Rumunia stanie się drugim największym użytkownikiem Abramsów w Europie
17 maja Komisja Obrony, Porządku Publicznego i Bezpieczeństwa Narodowego Izby Deputowanych Rumunii zatwierdziła zakup 54 czołgów podstawowych M1A2 SEPv3. Oznacza to, że Bukareszt stanie się – po Polsce – drugim użytkownikiem pojazdów pancernych tego typu w Europie.
W przypadku naszego sojusznika jest to niemal rewolucja, gdyż czołgi zachodniej proweniencji po drugiej wojnie światowej są nowością dla rumuńskich pancerniaków. Zakupowi czołgów towarzyszyć będzie dodatkowe wyposażenie, w tym pojazdy wsparcia, i amunicja. Rumuński podatnik będzie musiał zapłacić za to wszystko około jednego miliarda euro. Tym samym zakończyła się saga dywagacji, które czołgi wybierze państwo będące na wschodniej flance NATO – podobnie jak Polska – najbliżej Rosji prowadzącej agresywną politykę w stosunkach zewnętrznych.
Decyzja Bukaresztu ma być niezmienna i parlament wkrótce ma przegłosować ustawę dającą zielone światło na rozpoczęcie formalnego procesu zakupu, ale wydaje się, że w tym temacie grunt polityczny już dawno został przygotowany. Większe problemy mogą powstać na tle finansowania, ale ministerstwo zapewnia, że pieniądze na czołgi dla pancerniaków Forţele Terestre Române (wojsk lądowych Rumunii) się znajdą. Należy pamiętać, że władze tego państwa zdecydowały się zwiększyć wydatki na zbrojenia do 2,5% PKB, co ma pokryć środki finansowe na zakup uzbrojenia dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakup będzie realizowany na podstawie umowy międzyrządowej, w ramach amerykańskiego programu Foreign Military Sales. Do tej pory nie ujawniono harmonogramu dostaw, w tym terminu dostaw pierwszych maszyn na rumuńskie poligony. Według stanu na dziś Rumunia będzie drugim po Polsce największym użytkownikiem Abramsów w Europie i nie zanosi się na to, że którekolwiek z państw dołączy do tego grona. Potrzeby rumuńskich wojsk pancernych wykraczają daleko poza skromne 54 sztuki. Według szacunków resortu obrony nad Morze Czarne powinno trafić aż 250 Abramsów. Dopiero ta liczba stałaby się wystarczająca i pozwoliła na przezbrojenie wszystkich pięciu batalionów czołgów proweniencji sowieckich lub krajowych modyfikacji (łącznie jest ich około 270).
Sprawdź swoją wiedzę: Nadajesz się na czołgistę? Te pytania rozwieją wątpliwości
Domysły co do docelowej liczby czołgów wydają się prawdziwe. Posłowie zatwierdzili bowiem I fazę znacznie większego programu. Dziennik Adevărul, powołując się na generała Cătălina Tomescu, przekonuje, że rumuńskie wojska pancerne faktycznie potrzebują około 250 nowych czołgów, aby wyposażyć pięć batalionów, co pozwoliłoby wycofać ze służby "najnowsze" pojazdy pancerne T-85M1 Bizonul. Według Tomescu pięćdziesiąt kolejnych czołgów najprawdopodobniej zostanie zamówionych w 2024 roku. Zakup pozostałych 150 będzie negocjowany po 2026 roku. Generał przyznał, że wejście do służby M1A2 Abramsa "będzie wiązać się z pewną operacją, zwłaszcza na poziomie infrastruktury". Nie bardzo wiadomo o co tak naprawdę w tych słowach chodziło.
Decyzja w sprawie czołgów nie może dziwić, gdyż odnowienie taboru pancernego już jakiś czas temu urosło do rangi pilnej potrzeby operacyjnej, a rosyjska inwazja na Ukrainę znacznie przyspieszyła również i ten proces. Abramsy od dawna były faworytem w tej batalii, mimo że co jakiś czas pojawiały się też inne propozycje, w szczególności niemiecki Leopard 2 (zakupiony wcześniej przez Węgrów), czołg lekki Sabrah z działem kal. 105 milimetrów czy K2 Black Panther (Heuk-Pyo). W zasadzie nieoficjalnie wszystko było wiadome, ale gen. Constantin Spînu, rzecznik Ministerstwa Obrony Rumunii (Ministerul Apararii Nationale, MApN) przez dłuższy czas utrzymywał rumuńskie decyzje w tajemnicy.
Niemal od samego początku było wiadome, że Sabrah – wybrany wcześniej przez Filipiny – nie jest pojazdem tej klasy wagowej, które preferują rumuńskie wojska lądowej. Istota ewentualnego konfliktu zbrojnego na wschodniej flance NATO wymagałaby pojazdów cięższych, innymi słowy lepiej opancerzonych i uzbrojonych w armaty większego kalibru.
