Problemy rosyjskiej floty podwodnej. Od "kulejącego okrętu" do "pływającej Hiroszimy"
Rosyjski okręt podwodny Noworosyjsk zwrócił na siebie uwagę świata z powodu - prawdopodobnie - problemów technicznych, które zmusiły go do powrotu z Morza Śródziemnego. Jego los wpisuje się w długą listę awarii i katastrof rosyjskich okrętów podwodnych. Niektóre okazały się tragiczne dla załóg.
W połowie października 2025 r. na Bałtyk – w asyście szwedzkich okrętów wojennych – wpłynął rosyjski okręt podwodny B-261 Noworosyjsk. Rosyjska jednostka projektu 636.3 kończy w ten sposób ponad miesięczny rejs powrotny z Morza Śródziemnego.
"Kulejący okręt podwodny" – jak określił go szef NATO Mark Rutte – jest dobrym przykładem problemów rosyjskiej marynarki wojennej. Po zamknięciu Bosforu i utracie bazy w syryjskim porcie Tartus Rosjanie, którzy usiłują utrzymać swoją obecność na Morzu Śródziemnym, znaleźli się w trudnym położeniu. Jednym z następstw tego stanu rzeczy jest coraz gorszy stan techniczny okrętów.
Doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI w. | Historie Jutra
Dlaczego Noworosyjsk powraca do bałtyckiej bazy w wynurzeniu? Rosjanie dementują informacje o awarii, jednak według niezależnych źródeł okręt pozostaje na powierzchni z powodu problemów z wyciekiem paliwa.
Naprawa uszkodzeń – po utracie bazy w Tartusie i możliwości korzystania z infrastruktury na Cyprze – wymaga długiej podróży dookoła Europy. Zwłaszcza, że po upadku reżimu Baszszara al-Asada, Syrię musiał opuścić rosyjski okręt remontowy projektu 138 PM-82.
W czasie pokoju bliskim zapleczem byłyby porty czarnomorskie, ale rozpętanie przez Rosję wojny w Ukrainie sprawiło, że połączenie z Morzem Czarnym jest dla rosyjskiej marynarki wojennej zamknięte.
Trudne czasy dla rosyjskich marynarzy
Jak zauważa serwis Naval News, w rezultacie wykonywanie zadań na Morzu Śródziemnym staje się dla rosyjskiej marynarki wojennej coraz trudniejsze i bardziej kosztowne, a rejsom pojedynczych okrętów towarzyszą – z konieczności - jednostki naprawcze czy holowniki. Sytuację może poprawić - o co zabiega Moskwa - stały dostęp do bazy w libijskim Tobruku.
Awaria Noworosyjska wpisuje się w długą listę awarii i katastrof rosyjskich, a wcześniej radzieckich okrętów podwodnych. Służba na nich – na całym świecie trudna i wymagająca ze względu na swoją specyfikę - w przypadku rosyjskiej marynarki wojennej wydaje się obarczona dodatkowym ryzykiem.
Okręty pływające pod białą banderą z krzyżem św. Andrzeja, a wcześniej czerwoną gwiazdą, sierpem i młotem, wyjątkowo często okazały się niebezpieczne dla swoich własnych załóg.
AS-31 Łoszarik
W 2019 roku na okręcie podwodnym specjalnego przeznaczenia AS-31 Łoszarik wybuchł pożar – w niejasnych okolicznościach zginęło 14 spośród 25 członków załogi, a remont okrętu do dziś nie został ukończony.
O znaczeniu Łoszarika i nietypowym składzie jego załogi dobitnie świadczy fakt, że wśród 14 ofiar siedem było w randze komandora (ros. kapitan I rangi - odpowiednik pułkownika w wojskach lądowych), a dwóch oficerów było kawalerami gwiazd Bohatera Rosji - najwyższego bojowego odznaczenia, przyznawanego w rosyjskiej flocie.
K-152 Nerpa
W 2008 roku na okręcie podwodnym K-152 Nerpa zginęło 20 osób (w tym pracownicy stoczni). Jednostka projektu 971 – atomowy, uderzeniowy okręt typu Akuła – przechodziła próby morskich poprzedzające oddanie do służby i późniejsze wydzierżawienie Indiom.
Na okręcie doszło do przypadkowego uruchomienia systemu gaśniczego – część przedziałów został automatycznie odcięta, uszczelniona, a do ich wnętrza wpuszczono niepalny gaz, który doprowadził do śmierci uwięzionych osób. Uruchomienie instalacji gaśniczej powinno zostać poprzedzone sygnałami dźwiękowymi ostrzegającymi personel, jednak załoga nie została ostrzeżona.
K-141 Kursk
W 2000 roku doszło do najtragiczniejszej w skutkach katastrofy w historii rosyjskiej floty podwodnej. W wyniku wybuchu w przedziale torpedowym na dnie osiadł okręt podwodny K-141 Kursk, na którym – choć sam wybuch część marynarzy przeżyła – ostatecznie zginęła cała 118-osobowa załoga.
Zagłada Kurska, okrętu projektu 949A Antiej, była efektem karygodnych zaniedbań, fałszowania dokumentacji, braku szkolenia czy niezgodnych z procedurami działań, jak choćby przyspawanie do kadłuba – aby jej nie zgubić - boi ratunkowej, która w razie katastrofy miała pokazać ratownikom lokalizację okrętu.
K-278 Komsomolec
W 1989 r. na Morzu Norweskim zatonęła wyjątkowa jednostka – cud sowieckiej techniki, jakim był zbudowany z tytanu okręt projektu 685, K-278 Komsomolec. Eksperymentalna jednostka, będąca zarazem pełnoprawnym okrętem bojowym, mogła bezpiecznie zanurzać się na głębokość co najmniej 1000 m, a zatonęła po alarmowym wynurzeniu, spowodowanym pożarem na pokładzie.
Zginęło co najmniej 39 osób (według niektórych źródeł – 42). Części ofiar można byłoby uniknąć, ale Rosjanie nie zgodzili się na zbliżenie do tonącego okrętu norweskich kutrów rybackich, spieszących z pomocą.
K-19
Specyficznym okrętem okazał się K-19 – pierwsza jednostka projektu 658, z napędem jądrowym i pociskami balistycznymi na pokładzie. Choć okręt nie zatonął, przez 30 lat służby zabił łącznie - w serii różnych wypadków - aż 60 osób z załogi i personelu stoczniowego. O ponurej renomie tej jednostki świadczy nieoficjalna nazwa, jaka do niej przylgnęła – trapiony awariami napędu okręt był nazywany "Hiroszimą".
Służba wysokiego ryzyka
Wspomniane awarie i katastrofy, a także liczne inne – jak na okrętach B-37, K-8, K-3 czy K-129 – zabiły łącznie setki radzieckich i rosyjskich marynarzy. Ich dokładna lista jest trudna do ustalenia, ale zachodnie źródła wskazują na liczbę pomiędzy 500 a 700 osób - znacznie więcej niż choćby w marynarce wojennej USA.
Wszystko to działo się w czasie pokoju, z powodu błędów konstrukcyjnych, zaniedbań, niedostatecznego wyszkolenia czy lekceważenia procedur. Albo – jak w przypadku okrętu K-3 i wypadku z 1967 r. – w wyniku kradzieży. Na okręcie wybuchł pożar, ponieważ ktoś ukradł osłonę żarówki, a wcześniej, jeszcze w stoczni, ktoś inny ukradł miedzianą uszczelkę. Zginęło wówczas 39 osób.