"Koronawirus to nie koniec świata". Naukowiec uspokaja i apeluje do społeczeństwa

"Koronawirus to nie koniec świata". Naukowiec uspokaja i apeluje do społeczeństwa

"Koronawirus to nie koniec świata". Naukowiec uspokaja i apeluje do społeczeństwa
Źródło zdjęć: © Youtube.com
23.03.2020 14:06, aktualizacja: 07.04.2020 12:21

"Koronawirus nie jest tak straszny, jak nam się wydaje" - twierdzi amerykański biofizyk i laureat Nagrody Nobla Michael Levitt. Naukowiec dość dokładnie przewidział rozwój epidemii w Chinach. Teraz skupia się na prognozach dla Europy i USA. Ma również ważny apel.

Wielu epidemiologów ostrzega nas przed długimi miesiącami, a nawet latami globalnego kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa SARS-CoV-2. Jednak amerykański naukowiec Michael Levitt jest przekonany, że ten czarny scenariusz ma marne szanse na odzwierciedlenie w rzeczywistości. Biofizyk z Uniwersytetu Stanforda jest zdania, że choć liczba ofiar śmiertelnych choroby COVID-19 wciąż rośnie, finalnie nie osiągnie tak wielkiego wyniku, jaki prognozuje sporo lekarzy i specjalistów.

Czy istnieje jakiś powód, aby wierzyć, że słowa naukowca nie są jedynie pocieszeniem dla społeczeństwa? Okazuje się, że tak. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie chemii już wcześniej z dużą dokładnością przewidział rozwój epidemii w Chinach.

Lewitt śledzi dane dotyczące liczby zakażeń oraz zgonów od momentu wybuchu epidemii w Wuhan. Gdy 31 stycznia władze Chin potwierdziły 46 nowych ofiar śmiertelnych, co stanowiło o 4 przypadki więcej w stosunku do poprzedniego dnia, naukowiec zauważył, że choć tendencja jest rosnąca, to samo tempo wzrostu zachorowań zaczyna spowalniać. Niecały miesiąc później, Amerykanin przekazał za pośrednictwem chińskich mediów, że kraj ten upora się z pandemią o wiele szybciej, niż przypuszcza spore grono ekspertów. Obliczył również, że liczba zachorowań zatrzyma się na poziomie około 80 tys. przypadków, natomiast zgonów na ok. 3250.

22 marca Chińskie władze ogłosiły, że miniona doba była kolejną, podczas której nie stwierdzono żadnego nowego przypadku zarażenia koronawirusem. Według najnowszych informacji, które możemy na bieżąco śledzić za pomocą interaktywnej mapy, w samych Chinach kontynentalnych odnotowano jak dotąd 81 496 zarażeń wirusem SARS-CoV-2 oraz 3 153 zgony. Oznacza to, że prognozy amerykańskiego biofizyka okazały się niezwykle dokładne.

"Musimy opanować panikę"

Naukowiec i noblista Michael Levitt podobny przebieg wydarzeń przewiduje również dla Stanów Zjednoczonych i Europy. Po przeanalizowaniu danych z 78 krajów świata, w których zgłoszono przynajmniej 50 przypadków choroby COVID-19, stwierdził, że choć liczby wciąż są duże, widać wyraźne spowolnienie wzrostu zakażeń.

Amerykanin za pozytywny przykład podaje również Iran, gdzie liczba nowo potwierdzonych przypadków w ubiegłym tygodniu nie zanotowała diametralnego wzrostu. W poniedziałek wykryto 1133 zakażeń, a w piątek 1148.

Levitt pytany o wysoki wskaźnik śmiertelności we Włoszech kazał zwrócić uwagę na to, iż na Półwyspie Apenińskim jest wyższy odsetek osób starszych (powyżej 65. roku życia) niż w innych krajach, w tym również w Chinach. - Ponadto włoska kultura opiera się na bardzo bogatym życiu towarzyskim, co wiąże się z częstszym kontaktem ludzi chorych ze zdrowymi - komentuje naukowiec.

Biofizyk ma także pretensję do mediów o "spowodowanie niepotrzebnej paniki". Jego zdaniem masowe środki przekazu za bardzo skupiają się na nieustannym wzroście łącznej liczby przypadków oraz informowaniu o znanych osobach, u których potwierdzono infekcję wirusem. Przypomina, że od września ubiegłego roku na zwykłą grypę zachorowało około 36 milionów Amerykanów i według szacunków wskutek choroby zmarło 22 tysiące z nich.

"To nie czas na drinka z kolegami"

Naukowiec podkreśla, że malejące tempo zarażeń można zaobserwować także w tych krajach, w których nie wprowadzono restrykcyjnych przepisów i obostrzeń. Jednocześnie obawia się, że dyrektywy rządzących wprowadzone na skutek panującej pandemii mogą w dużym stopniu przyczynić się do kryzysu gospodarczego i ubóstwa, które może skutkować zwiększoną liczbą samobójstw.

Levitt zaznacza, że zastosowanie się do rozporządzeń władzy jest niezwykle istotne w zahamowaniu pandemii. - To nie czas na drinka z kolegami - apeluje naukowiec. Profesor z Uniwersytetu Stanforda przypomina, aby nie brać udziału w licznych zgromadzeniach, gdyż panujący wirus jest nowy, co za tym idzie - populacja nie jest na niego odporna.

Amerykanin zwraca również uwagę na to, aby zaszczepić się na zwykłą grypę. Jego zdaniem, pandemia koronawirusa trwająca w trakcie sezonu grypowego przytłacza placówki szpitalne, co zwiększa prawdopodobieństwo że SARS-CoV-2 nie zostanie wykryty u wszystkich pacjentów. - To również jeden z czynników wybuchu kryzysu we Włoszech - kraju o silnym ruchu przeciwko szczepionkom - komentuje Levitt.

Naukowiec przypomina, że kluczowe w zahamowaniu pandemii jest wykrywanie wirusa w początkowym stadium. Podkreśla, że wirus może szybko rozprzestrzeniać się tylko wtedy, gdy nie zostanie zdiagnozowany i nikt nie będzie go kontrolować. Levitt przyznaje, że obecny okres nie należy do najłatwiejszych, jednocześnie jest przekonany, że "koronawirus to nie koniec świata, a rzeczywista sytuacja nie jest tak straszna, jak się wydaje". Noblista dodaje, że jeżeli ludzie zastosują się do dyrektyw rządzących, to ich życie "wróci do normalności" szybciej, niż przypuszczają.

Chcesz wiedzieć więcej na temat koronawirusa? Zapisz się na nasz specjalny newsletter.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (108)