Radarowe oczy Europy. Satelity ICEYE widzą niemal wszystko
Europa wciąż pozostaje uzależniona od amerykańskich zdolności wywiadowczych, ale rosnąca rola technologii NewSpace może to zmienić. O tym, jak satelity ICEYE już dziś wspierają Ukrainę, jakie wyzwania niesie analiza danych radarowych i dlaczego przyszłość rozpoznania to kosmos, opowiada w rozmowie z WP Tech CEO ICEYE Polska, Witold Witkowicz.
Karolina Modzelewska: Zacznijmy od podstaw – jak wygląda dziś sytuacja Europy w zakresie zdolności wywiadowczych i rozpoznawczych?
Witold Witkowicz, dyrektor zarządzający ICEYE Polska: Pod tym względem Europa historycznie była i nadal w dużej mierze pozostaje zależna od Stanów Zjednoczonych. To właśnie jeden z głównych powodów, dla których coraz częściej mówi się o potrzebie budowy własnych, niezależnych zdolności rozpoznawczych – opartych na europejskiej infrastrukturze. W dobie rosnących napięć geopolitycznych nie możemy już pozwolić sobie na tak głęboką zależność. Musimy być gotowi na sytuacje, w których trzeba będzie polegać wyłącznie na własnych zasobach.
Czy europejscy liderzy zdają sobie sprawę z tej potrzeby?
Zdecydowanie tak. Świadomość ta pojawiła się dość intensywnie w ostatnich latach. Widać to chociażby po projektach takich jak IRIS², czyli konstelacji satelitów komunikacyjnych, ale także po toczących się dyskusjach o potrzebie budowy własnych zdolności w zakresie obrazowania satelitarnego.
W jaki sposób technologia NewSpace może zmienić obecną sytuację?
NewSpace to rewolucja. Dzięki miniaturyzacji i automatyzacji technologii, państwa – nawet te z ograniczonymi budżetami – mogą dziś znacznie szybciej i taniej budować zdolności, które jeszcze niedawno były zarezerwowane tylko dla największych graczy. To ogromna szansa na zrównoważenie globalnych sił w przestrzeni kosmicznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Las Vegas Sphere. Z wizytą w USA
Gdzie miejsce ICEYE w tym całym procesie?
Odgrywamy istotną rolę – jesteśmy rozpoznawalni globalnie, a nasze zdolności zostały zweryfikowane w praktyce, m.in. podczas wojny w Ukrainie. Nasza konstelacja satelitów radarowych jest największa i najbardziej zaawansowana technologicznie spośród obecnie operujących. Umożliwia dostarczanie zobrazowań w rozdzielczości do 25 cm – niezależnie od pory dnia i warunków pogodowych.
To bardzo wysoka jakość. Co zmienia taka rozdzielczość?
Biorąc pod uwagę jakość i szybkość, z jaką jesteśmy w stanie dostarczyć zobrazowania, jest to przede wszystkim realne wsparcie na poziomie operacyjnym. Dla sił zbrojnych i agencji wywiadowczych to narzędzie, które pozwala na więcej – możemy np. monitorować ruchy wojsk lądowych i okrętów, wykrywać pojazdy - niekiedy nawet obiekty zakamuflowane. I to wszystko z bardzo wysoką częstotliwością i niezawodnością, dzięki dużej liczbie satelitów w naszej konstelacji.
Droga ICEYE do osiągnięcia tej pozycji była trudna?
To nie był jeden przełom, a seria kroków – od miniaturyzacji radarów, przez przekonanie inwestorów, aż po realne wdrożenia. Początkowo chcieliśmy monitorować ruch morski i kopułę lodową w Arktyce. Od początku wiedzieliśmy, że jest to technologia podwójnego zastosowania - po 2022 roku, nasze działania na polu bezpieczeństwa zdecydowanie przyspieszyły.
Ukraina odgrywa tu dużą rolę?
Wojna pokazała, jak ważne są dane i rozpoznanie satelitarne - wspieramy obronę Ukrainy, a nasze dane są wykorzystywane przez ukraiński wywiad wojskowy, stanowiąc dla niego ważny atut.
Jak w takim razie wygląda współpraca z Polską?
Polska nie dysponuje obecnie operacyjnymi satelitami radarowymi. Jednak zainteresowanie jest duże, a rozmowy z Siłami Zbrojnymi RP traktujemy priorytetowo.
Wiadomo też, że firma ICEYE pomagała podczas ostatniej powodzi.
Tak. Dostarczyliśmy zobrazowania satelitarne bezpłatnie, by wesprzeć centra zarządzania kryzysowego. Uznaliśmy, że to nasz obowiązek.
Jakie są największe wyzwania w pracy z danymi radarowymi?
Radar wymaga większej wiedzy analitycznej niż dane optyczne. Trzeba wiedzieć, jak interpretować zobrazowania. Wraz z rozwojem technologii, kompetencje w tym zakresie obecnie gwałtownie rosną.
A czy dane radarowe mogą być analizowane przy pomocy sztucznej inteligencji?
Już są - w lutym tego roku rozpoczęliśmy projekt wspólnie z polską firmą SATIM, bo widzimy w tym duży potencjał. Przyszłość to fuzja danych z różnych źródeł i ich przetwarzanie w czasie niemal rzeczywistym.
Jakie granice etyczne obowiązują w takiej działalności? Macie listę państw, podmiotów, którym mówicie lub powiecie nie, jeśli do was przyjdą z prośbą o dostarczenie usługi?
Nigdy nie współpracujemy z państwami objętymi sankcjami czy o wątpliwej reputacji. Reputacja to podstawa w naszej branży. Klientów weryfikujemy bardzo skrupulatnie. Mamy pełną kontrolę nad tym, komu i co dostarczamy.
Technologia satelitarna może zastąpić ludzki wywiad?
Nie. Ale może go radykalnie wzmocnić. Działa w synergii. Tam, gdzie nie może dotrzeć człowiek – tam dociera satelita.
Jakie miejsce zajmą satelity na przyszłym polu walki?
Drony będą dominować przy ziemi, ale przyszłość rozpoznania przenosi się w przestrzeń kosmiczną. Satelity są trudniejsze do neutralizacji niż np. samoloty zwiadowcze. Im więcej ich mamy – tym większa niezawodność i dostępność danych. A co za tym idzie, większa przewaga.
Idąc jeszcze dalej w przyszłość, może trochę tematykę futurystyczną - czy wojny w kosmosie to realne zagrożenie?
Na razie to głównie futurystyka, ale pojawiają się technologie pozwalające neutralizować satelity. Neutralizacja całej konstelacji jest jednak bardzo trudna. To wymagałoby działań na skalę, której dotąd nie widzieliśmy, a potencjalne efekty takiego działania mogłyby mieć swoje konsekwencje dla wszystkich obiektów poruszających się po niskiej orbicie okołoziemskiej.
A dostęp do danych satelitarnych jako prawo człowieka – to realne?
To jest ciekawe pytanie, bo technologia zmienia świat szybciej, niż nam się wydaje i z reguły staje się coraz bardziej dostępna. Dostępność "zwykłych" zdjęć satelitarnych jest już całkiem wysoka - choćby przez popularne internetowe mapy. Wiele zdjęć robionych sensorami optycznymi jest dostępnych w sieci za darmo lub za niewielką opłatą. Jednak nie są to zwykle dane "real time", a już na pewno nie są to specjalistyczne dane czy produkty analityczne, które udostępniamy naszym klientom państwowym czy korporacyjnym - to się raczej nie zmieni.