Rosyjski ciężki miotacz ognia TOS‑1 trafiony. Kula ognia sięgnęła nieba
Rosyjskie ciężkie miotacze ognia TOS-1 zostały zaprojektowane do miotania pocisków z głowicami termobarycznymi. Choć jest morderczo skuteczna broń, niewielki zasięg ognia utrudnia jej efektywne użycie i zmusza do pojawienia się w pobliżu linii walk. Ukraińscy piloci dronów FPV tylko na to czekali.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy udostępniła nowy film, pokazujący udany atak na wyrzutnię TOS-1, wykonany z użyciem drona FPV. Jak wynika z ukraińskiej relacji, rosyjski pojazd został zlokalizowany przez grupę rozpoznawczą i zniszczony przy pomocy drona FVP.
Drugi bezzałogowiec filmował atak z dystansu, dzięki czemu możemy zobaczyć jego spektakularny efekt. Ponieważ TOS-1 miał wyrzutnię załadowaną pociskami, trafienie zmieniło go w wielką kulę ognia.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Rosyjska broń termobaryczna
TOS-1 to stosunkowo rzadki system artyleryjski. Choć od strony technicznej jest to wieloprowadnicowa wyrzutnia rakiet, w rosyjskiej nomenklaturze TOS-1 nazywany jest "ciężkim miotaczem ognia".
Wynika to z faktu, że wyrzutnia została zaprojektowana z myślą o miotaniu pocisków z głowicami termobarycznymi. Po trafieniu w cel głowica nie wybucha od razu, ale uwalnia najpierw łatwopalną chmurę. Jej zapłon powoduje gwałtowny wybuch, pod względem zasady działania zbliżony np. do wybuchu pyłu węglowego w kopalni.
Rozwiązanie to powoduje gwałtowne skoki ciśnienia i ubytek tlenu, co jest zabójcze dla ludzi i niszczycielskie dla niektórych umocnień czy lżej opancerzonych pojazdów.
Ciężki miotacz ognia TOS-1
TOS-1 jest produkowany od końca lat 80., jednak do wybuchu wojny w Ukrainie do rosyjskiej armii trafiło niewiele – prawdopodobnie zaledwie kilkadziesiąt – egzemplarzy tej broni, z czego Ukraińcy zniszczyli, zdobyli lub uszkodzili co najmniej 28.
System doczekał się kilku wariantów, z których najnowszy – TOS-3 Drakon – czerpie z doświadczeń wojny w Ukrainie.
W najnowszej wersji pojazd jest wyposażony m.in. w antydronowe grille i zagłuszarkę, utrudniającą atak dronami FPV. Jak widać na filmie z ataku, i sądząc po jego skuteczności, zniszczony TOS-1 nie miał ani jednego, ani drugiego zabezpieczenia.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski