Koronawirus w Polsce pod kontrolą? Ekspert: "Nie popadajmy w nierealistyczny optymizm"
Koronawirus w Polsce nie zniknął, tylko przeszedł w fazę pewnej kontroli - tłumaczył Łukasz Szumowski. W związku z luzowaniem obostrzeń coraz więcej osób lekceważy jednak ryzyko zakażenia. - Nie popadajmy w nierealistyczny optymizm - alarmują naukowcy.
Koronawirus w Polsce przechodzi w fazę pewnej kontroli - mówił niedawno minister zdrowia Łukasz Szumowski. Chociaż pierwszą falę pandemii mamy już za sobą, szef resortu podkreślił, że nie oznacza to, że COVID-19 przestaje być groźny. W różnych miejscach w kraju wciąż mogą pojawiać się ogniska epidemii, dlatego wskazanym jest, aby rodacy nie lekceważyli wirusa i nadal zachowywali wszelkie środki ostrożności.
Przed "nierealistycznym optymizmem" związanym z luzowaniem obostrzeń przestrzegają również naukowcy. Ich zdaniem mieszkańcy kraju błędnie oceniają zagrożenie i swoją podatność na choroby, analizując dane o wzrastającej liczbie wyzdrowiałych osób. Dr Marta Znajmiecka-Sikora z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego, zajmująca się psychologią pracy i organizacji, podkreśla jednak, że w niektórych przypadkach, taki optymizm może okazać się pomocny, ponieważ patrząc w przyszłość liczymy na szczęście i ze wszystkich sił staramy się nie wierzyć w pecha.
- Optymistyczne przekonania motywują nas do działania, a w pewnych sytuacjach mogą odegrać rolę samospełniającego się proroctwa. Jednak znacznie częściej nierealistyczny optymizm skutkuje podejmowaniem błędnych decyzji i doświadczaniem negatywnych konsekwencji. Np. przekonanie, że nigdy nie choruję, może powodować lekceważenie ryzyka zachorowania, zaś przeświadczenie, że jestem świetnym kierowcą - do ryzykownej jazdy, a w konsekwencji wypadku - ostrzega ekspertka na stronie internetowej Uniwersytetu Łódzkiego.
Defensywny pesymizm
Zjawiskiem przeciwnym do nierealistycznego optymizmu jest defensywny pesymizm. Nazywany jest tak zwanym syndromem czarnobylskim, gdyż został zaobserwowany po awarii w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Dr Znajmiecka-Sikora zwraca uwagę na to, iż wielu ludzi uważało wówczas, że są bardziej narażeni na szkodliwe promieniowanie od innych.
- Złudzenie to przyniosło jednak pewne skutki pozytywne, a mianowicie pesymiści częściej niż realiści i optymiści podejmowali działania, których celem było przeciwdziałanie wystąpieniu chorób wywołanych napromieniowaniem, takie jak np. picie płynu Lugola, powstrzymanie się od jedzenia nabiału i nowalijek, minimalizowanie przebywania na otwartym terenie - wyjaśnia specjalistka.
Według uczonej, to, jak będziemy zachowywać się po pandemii i na ile zmieni ona nasze postrzeganie zagrożenia koronawirusem, zależy głównie od naszych indywidualnych doświadczeń. - Można się spodziewać, że osoby, które w jakiś sposób osobiście doświadczyły zagrożenia, będą w stanie realnie je ocenić, a w przyszłości podejmować działania prewencyjne. Istnieje jednak ryzyko, że u wielu osób, które ominie zagrożenie, zjawisko nierealistycznego optymizmu będzie skutecznie uniemożliwiało realną ocenę sytuacji oraz podejmowanie działań prewencyjnych w przyszłości - podkreśla Dr Marta Znajmiecka-Sikora
- Jeżeli czegoś nie przeżyliśmy osobiście, mamy tendencję do bagatelizowania zagrożenia - dodaje ekspertka.
Chcesz śledzić na bieżąco rozwój koronawirusa w Polsce? Sprawdź dedykowaną temu aplikację internetową.
Więcej na temat koronawirusa dowiesz się zapisując na nasz specjalny newsletter.