Drobnicowiec Amanos: niepokojące manewry na Morzu Czarnym

Drobnicowiec Amanos
Drobnicowiec Amanos
Źródło zdjęć: © Portal Stoczniowy

06.09.2023 16:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niecodzienna sytuacja na Morzu Czarnym. Drobnicowiec Amanos, opuszczając ukraiński port, wzbudził niepokój rumuńskich służb, kiedy nie nawiązał kontaktu z lokalnymi władzami. Rumuńska Agencja Ratowania Życia na Morzu (ARSVOM) nieustannie monitorowała statek aż do momentu, w którym opuścił on jej wody terytorialne. Co ciekawe, sygnał AIS wskazywał, że jednostka zmierza w kierunku Turcji.

Drobnicowiec Amanos, zbudowany w 1978 roku z numerem IMO: 816147, jest własnością tureckiej firmy i pływa pod banderą Tanzanii. Jego nośność wynosi 1670 t DWT, zanurzenie to 4,3 metra, długość całkowita 84,22 metra, a szerokość 10,75 metra. Charakteryzuje się jako typowy drobnicowiec na trasy Morze Czarne – porty nad Dunajem.

Drobnicowiec Amanos wzbudził niepokój rumuńskich służb

Dane z AIS pokazują, że drobnicowiec Amanos przypłynął do Izmaila na Ukrainie około dwóch tygodni temu. Spędził tam kilka dni, po czym skierował się do portu Kiliya, również nad Dunajem, po czym 21 sierpnia wyszedł w morze. Co ciekawe, nie jest znany charakter i rodzaj ładunku przewożonego przez jednostkę, co rodzi dodatkowe pytania.

27 sierpnia ARSVOM otrzymała zgłoszenie od lokalnych rybaków o drobnicowcu Amanos mającym kłopoty z pływalnością w okolicach Mangalii, niedaleko granicy z Bułgarią. Istniało podejrzenie uszkodzenia kadłuba. W odpowiedzi na to zgłoszenie rumuńska agencja natychmiast wysłała w kierunku statku trzy jednostki SAR. Według informacji, na pokładzie Amanos miało znajdować się ośmiu członków załogi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kiedy jednostki SAR dotarły na miejsce, około 1,5 mili morskiej od Mangalii, kapitan jednostki nie chciał nawiązać kontaktu. Dopiero po pewnym czasie dał znać, że kieruje się do Bułgarii i nie potrzebuje pomocy, twierdząc, że załoga poradzi sobie z uszkodzeniami. Amanos podniósł kotwicę i ruszył na południe.

Władze rumuńskie, nie otrzymując pełnej współpracy ze strony statku, wycofały ofertę pomocy. Jednak dwa z ich jednostek SAR nadal śledziły jednostkę aż do momentu, kiedy jednostka opuściła wody terytorialne Rumunii. Potem powróciły do swoich baz w Mangalii i Konstancy.

Autor: Mariusz Dasiewicz/The Maritime Executive

Źródło artykułu:PortalStoczniowy.pl