Wąglik infekuje w Rosji. Produkowali go jako broń biologiczną
W obwodzie woroneskim w Rosji zarejestrowano przypadek zakażenia człowieka wąglikiem. Potwierdzona przez służby sanitarne infekcja zmusiła władze do reakcji, którą jest wprowadzenie – na razie na trzy miesiące – stanu wyjątkowego. Niegdyś Rosjanie planowali użycie wąglika w roli broni biologicznej. Awaria w laboratorium wojskowym doprowadziła jednak do katastrofalnych skutków.
22.08.2023 | aktual.: 22.08.2023 13:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Infekcja wąglikiem została wykryta w mieście Panino w obwodzie woroneskim, graniczącym z północno-wschodnią częścią Ukrainy. Reakcją władz na potwierdzony przypadek zarażenia człowieka wąglikiem jest wprowadzenie do 16 listopada stanu wyjątkowego na zagrożonym obszarze.
Oznacza to, że na tereny objęte ograniczeniami nie mogą wjechać osoby z zewnątrz, mieszkańcy mają ograniczoną możliwość przemieszczania się, a restrykcyjne ograniczenia dotyczą m.in. transportu żywności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie jest to pierwszy przypadek, w którym wąglik okazuje się dla Rosjan problemem. W marcu 2023 r. po wykryciu dwóch przypadków infekcji, kwarantanną objęto całą miejscowość Starojewo Aktaszewo.
Zobacz także: Te czołgi sieją spustoszenie. Ile z nich rozpoznasz?
Obawy Rosjan związane z wąglikiem nie są bezpodstawne. W ZSRR przez dziesięciolecia rozwijano go jako broń biologiczną. W wyniku rozszczelnienia zakładów produkujących wąglik dla wojska doszło przed laty do tragicznego w skutkach zainfekowania całego miasta. Dlaczego wąglik jest tak groźny i co wspólnego mają z nim Rosjanie?
Wąglik jako broń biologiczna
Wąglik jest chorobą zakaźną wywoływaną przez laseczkę wąglika (Bacillus anthracis). Występuje u ludzi oraz zwierząt i jest znany od czasów starożytnych. W przypadku ludzi do infekcji może dojść na kilka sposobów, jednak najgroźniejszym jest droga oddechowa. Po dostaniu się pałeczek wąglika do płuc i braku odpowiedniego leczenia, toksyny uszkadzają kluczowe narządy, co prowadzi do śmierci.
Wąglik był rozwijany jako broń, ponieważ z punktu widzenia wojska ma wiele atutów. Jest tani, stosunkowo prosty do uzyskania, łatwy w przechowywaniu, a w przypadku infekcji wysoce śmiertelny. Jednocześnie – stosunkowo krótko po ataku – wąglik jest względnie bezpieczny dla własnych wojsk, wkraczających na zaatakowany wcześniej teren.
Eksperymenty z wykorzystaniem wąglika w roli broni biologicznej prowadziło wiele państw, w tym Wielka Brytania, Niemcy i Japonia. To właśnie dokumentacja z japońskich prób, zdobyta w 1945 r. przez Armię Czerwoną, stała się podstawą radzieckiego programu badań i rozwoju wąglika, których celem było stworzenie skutecznej broni biologicznej.
Sowieckie badania nad wąglikiem
Sowietom pomógł w tym przypadek. W latach 50. w Kirowie, w zakładzie prowadzącym badania wąglika, wykryto nieszczelność. Kadź, w której rozmnażano śmiercionośne bakterie przeciekała, przez co skażona została część miejskiej kanalizacji.
Choć kanały zdezynfekowano, po kilku latach odkryto, że wśród zamieszkujących je szczurów rozwija się wyjątkowo zjadliwa odmiana wąglika. W ten sposób w ręce Sowietów dostał się "szczep bakterii 836" – odmiana charakteryzując się, po infekcji drogą oddechową, bardzo wysoką śmiertelnością. Ten właśnie szczep pałeczek wąglika trafił do głowic, przenoszonych m.in. przez radzieckie pociski balistyczne.
Katastrofa w Swierdłowsku
O tym, jak groźną bronią może być wąglik, przekonali się sami jego producenci. "Wyjąłem filtr, był zapchany. Trzeba założyć nowy" – brzmiała treść notatki z 1979 r., którą jeden z kończących zmianę techników zostawił swojemu koledze, pracującemu w Instytucie Problemów Techniki Wojskowej w Swierdłowsku (obecnie Jekaterynburg).
Pod tą niewinną nazwą kryła się fabryka śmierci Swierdłowsk-19 – zakład Biopreparatu (Wszechzwiązkowego Instytutu Mikrobiologii Stosowanej), gdzie na skalę przemysłową produkowano pałeczki wąglika.
Ponieważ notatka nie została odczytana, z systemu wentylacyjnego Swierdłowska-19 przez wiele godzin unosił się śmiercionośny pył z pałeczkami wąglika, który opadał na miasto. Skutki były tragiczne: według niepełnych, nieoficjalnych danych zainfekowano w ten sposób 79 mieszkańców, z których aż 68 zmarło. Katastrofa w Swierdłowsku została starannie zatuszowana – potwierdzono ją dopiero w latach 90.
Wąglik w rękach bioterrorystów
O wągliku świat usłyszał ponownie na początku XXI w. To właśnie pałeczki wąglika były rozsyłane jesienią 2001 r. w listach adresowanych do amerykańskich urzędów. Poza wąglikiem umieszczono w nich treści sugerujące powiązania aktów bioterroru z islamskimi ekstremistami.
W rezultacie ataków zmarło pięć osób, a kilkanaście uległo zakażeniu. Wykrycie śladów wąglika m.in. w sortowniach listów spowodowało również kosztowną akcję odkażania. Ujawnione w 2010 r. wyniki śledztwa wskazują, że za ataki nie odpowiadała - jak początkowo podejrzewano - Al-Kaida, ale jeden z naukowców zatrudnionych w Instytucie Medycznym Badań nad Chorobami Zakaźnymi Armii Stanów Zjednoczonych (USAMRIID) w Fort Detrick.
Zanim postawiono mu zarzuty, popełnił samobójstw. Stało się to przyczyną spekulacji na temat rzetelności prowadzonego śledztwa i pożywką dla różnych teorii, podważających podane do publicznej wiadomości ustalenia.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski