Rosjanie demontują rakietę. Narzędziami siła rąk i klucz francuski

Obydwie strony wojny w Ukrainie są zmuszone do używania substytutu nowoczesnej broni precyzyjnej, a najlepszą opcję stanowią często drony wyposażone w jakikolwiek eksplodujący ładunek. Idealnym źródłem amunicji są głowice kasetowe rakiet, które nie odpaliły wcale lub nie eksplodowały przy trafieniu w ziemię. Trzeba je jednak najpierw wyciągnąć z pocisku.

Rosjanie wyciągają bomblety z rakiety systemu BM-27 Uragan.
Rosjanie wyciągają bomblety z rakiety systemu BM-27 Uragan.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | Roy
Przemysław Juraszek

Drony FPV stały się najskuteczniejszym sposobem zużycia bombletów z amunicji kasetowej, ponieważ zapewniają punktową precyzję wykorzystania. Nic więc dziwnego, że zarówno Ukraińcy jak i Rosjanie demontują głowice kasetowe i wykorzystują samoróbki lub stare granaty ręczne.

Poniżej widać jak Rosjanie demontują rakietę z systemu BM-27 Uragan zawierającą 30 bombletów. Rosjanin prezentuje, gdzie należy ciąć korpus i co odkręcać bądź wybić np. za pomocą młotka. Następnie po dostaniu się do bombletów odkręca z nich zapalniki kluczem francuskim. Z kolei następne nagranie pokazuje podobną operację, tylko w wykonaniu ukraińskiego żołnierza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bomblety przeciwpiechotne — koszmar dla żołnierzy na dużym obszarze

Wyciągane przez Rosjanina bomblety to 9N210, a więc wariant przeciwpiechotny. Każdy zawiera prosty zapalnik uderzeniowy z samolikwidatorem, który ma wywołać detonację w ciągu maksymalnie dwóch minut od uzbrojenia.

Każdy bomblet zawiera ładunek 370 wałków o masie dwóch gramów każdy, które mają zasięg rażenia kilku metrów. To - w połączeniu z liczbą bombletów na jedną rakietę (30 sztuk) oraz liczebnością salwy (16 rakiet) - tworzy w miejscu trafienia rozległą strefę śmierci, gdzie jedynym bezpiecznym miejscem jest ziemianka lub wnętrze transportera opancerzonego.

Niestety natura oraz nierzadko stan techniczny wykorzystywanych rakiet sprawia, że część z nich zostaje niewybuchami, które będą stanowić zagrożenie przez najbliższe dekady. Brak ładunków do dronów sprawia jednak, że obydwie strony prowadzą bardzo niebezpieczny recykling znalezionych niewybuchów.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie