Obiecali Ukrainie potężną pomoc. Teraz się z tego nie wywiązują
Dziennikarze niemieckiego Die Welt porównali zapowiedzi związane z największym pakietem pomocowym obiecanym przez Berlin ze stanem dostaw sprzętu do Ukrainy. Z analizy wynika, że zdecydowana większość deklarowanego wsparcia wciąż nie została przekazana.
05.08.2023 | aktual.: 05.08.2023 16:12
Chodzi o słowa, jakie padły podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Berlinie. Prezydent Ukrainy usłyszał zapewnienia związane z bronią i amunicją o wartości ok. 2,5 mld euro. Dzięki temu, a także wcześniejszym pakietom pomocowym, Niemcy stały się po Stanach Zjednoczonych drugim największym sprzymierzeńcem Ukrainy. Z analizy opublikowanej na łamach Die Welt wynika jednak, że przypadku naszego zachodniego sąsiada w dużej mierze to tylko teoria, a za słowami nie idą czyny.
Obiecany sprzęt z Niemiec wciąż nie dotarł do Ukrainy
Najbardziej rażące są rozbieżności związane z ciężkim sprzętem. Berlin obiecał w maju m.in. 110 czołgów Leopard 1A5 (we współpracy z Danią oraz Holandią), 20 bojowych wozów piechoty Marder, 18 kolejnych dział przeciwlotniczych Gepard i cztery systemy przeciwlotnicze Iris-T.
W przypadku Gepardów sytuacja nie wygląda źle, ponieważ z zadeklarowanej puli udało się wysłać armii obrońców 12 egzemplarzy. Z pozostałym wymienionym sprzętem jest jednak znacznie gorzej. Jak zauważyli autorzy raportu, ze 110 czołgów Leopard 1 na front do tej pory trafiło tylko 10 sztuk. Ukraińcy potwierdzili to pod koniec lipca. Jeszcze gorzej jest z Marderami oraz systemami przeciwlotniczymi Iris-T z majowej puli, ponieważ z Niemiec nie wyruszył żaden z egzemplarzy.
Czołgi Leopard 1A5, chociaż nie są najnowszym sprzętem, mogłyby zwiększyć szanse powodzenia ukraińskiej kontrofensywy. Posiadają działko L7A3 kal. 105 mm i dobry układ kierowania ogniem EMES 18 z celownikiem termowizyjnym (opracowany na bazie systemu EMES 15 z pierwszych wariantów czołgu Leopard 2). Systemy przeciwlotnicze Iris-T to z kolei świetna broń defensywna. Na przykładzie wcześniej dostarczanych modeli zauważono, że niekiedy notują one nawet 100-proc. skuteczność w zwalczaniu celów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemcom wciąż nie udało się też przekazać całej puli amunicji artyleryjskiej. Wysłano tylko 850 z ponad 26 tys. obiecanych w maju sztuk. Jak podkreślono na łamach niemieckiego dziennika, jedyne majowe obietnice, które niemiecki rząd spełnił w 100 proc. to dostawa 11 tys. racji żywnościowych, trzech radarów dronów i konstrukcji do mostów czołgowych Biber.
Ukraińcy widzą niezdecydowanie Niemiec
Niemieccy dziennikarze zauważają, że taka postawa rządu jest dostrzega nie tylko przez tamtejszą opozycję, ale również przez Ukraińców. Fakt niezwlekania ze zwlekania z pomocą przez Berlin został określony jako "irytujący".
W analizie zwrócono również uwagę na to, że z części deklarowanej w maju pomocy najprawdopodobniej całkowicie zrezygnowano. Z dostępnej listy sprzętu planowanego do wysyłki usunięto np. karabiny. Niektórej broni Berlin odmawia natomiast wprost.
Pociski dalekiego zasięgu dla Ukrainy. Tu też Niemcy się wahają
Ołeksij Makiejew, ambasador Ukrainy w Niemczech, zaapelował o ponowne przemyślenie losów pocisków manewrujących Taurus. Kilka dni temu Boris Pistorius, niemiecki minister obrony, stwierdził, że nie widzi potrzeby wysyłania ich do Ukrainy. – Nadal uważamy, że nie jest to obecnie nasz najwyższy priorytet – powiedział niemiecki polityk.
Pociski manewrujące Taurus mają zasięg aż 500 km. Do tej pory broń o takim zasięgu Ukrainie dostarczyła Wielka Brytania. Chodzi o pociski Storm Shadow. Wkrótce tym samym śladem powinna pójść Francja, która zadeklarowała przekazanie podobnych pocisków SCALP.
Zdaniem najważniejszych niemieckich polityków broń dalekiego zasięgu może przyczynić się nie do rozwiązania, ale do eskalacji konfliktu.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski