Płonie od kilku dni. Ukraińcy nadal go atakują
Płonący od 18 sierpnia skład ropy w Proletarsku został ponownie zaatakowany przez Ukraińców. Znów wykorzystane zostały drony.
Jak podawano w komunikatach chwilę po ataku 18 sierpnia, szczątki drona spadły na jeden ze zbiorników w efekcie czego doszło do eksplozji i pożaru. Trwająca kilka dni akcja gaśnicza nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Na domiar złego dla Rosjan, możliwe są jeszcze większe szkody.
Kolejny atak na skład ropy w Proletarsku
23 sierpnia ok. godziny 5:00 kolejny ukraiński bezzałogowy statek powietrzny próbował zaatakować teren przedsiębiorstwa w Proletarsku. Jak podają niektóre media, "istnieje zagrożenie rozprzestrzenienia się ognia na zbiorniki z naftą."
Proletarsk znajduje się w obwodzie rostowskim, ok. 200 km od granicy z Ukrainą. Taka odległość nie stanowi przeszkody dla ukraińskich dronów. Już od wielu miesięcy atakowane są różne obiekty w Rosji (najczęściej lotniska i bazy wojskowe oraz rafinerie), niektóre z nich są położone jeszcze dalej w głębi tego kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Synology ActiveProtect DP340, czyli ultrabezpieczny backup dla firm
Jakimi dronami dysponują Ukraińcy?
Ukraińcy opracowali już kilka modeli dronów dalekiego zasięgu. Najbardziej znane są Rubaka o zasięgu ok. 500 km oraz Bóbr, które są w stanie przelecieć nawet 1000 km. Długość dronów Bóbr szacuje się na ok. 3,5 m, a masę przenoszonego przez nich ładunku wybuchowego na maksymalnie 75 kg. Są w stanie osiągać prędkość do nawet 200 km/h.
Rzadziej wykorzystywane są UJ-22 "Airborne" o zasięgu 800 km. Przenoszą do ok. 20 kg i mogą działać nawet w ekstremalnych temperaturach. Pojawiały się również doniesienia o wykorzystywaniu przez Ukraińców przerobionych na pociski manewrujące radzieckich dronów Tu-141 "Striż", w przypadku których zasięgu dochodzi do aż 1500 km.
Stosunkowo niewielka odległość dzieląca Proletarsk od granicy z Ukrainą nie pozwala wykluczać również działań sabotażowych polegających na wykorzystaniu dronów komercyjnych z przyczepionym ładunkiem wybuchowym. Są one znacznie mniejsze i znacznie łatwiej przekroczyć z nimi granicę lub kupić już na terenie Rosji i jedynie uzbroić. Rosjanie byli już w ten sposób atakowani.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski