Smok z kamieniołomu. Jego wielkość może budzić zdziwienie
W bawarskim kamieniołomie Solnhofen odkryto wyjątkowe znalezisko. Tym razem w pokładach wapienia odnaleziono pozostałości nowego gatunku latającego pterozaura. Zwierzę zachowało się w doskonałym stanie.
Niemieckie kamieniołomy Solnhofen to miejsce, któremu zawdzięczamy wiele doniosłych znalezisk, stanowiących fundamenty współczesnej paleontologii. W pokładach jurajskiego wapienia zachował się m.in. archeopteryx, uważany – nie w pełni precyzyjnie – za bezpośredniego praprzodka współczesnych ptaków.
Zwierzę odnaleziono niedawno w otrzymało nazwę Propterodacylus frankerla. To latający gad – pterozaur, niebędący ani dinozaurem, ani ptakiem.
Choć największe znane pterozaury miały gabaryty zbliżone do samolotów (nawet 12 m rozpiętości skrzydeł) Propterodacylus frankerla wyróżnia się rozmiarami, nie wpisując się w stereotyp żyjących w przeszłości wielkich gadów.
Jak podaje serwis Zielona Interia, Propterodacylus frankerla miał wprawdzie paszczę pełną ostrych zębów, ale zarazem gabaryty zbliżone do kota - wraz z ogonem mierzył 55 cm.
Propterodacylus frankerla - niezwykły latający gad
Ale to nie rozmiar sprawia, że Propterodacylus frankerla jest wyjątkowy – odpowiada za to umiejętność aktywnego lotu i wygląd, przywołujący skojarzenia ze znaną ze średniowiecznego bestiariusza wiwerną. Podobnie jak w jej przypadku, przednie kończyny miały formę skrzydeł.
Mimo to Propterodacylus frankerla poruszał się po ziemi, korzystając z czterech kończyn – większość ciężaru ciała opierał na tylnych nogach, ale wspierał się także na przednich, chodząc na ugiętych łokciach. Ten przodek pterodaktyli przetrwał do naszych czasów w wyjątkowo dobrym stanie, z zachowanymi śladami tkanek miękkich.
Pozwoliło to na szczegółowe odtworzenie wyglądu. Zdaniem badającego pozostałości zwierzęcia dr Frederika Spindlera, Propterodacylus frankerla miał cechy zarówno pterodaktyli, jak i ramforynchów z uzębioną paszczą oraz długim ogonem zakończonym latawcem, a także wungopterydów – pterozaurów z charakterystycznym "hełmem" na głowie.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski