn z odstrzelonymi fragmentami skrzydeł, brakiem części usterzenia czy wielkimi dziurami w kadłubie.
Jak z entuzjazmem stwierdził jeden z pilotów latających na P-47, była to maszyna w której można było staranować ceglany mur. O odporności P-47 z dużym respektem wypowiadali się także lotnicy Luftwaffe, podkreślający imponującą ilość pocisków, jakie ten samolot jest w stanie przyjąć i lecieć dalej.
Godny rywal niemieckich odrzutowców
Losy drugiej połowy wojny miała odmienić na korzyść III Rzeszy Wunderwaffe – cudowna broń. Należały do niej m.in. myśliwce rakietowe Me-163 i odrzutowce Me-262. Choć nie odegrały zakładanej roli, ze względu na swoją prędkość były dla alianckich pilotów trudnym, bardzo wymagającym przeciwnikiem.
Mimo tego istniał samolot, zdolny – mimo napędu tłokowego – nawiązać niemal równorzędną walkę z niemieckimi odrzutowcami. Był nim właśnie P-47, zwłaszcza w specjalnej wersji P-47M, gdzie nacisk położono na uzyskanie jak najwyższej prędkości.
Dzięki prędkości i skutecznemu uzbrojeniu piloci latający na P-47 byli w stanie zestrzelić w końcowym okresie wojny 20 odrzutowców Me-262, a także 4 odrzutowe bombowce Ar 234.
Potężne uzbrojenie
W przeciwieństwie do wielu typów samolotów myśliwskich, P-47 nie został wyposażony w działka. Zamiast nich otrzymał potężną baterię, tworzoną przez 8 ciężkich karabinów maszynowych Browning (kaliber .50 - 12.7 mm), każdy z zapasem 350 nabojów.
Salwa z 8 luf była dewastująca: P-47 wystrzeliwał w ciągu sekundy około 100 pocisków, każdy o energii około 13 tys. J.
Samolot na każdą okazję
P-47 nie miał jednej, dominującej cechy, która wyróżniłaby go spośród innych samolotów. Podczas II wojny światowej zaprojektowano maszyny szybsze, o większym zasięgu, szybszym wznoszeniu czy lepszej manewrowości.
W przypadku Thunderbolta jedna konstrukcja łączyła jednak zarówno wysokie parametry techniczne, jak również łatwość obsługi, wielką siłę ognia i wysoką odporność, zapewniając do tego - z uwagi na wygodną, klimatyzowaną kabinę - doskonałe warunki dla pilotów. Było to
W rezultacie P-47 okazał się nie tylko udanym myśliwcem, samolotem eskortowym krótkiego i średniego zasięgu, ale także - zwłaszcza w końcowym etapie II wojny światowej - skuteczną maszyną szturmową.