Aby USA mogły sprawnie działać w Arktyce, muszą pokonać klimat
Amerykańskie siły zbrojne od kilku lat intensyfikują działania zmierzające w kierunku stacjonowania pododdziałów w Arktyce. Wbrew pozorom głównym przeciwnikiem nie jest Federacja Rosyjska i jej arktyczne brygady czy Chińska Republika Ludowa, ale surowy klimat. Ten w największym stopniu daje się we znaki wojskom lądowym. Kluczem do ich sprawnego operowania w regionie jest duża mobilność i dostosowanie szerokiej gamy sprzętu do panujących w Arktyce warunków.
Amerykanie prowadzą wiele programów badawczo-rozwojowych nad pojazdami, uzbrojeniem i innym wyposażeniem żołnierzy służących w Arktyce. Z uwagi na temperatury dochodzące często do nawet 50 stopni Celsjusza poniżej zera klasyczne pojazdy terenowe nie są w stanie nawet ruszyć z miejsca. Zamarza nie tylko paliwo, ale również instalacje hydrauliczne i czujniki. Na przykład w 2022 roku amerykanie wycofali z Alaski flotę kołowych transporterów opancerzonych Stryker, częściowo z powodu ciągłych trudności w utrzymaniu ich sprawności w arktycznych warunkach.
Baterie i akumulatory stosowane w tak podstawowym wyposażeniu jak środki łączności również okazują się bezradne wobec niskich temperatur. Oczywiście zjawisko to występuje nie tylko w Arktyce. Chyba każdy Czytelnik zauważył, że wydajność baterii w telefonach komórkowych w czasie większych mrozów zdecydowanie spada. Daje do mocno do myślenia: w jak większy sposób odczuwają to żołnierze stacjonujący na Dalekiej Północy?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dostosować park maszynowy
Problem dla sprzętu i uzbrojenia nie ogranicza się do okresów zimowych. Również latem lub późną wiosną, kiedy następuje wzrost temperatur, na części obszaru lód i śnieg topnieje, zamieniając grunt w błoto. Jak bardzo utrudnia to logistykę, mogli przekonać się Niemcy podczas drugiej wojny światowej, a ostatnio to samo zjawisko można zaobserwować podczas trwającej w Ukrainie (a obecnie i w Rosji) wojny.
Sprawna logistyka stanowi klucz działań zbrojnych. Oczywiście za część zabezpieczenia logistycznego może, i z pewnością będzie, odpowiadać lotnictwo, ale pierwsze skrzypce odgrywają logistycy działający na ziemi. Tu na pierwszy plan wysuwają się gąsienicowe wszędołazy. Obecnie podstawowym transporterem wykorzystywanym przez amerykańskie wojska lądowe jest Small Unit Support Vehicle (SUSV), będący odmianą szwedzkiego Bandvagn 206. Użytkowany jest w trzech zasadniczych wersjach: uniwersalnego transportera M973, stanowiska dowodzenia M1065, ambulansu M1065 i transportera z płaskim drugim członem M1067.
Zalety układu dwuczłonowego z trakcją gąsienicową to mały nacisk jednostkowy na grunt i zwiększona mobilność. Krótsze gąsienice łatwiej znajdują oparcie, co w połączeniu z możliwością niezależnego poruszania się przez każdy z członów ułatwia pokonywanie przeszkód. Te zalety sprawdziły się nie tylko w śniegach i bagnach Szwecji, ale praktycznie wszędzie – od dżungli Ameryki Południowej po góry Afganistanu. Ale SUSV to już konstrukcja leciwa, wymagająca zastąpienia przez nową.
Pierwszy znaczny krok wykonano w 2021 roku: w ramach programu Cold Weather All-Terrain Vehicle (CATV) rozpoczęto poszukiwania wyspecjalizowanego pojazdu do działań w Arktyce. Do finałowej fazy postępowania weszły dwa pojazdy: Bronco 3 oferowany przez konsorcjum Oshkosh Defense i ST Engineering oraz BvS 10 Beowulf produkowany przez BAE Systems.
W 2022 roku zwycięzcą postępowania ogłoszono BAE. Na mocy umowy spółka dostarczy 110 wszędołazów BvS 10. Do końca roku Amerykanie wdrożą pierwszą partię tych specjalistycznych pojazdów. Docelowo flota arktycznych wszędołazów ma liczyć 163 pojazdów. Ich głównym użytkownikiem najpewniej będą należąca Gwardii Narodowej 86. Brygadowa Grupa Bojowa Piechoty (Górskiej) i odtworzona przed dwoma laty arktyczna 11. Dywizja Powietrznodesantowa "Arctic Angels". Ta pierwsza do tej pory wykorzystywała SUSV-y.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
The BvS10 Beowulf
Mróz największym przeciwnikiem sprzętu i żołnierzy
Sally Shoop, była starsza inżynier w Engineer Research and Development Center (ERDC) amerykańskich wojsk lądowych, przekazała, że w trakcie opracowywania znajduje się kilka rodzajów materiałów kompozytowych mających cechować się niską wagą, co wskazane jest przy operowaniu w warunkach arktycznych, i dużą odpornością na ekstremalne temperatury.
Osobną kwestią pozostaje zwiększenie odporności podstawowego wyposażenia, jak na przykład wspomniane środki łączności. Generał Brian S. Eifler, dowódca "Arctic Angels", w ubiegłym roku wspominał o problemach, jakie należy przezwyciężyć przy wprowadzaniu uzbrojenia i wyposażenia dla jednostek arktycznych. Eifler zaznaczał, że głównym problemem są akumulatory, które na mrozie szybko się rozładowują, i ogólna wytrzymałość urządzeń. Testowane są różne rozwiązania, od izolowanych toreb na baterie i akumulatory po podgrzewacze baterii.
Częstym zjawiskiem było pękanie (pod wpływem mrozów) ekranów tabletów i innych urządzeń służących między innymi do zarządzania i korygowania ognia artylerii. Także haubice holowane M777 nie radziły sobie na mrozie, ponieważ ich działanie opiera się na układach hydraulicznych. Kolejne trudności dotyczą łączności satelitarnej. Z uwagi na małe nasycenie satelitami nad północną częścią globu sygnał często zanika lub jest słaby, co utrudnia działanie GPS i kluczowych systemów łączności. Pewnym lekiem na powyższy stan rzeczy ma być wykorzystanie systemu Starlink.
Eifler zwraca także uwagę na najważniejszy wątek w dyskusji o wyposażeniu sił arktycznych: samych żołnierzy, ich wyposażenie, wyszkolenie i potrzeby. Generał zaznacza, że żołnierze muszą otrzymywać umundurowanie dostosowane do regionu i formatu ich działań. Dochodzą do tego śpiwory, karimaty, narty czy kamuflaże. Żołnierze w Arktyce muszą otrzymywać również zwiększoną ilość posiłków, stanowiącą ekwiwalent około 7 tysięcy kalorii dziennie. Ilość ta pozwala pokryć deficyt powstający przy działaniach w trudnych, zimowych warunkach. Dorosły człowiek powinien spożywać średnio około 2500 kalorii.
Kluczowe jest również wyszkolenie żołnierzy w zakresie medycyny pola walki. Muszą oni umieć zabezpieczyć rannego i pomóc mu tak, aby ten nie doznał hipotermii czy odmrożeń. Na podstawie doświadczeń ośrodek badawczy Natick Labs w Massachusetts opracował już specjalny namiot medyczny, w którym można bezpiecznie udzielić pomocy poszkodowanemu.
Populacja amerykańskich lodołamaczy zmniejsza się
Tydzień temu pisaliśmy o wykorzystaniu floty lodołamaczy w Arktyce przez państwa arktyczne oraz ich znaczeniu i zastosowaniu w działaniach w regionie. Poruszaliśmy wówczas wątek przyszłych lodołamaczy, które zasilą amerykańską straż wybrzeża. Dziś dysponuje ona jednym lodołamaczem ciężkim – USCGC Polar Star (WAGB 10), mającym 122 metry długości i niespełna 14 tysięcy ton wyporności. Jego bliźniak, USCGC Polar Sea (WAGB 11), został wycofany z czynnej służby w 2010 roku w związku z niesprawnym napędem.
Remont uznano za nieopłacalny ze względu na rozległość usterek w pięciu z sześciu silników dieslowskich. Polar Star uzupełniany jest przez lodołamacz średni USCGC Healy (WAGB 20). Miał on być skierowany do zadań patrolowych u wybrzeży Alaski, ale doszło do pożaru transformatora na pokładzie.
Tym samym jednostka została wyłączona z działań do czasu usunięcia usterki i wróci do służby po remoncie. Do tego czasu Amerykanie muszą polegać jedynie na WAGB 10. Na ten moment zakontraktowano budowę dwóch lodołamaczy ciężkich (i lekko uzbrojonych) w ramach programu Polar Security Cutter, jednak ich przyjęcie do służby to pieśń przyszłej dekady. Docelowo amerykańska straż wybrzeża otrzyma trzy nowe jednostki.
Autor: Szymon Rutkowski