Jakkolwiek typ pojazdu wybranego przez Bukareszt nie był trudny do odszyfrowania, do niedawna nie było to tak oczywiste, która wersja amerykańskiego czołgu trafi nad Morze Czarne. Rumuńskie źródła branżowe podawały różne wersje, od M1A2 SEPV3 po – w najgorszym wypadku – M1A1. Dokumenty resortowe wskazywały, że będą to 54 czołgi modernizowane do wersji M1A2 SEPV2 pochodzące z magazynów US Army. Obecnie wiemy, że będzie to wersja zaprezentowana przez GDLS w maju 2022 roku na targach Black Sea Defence and Aerospace (BSDA). M1A2 SEPV3 był wystawiany w wariancie dla Rumunii, ale potencjalna rumunizacja wozu nadal pozostaje nieznana.
Wybór amerykańskich czołgów sprawia, że otwierają się możliwości współpracy z Polską, nie tylko w zakresie ewentualnych dalszych remontów czy modernizacji, ale także w przypadku szkolenia załóg. Te ostatnie mogłyby odbywać się na poligonie w Biedrusku, gdzie odbywają się ćwiczenia polskich pancerniaków w ramach Akademii Abrams w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu.
Zakup Abramsów pozwoli rozpocząć modernizację parku pancernego, który według Military Balance 2023 szacowany jest łącznie na 377 czołgów. Nie jest to wcale mało, gdyż jeszcze mniejszą dysponują europejskiej potęgi: Francja czy Niemcy. Jeśli jednak spojrzymy a strukturę, to już tak ciekawie nie jest. W uzbrojeniu pozostaje 220 T-55AM, 103 TR-85 i 54 TR-85M1 Bizonul. Te ostatnie są względnie nowe, gdyż pochodzą z lat dziewięćdziesiątych. Najmniejszy potencjał przejawiają T-55AM, ale jak pokazała wojna w Ukrainie żadnego – najbardziej archaicznego sprzętu nie należy skreślać.
Największą wartość bojową mają TR-85M1, dla których bazą jest podwozie czołgu TR-77-580, następcy T-55. Uzbrojone są w gwintowaną armatę czołgowa Resita A-308 kal. 100 milimetrów o szybkostrzelności 4-7 strz./min. Tak niska wartość spowodowana jest brakiem automatu ładowania. Dodatkowe uzbrojenie to dwa karabiny maszynowe. Pierwszy DSzKM kal. 12,7 milimetra o zasięgu 2000 metrów, drugi zaś – współosiowy PKM kal. 7,62 milimetra o zasięgu 3000 metrów.
Pozyskane Abramsy nie doprowadzą do zakończenia służby batalionu 54-56 TR-85M1 Bizonul w Forţele Terestre Române (wojskach lądowych). Mimo że uzbrojone są w 100-mm działa, które są niewystarczające jak na współczesne standardy, Rumuni wspólnie z Izraelem opracowali niezwykle skuteczny pocisk BM-421 Sg (M309), który osiąga penetrację 425 mm RHA z jednego km. To wciąż za mało, biorąc pod uwagę, że typowy T-72B ma przedni pancerz kadłuba i wieży odpowiadający 480-540 mm RHA. Jednak z uwagi na szczupłość funduszy będą musiały pozostać w uzbrojeniu.
Prowadzi to do tego, że w pierwszej kolejności zostaną zastąpione jeszcze bardziej przestarzałe TR-580 i TR-85, których stan techniczny jest mocno wątpliwy (choć jak pokazała wojna rosyjsko-ukraińska nie ma sprzętu, którego nie dałoby się przywrócić do użytku). Ogółem rumuńscy pancerniacy służą w pięciu batalionach czołgów, z których tylko jeden zostanie przezbrojony w Abramsy w krótkim okresie. Gdyby otrzymano pierwszą transzę amerykańskich czołgów dość szybko, część TR-85 mogłaby zostać wysłana do Ukrainy (trafił tam przecież batalion zmodernizowanych słoweńskich M-55S). 54 w miarę nowoczesne czołgi jest bardzo małą liczbą na kraj o takich potrzebach. Większa liczba prawdopodobnie zostanie zakupiona w późniejszym czasie. Serwis DefenseRomania – powołując się na źródła branżowe – informował w marcu, że w liście intencyjnym skierowanym do Waszyngtonu, Rumunia wyraziła chęć zakupu około 200 Abramsów. Zresztą wszelkie informacje prasowe resortu obrony wskazują, że procedura rozpoczęta w tym roku, to jedynie pierwszy etap.