Szef Wykopu o cenzurze w internecie: Czujemy się zmuszeni do ucieczki z Unii
Stało się. Kontrowersyjne artykuły 11 i 13 zostały przyjęte przez Komisję Prawną PE. Ten krok może oznaczać początek cenzury internetu. A dla Wykopu, jednego z największych polskich portali, może być to wyrok śmierci.
"Wykopowicze, nie pozwólmy Unii Europejskiej zniszczyć Internetu!". Tak brzmi tytuł wpisu, który okazał się jednym z najpopularniejszych w 13-letniej historii serwisu. Czarne zdjęcie, wyskakujące powiadomienie i link do zewnętrznego serwisu. Akcja jasno wskazywała, że ten gigantyczny portal, odwiedzany miesięcznie przez miliony osób, ma duży problem.
W momencie pisania tekstu unijna dyrektywa, która jest solą w oku Wykopu, została przegłosowana przez Komisję Prawną UE. Stąd krótka droga do przyjęcia finalnego "cenzury internetu" przez Brukselę.
Bolesław Breczko, WP Tech: Jak nowe przepisy wpłyną na Wykop i podobne strony internetowe?
Michał Białek, członek zarządu Wykop.pl: W najgorszej wersji będziemy musieli wyłączyć komentarze i ograniczyć linkowanie. To będzie oznaczało praktycznie koniec portalu, bo jesteśmy agregatorem linków z możliwością komentowania.
W takim razie jaką widzisz przyszłość Wykopu, jeśli wszystkie przepisy wejdą w życie w obecnej formie?
Mocno wierzymy w to, że politycy jednak się obudzą i zrozumieją, że wprowadzenie przepisów zburzy fundamenty internetu. W innym wypadku będziemy musieli zastanowić się, podobnie jak inni internetowi wydawcy, nad sensownością prowadzenia biznesu z Unii Europejskiej. Internet bardzo łatwo daje możliwość przeniesienia się do innego kraju
Dlaczego w ogóle te przepisy, czyli dyrektywa o ochronie praw autorskich w jednolitym rynku cyfrowym, wpływa na Wykop i inne portale?
Po pierwsze dlatego, że nakłada na nas obowiązek filtrowania wszystkiego, co wrzucają użytkownicy, pod kątem praw autorskich. Oznacza to, że jeśli ktoś wrzuci tekst z fragmentem piosenki albo książki, to powinniśmy to zablokować zanim jeszcze pojawi się na naszych stronach.
Taki monitoring wygląda mi na "mission impossible”
Ani my, ani żaden inny mały lub średni portal nie ma środków na monitorowanie wszystkiego, co wrzucają internauci. Na Wykopie pojawiają się codziennie setki tysięcy komentarzy. Musiałbym zatrudnić dodatkowych 200 osób, by monitorować to, co publikują u nas użytkownicy.
A może wystarczy stworzyć bota - strażnika komentarzy?
One nigdy nie będą sprawdzać się w 100 proc. A jeśli jakiś materiał chroniony prawami autorskimi dostanie się na Wykop, to my jako wydawca będziemy za to odpowiedzialni i będziemy musieli płacić zadośćuczynienie. Wiele stron po prostu wyłączy komentarze i możliwość wrzucania swoich materiałów w obawie przed naruszeniem czyiś praw autorskich.
Według przepisów mógłbyś zrezygnować z monitorowania treści, jeśli podpiszesz odpowiednie umowy licencyjne z twórcami.
Teoretycznie tak, ale w praktyce oznacza, to że musiałbym podpisać licencje ze wszystkimi na świecie. To jest po prostu niemożliwe.
Blokowanie i filtrowanie komentarzy czy zdjęć to tylko jedna kwestia przegłosowanej dyrektywy. Druga kontrowersyjna sprawa to opłaty za linkowanie do materiałów innych. Wykop jest agregatorem linków, czyli wszelkie treści jakie pojawiają się na portalu pochodzą z zewnątrz. Stać cię na to?
Myślę, że bez dodatkowych opłat się nie obędzie. Płacenie za linki to jedno. Ale filtrowanie treści też przecież kosztuje. Ale o czym my tu w ogóle mówimy? Płatne linkowanie uważam za podważenie fundamentu idei internetu i jestem pewien, że przyniesie odwrotne do zakładanych skutki.
W tym momencie pomysł jest taki, by agregatory linków jak właśnie Wykop, ale też Google czy Facebook płaciły za wykorzystywanie fragmentów artykułów, które pojawiają się podczas linkowania. Od lat mówi się o tym, że portale linkujące zarabiają na pracy innych. Co więc złego w tym, aby oddały część zarobku autorom?
Gdyby nie agregaty linków, wyszukiwarki czy miejsca do dzielenia się linkami, to portale informacyjne straciłyby ogromny odsetek użytkowników. Wykop ma miesięcznie 7,5 mln użytkowników. Większość z nich nigdy sama z siebie nie weszłaby na portale, do których znajdują linki u nas. A dzięki wejściom na te strony ich właściciele zarabiają na odsłonach reklam. Na zasadzie darmowego linkowania korzystają wszyscy.
Sporne artykuły, czyli 11 i 13, właśnie zostały przyjęte przez Komisję Prawną Parlamentu Europejskiego. Teraz dyrektywa trafi na salę plenarną. Co dalej?
Z pewnością nie zamierzamy biernie się przyglądać. Chcemy być lokomotywą, która napędzi pociąg sprzeciwu. Tak samo, jak zrobiliśmy to w 2012 w przypadku ACTA. Wtedy do akcji przyłączyło się chyba 40 procent wydawców, którzy wyłączyli swoje portale w ramach protestu. Chcemy to powtórzyć.
Szukasz rabatów na elektronikę? Sprawdź stronę Sferis kody rabatowe.