Nadciąga bezzałogowa artyleria. USA szykują zbrojeniową rewolucję

US Army poinformowała niedawno o wprowadzeniu kolejnej fazy testów bezzałogowej artyleryjskiej wyrzutni rakietowej polowego systemu rakietowego GMLRS/ATACMS/PrSM. Wyrzutnia oznaczona jako AML (Autonomous Multi-domain Launcher) na razie niewiele różni się od wyrzutni HIMARS, ale docelowo stanowić będzie prawdziwą rewolucję.

Wyrzutnie HIMARS; zdjęcie ilustracyjne
Wyrzutnie HIMARS; zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © US Army

11.05.2024 | aktual.: 11.05.2024 13:47

Wojna w Ukrainie pokazała, jak duże znaczenie na polu bitwy mają systemy artyleryjskie. Nie dziwi zatem, że wiele państw stawia na rozwój tego rodzaju broni. Podczas testu na poligonie Yuma Proving Ground w Arizonie wielodomenowa wyrzutnia autonomiczna AML zużyła sześć rakiet M28 w ćwiczebnej wersji o zredukowanym zasięgu. Próby zorganizowały dowództwa US Army Combat Capabilities Development Command Aviation & Missile Center i Ground Vehicle Systems Center. W trakcie kilkudniowej serii testów bezzałogowa platforma AML zademonstrowała każdy z oferowanych trybów mobilności: jazdę w trybie zdalnie sterowanym, nawigację wg punktów orientacyjnych i jazdę w konwoju.

Próby ogniowe były zwieńczeniem serii innych testów. Przeprowadzali je żołnierze ze 181. pułku artylerii Gwardii Narodowej stanu Tennessee. Jest to swego rodzaju kamień milowy przed kolejnym etapem trwających już od czterech lat prac nad bezzałogową artylerią rakietową wojsk lądowych USA.

Program artyleryjski US Army

W pracach nad AML brali udział także eksperci z Zespołu Interdyscyplinarnego ds. Artylerii Dalekiego Zasięgu (LRPF CFT), 18. Brygady Artylerii Polowej z Fort Bragg i inni. Pierwsze testy ogniowe przeprowadzono w czerwcu 2021 r. w Fort Still. W trakcie niespełna półtorej godziny artylerzyści wystrzelili wówczas siedem rakiet symulujących pocisk dalekiego zasięgu (do 500 km, docelowo do 700 km, wersja ER do 1000 km) PrSM. Podczas prezentacji z 2021 r. zbadano fizyczne i informatyczne wyzwania związane z bezzałogowymi wyrzutniami artyleryjskimi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Szczególnej wagi nabrało zagadnienie zapewnienia bezpiecznej i stabilnej komunikacji wyrzutnia-centrum sterowania. Na tym etapie udało się opracować i przetestować systemy związane z autonomią wyrzutni i ta część projektu w pełni się powiodła. Wykorzystana podczas tamtego testu wyrzutnia zastępcza od M142 różniła się właściwie jedynie dodaniem dodatkowych anten oraz elektroniki.

Test z 2024 r. został zrealizowany z wykorzystaniem zupełnie innej konstrukcji z nową, całkowicie bezzałogową (przez to mniejszą i lżejszą) kabiną. W 2021 r. zakładano, że redukcja rozmiarów i masy kabiny pozwoli na podwojenie siły ognia wyrzutni (dwa kontenery po sześć pocisków GMLRS, po dwa  PrSM lub po jednym ATACMS zamiast jednego kontenera). Dziś takie założenie nie jest jednak pewnikiem.

Programy amerykańskiej piechoty morskiej

Własne programy ma też amerykańska piechota morska, która postawiła na znacznie lżejsze podwozie niż ciężarówka 6x6 - w tym przypadku wybrano lekki pojazd taktyczny JLTV. Projekt NMESIS i wyrzutnia systemu ROGUE są rozwijane również od kilku lat. Broń jest już dostarczana żołnierzom, na razie raczej eksperymentalnie, choć nadejść ma czas na dostawy na większą skalę. Produkcja wstępna jest realizowana już od 2023 r.

System Rogue to bezzałogowa wyrzutnia na podwoziu JLTV, uzbrojona w dwie pojedyncze wyrzutnie przeciwokrętowych pocisków kierowanych Kongsberg NSM (lokalnie oznaczonych jako RGM-184A). Ma on stanowić podstawę sił przeciwokrętowych USMC jako uzbrojenie aż 14 baterii po 18 wyrzutni (razem 252 wyrzutnie, czyli 504 pociski gotowe do startu). Pierwotnie zakładano, że ROGUE-F będzie również wykorzystywać inne pociski, w tym pociski systemu GMLRS/PrSM/ATACMS, a nawet Tomahawki.

Ostatecznie jednak kwestię odpalania Tomahawków z wyrzutni naziemnych rozwiązano zupełnie inaczej, zaś do rakiet takich, jak te odpalane z HIMARS-ów czy gąsienicowych M270 MLRS, wykorzystywana ma być wyrzutnia podobna do ROGUE-F (także na podwoziu JLTV). Nie jest to jednak broń identyczna, stąd zestawy wyrzutni nie będą wzajemnie wymienne.

Odpowiedź na działania Chin

Modernizacja amerykańskiej artylerii rakietowej w dużej mierze związana jest z planami dotyczącymi ewentualnej wojny z Chinami na Pacyfiku. Dość powiedzieć, że test AML Surrogate Launcher z 2021 r. obejmował strzelanie czterema pociskami testowymi PrSM-ER o zasięgu do 1 tys. km do celów lądowych, imitujących wyspy na atolach Pacyfiku, jak również 3 PrSM o zasięgu do 500 km (docelowo 700 km) do celu nawodnego.

Niewielka, ważąca zaledwie 91 kg głowica nie zniszczy może chińskiego niszczyciela czy bunkra, ale kilka trafień w okręt może go wyeliminować z walki, a i odpowiednio "miękkich" celów lądowych nie zabraknie. Podobnie system NMESIS ma służyć ułatwieniu zdobycia i utrzymania kontroli na wodach atoli oraz wysp i wokół nich przez USMC. Pociski NSM, bodaj najnowocześniejsze w swojej klasie, stanowić będą śmiertelne zagrożenie dla ewentualnych sił inwazyjnych, jak również dla obrońców obszarów, które Amerykanie mogą zająć.

Po co rezygnować z załóg?

Rezygnacja z załogowej artylerii ma zmniejszyć koszty utrzymania baterii i dywizjonów, przy zachowaniu wysokiej efektywności. AML prawdopodobnie z czasem zastąpi M142 HIMARS, a być może też M270, w US Army. Z kolei wyrzutnia podobna do ROGUE-F, choć dostosowana do kontenerów typowo artyleryjskich, zastąpi najprawdopodobniej HIMARS-y piechoty morskiej.

Jest to jasny trend, dotyczący nie tylko artylerii w USA, bowiem w przyszłości w US Army i w Marines aż roić ma się od różnych systemów bezzałogowych, tak bojowych, jak logistycznych. Będą one wprawdzie stanowić głównie wsparcie dla ludzkiego "jądra" systemu i pojazdów załogowych, lecz - być może - za kilka dekad i te proporcje ulegną odwróceniu. Nie dziwi to, bowiem systemy bezzałogowe są zwykle lżejsze i zwyczajnie tańsze w eksploatacji od załogowych. Ponadto w razie ich zniszczenia (a systemy artyleryjskie i przeciwlotnicze są cennymi celami podczas wojny) nie giną ludzie, którzy są najcenniejszym z wojskowych zasobów.

Oczywiście nie jest to jeszcze rozwiązanie idealne, gdyż bezzałogowce wciąż wymagają nadzoru operatorów. Ten z kolei zależny jest od przepustowości, stabilności i bezpieczeństwa przeważnie bezzałogowej, więc podatnej na zakłócenia łączności. Do pewnego stopnia problem ten rozwiąże rozwój sztucznej inteligencji, lecz niekoniecznie pozwoli to na osiągnięcie pełnego sukcesu.

Warto też odnotować, że ubezałogowienie dotyczyć może nie tylko artylerii rakietowej. W 2021 r. południowokoreański koncern Hanwha Techwin (obecnie Hanwha Aerospace) poinformował o pracach nad bezzałogowym następcą systemu K9. Ponadto kolejne działa samobieżne mają wieże bezzałogowe (czeska MORANA czy niemiecki Boxer RCH 155). Od wyprowadzenia obsługi poza wieżę już tylko krok do wyprowadzenia obsługi działa wraz z kierowcą całkowicie poza pojazd.

Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie