Pomoc dla Ukrainy. Przeciwlotniczy BOV‑3 z kraju, który nie istnieje
Przekazywany Ukrainie pomoc wojskowa to nie tylko popularny sprzęt, jak czołgi Leopard 2 czy transportery M113. Są także pojazdy mało znane, produkowane przez niektóre kraje lokalnie, na własne potrzeby. Do tej grupy należą zestawy przeciwlotnicze BOV-3, przekazane Ukrainie przez Słowenię i wyprodukowane w kraju, który nie istnieje od ponad 30 lat, czyli Jugosławii.
01.11.2024 | aktual.: 01.11.2024 16:13
Choć armia Słowenii liczy zaledwie 6,2 tys. żołnierzy, kraj ten regularnie wspiera Ukrainę dostawami uzbrojenia. Dzięki umowom zawartym m.in. z Niemcami pozwala to Słowenii na techniczną modernizację sił zbrojnych.
Stary, pamiętający czasy zimnej wojny sprzęt jest przekazywany Ukrainie, a na jego miejsce Lublana otrzymuje nowsze uzbrojenie m.in. z Niemiec. W ten sposób do Ukrainy trafiły m.in. czołgi M-55S (wariant T-55), bojowe wozy piechoty M-80A (połączenie lokalnych rozwiązań i francuskiego AMX-10P) czy stare haubice M2A1.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wśród dostarczanego Ukrainie sprzętu znalazły się także transportery opancerzone BOV, produkowane od połowy lat 80. w Jugosławii i eksploatowane przez armie krajów, powstałych po jej rozpadzie.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Zestaw przeciwlotniczy BOV-3
Najnowsza transza słoweńskiej pomocy dla Ukrainy zawiera m.in. przeciwlotniczy wariant tych pojazdów, czyli sześć zestawów BOV-3. Zbudowano je na czterokołowych podwoziach BOV o długości 5,7 metrów i masie nieco przekraczającej 9 ton.
Na kołowym podwoziu umieszczono dużą, otwartą od góry wieżę, w której znalazło się miejsce dla armaty M55 A4 M1. To wariant armaty Zastava M55, której nieznana liczba egzemplarzy również trafiła do sił zbrojnych Ukrainy. M55 A4 M1 to wersja z trzema lufami kalibru 20 mm, zasilana z 60-nabojowych, bębnowych magazynków. Maksymalny kąt podniesienia luf wynosi 83 stopnie.
Armata została wyposażona w komputer balistyczny Galileo J171, pozwalający na prowadzenie ognia do celów powietrznych na dystansie 1,5-2 km.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski