Nie zmienią reguł gry w Ukrainie. Analitycy szczerze o F‑16

Myśliwce F-16 wkrótce powinny zacząć przybywać do Ukrainy. Długo wyczekiwane samoloty nie schodzą jednak z języków ekspertów, którzy w ostatnim czasie stwierdzili, że w istocie F-16 nie będą punktem zwrotnym w wojnie.

Amerykański F-16 - zdjęcie ilustracyjne
Amerykański F-16 - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Pixabay
Norbert Garbarek

29.06.2024 13:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ukraińska agencja Unian przypomina, że Kijów już od ponad dwóch lat apeluje do sojuszników o przekazanie na front myśliwców F-16. W końcu oczekiwania zostaną spełnione, bowiem pierwsze samoloty powinny docierać do kraju ogarniętego wojną w ciągu nadchodzących tygodni.

Choć F-16 najprawdopodobniej już wkrótce znajdą się nad Ukrainą, obrońcy i tak będą musieli stawić czoła silnemu przeciwnikowi. Agencja Reutera wyjaśnia, że opóźnienia w kwestii transferu myśliwców pozwoliły Federacji Rosyjskiej przygotować się na przybycie F-16, w związku z czym agresorowi będzie łatwiej chronić się przed zagrożeniem. Potwierdzał to w ostatnim czasie analityk Ołeksandr Kowałenko, który zwracał uwagę, że F-16 mogą mieć większe trudności w walce z przeciwnikiem wzdłuż wschodniej linii lub wzdłuż północno-wschodniej granicy.

Kolejne obawy dotyczące obecności F-16 w Ukrainie

– Trzeba oddzielić symbolikę od faktycznego wpływu na pole bitwy. F-16 będzie przydatny, ale skromny, szczególnie na początku – mówił Mark Cancian, ekspert z Center For Strategic & International Studies. W podobnym tonie wypowiada się Justin Bronk z Royal United Services Institute. – Możesz mieć wiele szybkich samolotów, ale jeśli nie będą one miały skutecznej broni i załogi, która potrafi ich używać, stosując skuteczną taktykę, zostaną po prostu masowo zestrzelone – twierdzi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Myśliwce F-16 będą niezaprzeczalnie cennym wsparciem dla Ukrainy, jednak ich obecność nie będzie stanowić punktu zwrotnego w wojnie z Rosją – wynika z publikacji agencji Reutera. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że wyjątkowo istotnym jest nie tylko odpowiednie przeszkolenie i wykorzystanie w walkach F-16, ale też ich ochrona, kiedy akurat nie będą latać.

Eksperci zgodnie zauważają, że Rosjanie już od tygodni regularnie uderzają we wszystkie lotniska i potencjalne bazy, w których mogą stacjonować F-16. Ataki obejmują też próby zniszczenia pasów startowych i infrastruktury – to istotne, bowiem – jak wcześniej komentował amerykański pilot – "F-16 to primadonna". Wymaga wobec tego szczególnej konserwacji i odpowiednich warunków do startowania. Amerykańskie F-16 potrzebują płaskiego pasa startowego, wolnego od jakichkolwiek nierówności. Nawet niewielkie zniszczenia, które powstaną na skutek ostrzału ze strony Rosjan, będą mogły skutecznie wyłączyć F-16 z walk, zanim te w ogóle wystartują.

F-16 w Ukrainie

Przypomnijmy, że wyczekiwane przez Ukraińców myśliwce F-16 to sprzęt, który może przenosić broń na dziewięciu podskrzydłowych węzłach uzbrojenia. Mogą się tam znaleźć liczne pociski kierowane powietrze-ziemia (m.in AGM-65 Maverick), ale też rakiety radiolokacyjne powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM, które w nadchodzących miesiącach będą priorytetowo dostarczane przez USA siłom zbrojnym Ukrainy, oraz bomby Mk82/84 o wadze nawet 900 kg w przypadku tego drugiego wariantu.

F-16 charakteryzują się też znaczącą zwrotnością. Myśliwiec rozpędza się bowiem do prędkości ok. 2500 km/h i waży stosunkowo niewiele. Jego masa własna to zaledwie 8 t. Maksymalny zasięg amerykańskiego sprzętu w podstawowym wariancie sięga 3200 km, natomiast doposażenie F-16 w dodatkowe zbiorniki paliwa zwiększa tę wartość do 4200 km.

Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski