Ukraińcy użyli moździerza M240 z muzeum. Potwór strzela 130‑kg pociskami
Podczas walk w Ukrainie użyto bardzo nietypowej broni. Jest nią sprzęt, którego wcześniej z pewnością nie było na wyposażeniu ukraińskiej armii. Nie jest także pewne, czy znajdował się w jej magazynach. Wiadomo za to, że egzemplarz tej broni był wystawiany w kijowskim Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
01.10.2022 19:35
Ciężki moździerz M240 to broń z zupełnie innej epoki. Został zaprojektowany jeszcze w latach 40 poprzedniego wieku, a testy pierwszych egzemplarzy prowadzono w czasie drugiej wojny światowej. Ostatecznie broń ta została przyjęta na wyposażenie Armii Czerwonej w 1950 roku.
Holowany moździerz waży ponad 4 tony, wymaga do obsługi aż 11 osób, a jego przejście z położenia marszowego w bojowe zajmuje nawet 24 minut (dla porównania – w przypadku współczesnej haubicy FH77BW Archer to zaledwie 13 sekund). Zasięg tej broni to nieco ponad 9 km. Jej atutem jest siła ognia – moździerz wystrzeliwuje bowiem pociski kalibru 240 mm o długości 1,5 metra i masie aż 130 kg.
Obok standardowej amunicji powstały także warianty z napędem rakietowym, zwiększającym zasięg do 20 km, a także wersja z subamunicją kasetową i głowicą atomową.
Produkcja ciężkich moździerzy szybko się zakończyła – do 1959 roku powstało tylko 349 egzemplarzy. M240 został wykorzystany do budowy samobieżnego moździerza 2S4 Tulipan, którego użycie - przez Rosjan - można obejrzeć na poniższym filmie.
Muzealna broń znalazła drugą młodość podczas walk w Ukrainie. Udokumentowano użycie co najmniej jednego moździerza tego typu przez wojska ukraińskie. Choć M240 nie znajdował się na wyposażeniu ukraińskiej armii, w jej magazynach prawdopodobnie ciągle przechowywano zapas wyprodukowanej ponad pół wieku temu amunicji 240 mm.
Źródła ukraińskie podkreślają, że w warunkach nowoczesnej wojny użycie takiej broni jest możliwe tylko w określonej sytuacji – gdy przeciwnik nie ma możliwości odpowiedzenia ogniem własnej artylerii.
W przeciwnym wypadku ciężki, mało mobilny i strzelający z częstotliwością zaledwie jednego pocisku na minutę moździerz zostałby bardzo szybko zniszczony.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski