Najwięcej konfliktów zbrojnych od 80 lat. Raport o globalnych zagrożeniach
Według badania opublikowanego przez norweski Instytut Badań nad Pokojem, liczba konfliktów zbrojnych na świecie w zeszłym roku była najwyższa od czasu zakończenia II wojny światowej. Raport podkreśla zagrożenia wynikające z wycofywania się USA z międzynarodowej sceny.
Z raportu norweskiego ośrodka Instytut Badań nad Pokojem (Peace Research Institute Oslo - PRIO) wynika, że liczba konfliktów zbrojnych na świecie była w ubiegłym roku największa od 1946 roku. Najwięcej było ich w Afryce, Azji i na Bliskim Wschodzie. Dane przygotował szwedzki uniwersytet w Uppsali.
Kilka konfliktów zbrojnych w państwie jednocześnie
W ubiegłym, 2024 roku na świecie trwało 61 konfliktów w 36 krajach, przy czym w niektórych państwach było ich kilka jednocześnie – napisano w raporcie PRIO. Rok 2023 był poprzednim rekordowym rokiem pod względem liczby konfliktów, kiedy to w 34 krajach toczyło się 59 konfliktów.
"To nie jest po prostu najwyższa wartość, to zmiana strukturalna. Świat jest dzisiaj dużo bardziej brutalny i dużo bardziej podzielony niż 10 lat temu" – oświadczyła główna redaktorka raportu Siri Aas Rystad, cytowana przez PAP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najwięcej konfliktów było w samej Afryce - aż 25
Najwięcej konfliktów międzypaństwowych, aż 25, miało miejsce w Afryce. Następne były Azja z 17 konfliktami, Bliski Wschód z 10, Europa z trzema i obie Ameryki z dwoma. W ponad połowie krajów dotkniętych konfliktami występowały dwa lub więcej konfliktów jednocześnie.
Liczba ofiar śmiertelnych w zeszłym roku wyniosła około 129 tys., co jest porównywalne z rokiem 2023. Był to czwarty najbardziej krwawy rok od zakończenia zimnej wojny w 1989 roku, z największą liczbą ofiar w wyniku wojny w Ukrainie i w Strefie Gazy.
"To nie jest dobry czas, by USA przestały się angażować w działania pokojowe"
"To nie jest odpowiedni moment na to, by Stany Zjednoczone lub jakiekolwiek inne wielkie mocarstwo zamykało się w sobie i rezygnowało z zaangażowania międzynarodowego. Wobec wzrostu przemocy na świecie izolacjonizm byłby poważnym błędem o trwałych konsekwencjach dla ludzkości" – podkreśliła Siri Aas Rystad.
Według niej błędem jest myślenie, że świat może odwrócić wzrok. "Bez względu na to, czy działoby się to za prezydentury (przywódcy USA) Donalda Trumpa czy jakiejkolwiek przyszłej administracji, odchodzenie obecnie od solidarności światowej sprowadzałoby się do rezygnacji ze stabilności, którą Stany Zjednoczone pomagały tworzyć po 1945 r." – zaznaczyła.