Miasiszczew M‑55 Geofizyka. Samolot, który powstał aby zwalczać balony NATO
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Użycie supermyśliwca do zestrzelenia balonu – jak to zrobili Amerykanie – może wydawać się przerostem formy nad treścią, ale to tylko pozory. O tym, jak poważnym wyzwaniem są aerostaty dobitnie świadczy fakt, że Rosjanie zbudowali do ich zwalczania specjalne samoloty.
Miasiszczew M-55 Geofizyka to wyjątkowa konstrukcja. Niecodzienne jest w niej wszystko – wygląd, historia powstania, jak i przeznaczenie. Powstały tylko cztery egzemplarze tego modelu, z czego w służbie pozostaje do dziś tylko jeden samolot.
Choć jego rola zmieniała się w czasie, to Rosja – jako jedyny kraj na świecie – może pochwalić się posiadaniem samolotu, opracowanego specjalnie do walki z balonami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miasiszczew M-55 Geofizyka – maszyna badawcza z wojskowym rodowodem
Miasiszczew M-55 nie przypomina samolotu bojowego. Mimo dwubelkowego układu konstrukcyjnego, najbliższym skojarzeniem wydaje się szybowiec. Bardzo długie, wąskie skrzydła przywodzą na myśl jeszcze jedną maszynę – legendarny, amerykański samolot szpiegowski U2. Podobieństwo nie jest tu dziełem przypadku.
Zarówno szpiegowski U2, jak i M-55 projektowano z myślą o działaniu w podobnym środowisku – wysokich warstwach atmosfery, gdzie powietrze jest ekstremalnie rozrzedzone.
Zwykły samolot nie ma tam czego szukać: silnik nie będzie pracował z braku tlenu, a typowe dla współczesnych maszyn wielozadaniowych, krótkie skrzydła nie wygenerują w rozrzedzonym powietrzu wystarczającej siły nośnej.
Dzięki swojej budowie rosyjski M-55 Geofizyka nie ma takich problemów i może wznieść się na wysokość przekraczającą 21 km.
Tysiące balonów nad ZSRR
Współczesny M-55 to efekt ewolucji innej konstrukcji – Obiektu 34, rozwiniętego następnie do modelu M-17 Stratosfera. To samolot, który od początku został zaprojektowany do jednej roli: łowcy balonów.
Problem, z którym w 2023 roku zmierzyli się Amerykanie, był dla Moskwy wyzwaniem już dziesiątki lat wcześniej. Jak podaje Piotr Butowski, ekspert specjalizujący się w rosyjskim lotnictwie wojskowym, w latach 1956-1977 nad terytorium ZSRR wykryto co najmniej 4112 balonów, z których udało się zestrzelić zaledwie 793.
Choć w liczbie tej znalazły się także naukowe aerostaty, to większość balonów była sprzętem szpiegowskim, wypuszczanym nad ZSRR przez Stany Zjednoczone i kraje NATO.
Wyposażone w aparaturę rozpoznawczą, mogły poruszać się na wysokości znacznie przekraczającej 20 km, co sprawiało, że były nieosiągalne dla ówczesny samolotów myśliwskich. Ponieważ były trudne do wykrycia i zestrzelenia, stanowiły poważny problem dla bezpieczeństwa kraju.
Do tego, o ile w przypadku rozpoznania satelitarnego można precyzyjnie określić, kiedy i jaki obszar znajdzie się pod obserwacją, lot trudnowykrywalnych balonów był nieprzewidywalny. Z tego powodu Rosjanie postanowili opracować specjalny, wysokościowy samolot do zwalczania aerostatów.
Stratosferyczny łowca balonów
Maszyna musiała zostać zaprojektowana od podstaw, z uwzględnieniem warunków, w jakich miała działać. Dotyczyło to nie tylko układu aerodynamicznego, ale także uzbrojenia przyszłego "łowcy balonów".
Zamontowanie go na stałe np. w kadłubie samolotu nie wchodziło w grę, bo oznaczało konieczność celowania całym samolotem, a agresywne manewrowanie na dużej wysokości nie było możliwe.
Konieczne stało się umieszczenie w samolocie zdalnie sterowanego stanowiska strzeleckiego, w którym zamontowano dwulufowe działko GSz-23 kalibru 23 mm. Uzbrojenie umieszczono tak, aby można było z niego prowadzić ogień pod kątem w górę, gdzie – jak przewidywano – będzie w momencie przechwycenia większość potencjalnych celów.
Działko było wyposażone w 500 sztuk amunicji. Były to pociski zapalające z czułym zapalnikiem, zdolnym zareagować na trafienie w bardzo cienką i delikatną powłokę balonu.
Poważnym wyzwaniem okazało się nie tylko niszczenie, ale także wykrywanie balonów. Zwykły radar był w tym przypadku nieskuteczny, więc samolot otrzymał specjalny sensor optyczny, zdolny do wykrywania balonów na dystansie nawet 40 kilometrów. Z sensorem połączony był dalmierz laserowy i celownik, odpowiadający za naprowadzanie działek.
Od łowcy balonów do maszyny badawczej
Nietypowa konstrukcja została szybko wykryta przez Amerykanów – w 1982 roku zwiad satelitarny dostarczył im zdjęcia dziwnego samolotu, stojącego na lotnisku. Rosyjska konstrukcja została określona mianem Mystic.
M-17 przysparzał swoim twórcom wielu problemów. Pierwszy egzemplarz został rozbity na skutek błędu pilota. Drugi prototyp wykazywał się błędami konstrukcyjnymi, powodującymi m.in. silne wibracje kadłuba.
Choć wady były usuwane, a konstrukcja udoskonalana, rozwój technologii sprawił, że do niszczenia balonów w ZSRR wytypowano inną broń – latające lasery, testowane z wykorzystaniem dużych, specjalnie do tego celu przystosowanych samolotów.
Nakłady, poniesione na zbudowanie "łowcy balonów" nie zostały jednak zmarnowane. Choć wysokościowy M-17 nie doczekał się bojowego użycia, to jego układ aerodynamiczny okazał się idealny dla samolotu badawczego.
Choć współczesny M-55 Geofizyka nie strzela do balonów, jego możliwości przydają się podczas badan naukowych. Jego loty służą celom naukowym – badaniom atmosfery nad Antarktydą i testom powietrznych, wysokościowych stacji telekomunikacyjnych.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski