Koronawirus odporny na Remdesivir. Testy obiecującego leku zakończone fiaskiem
Koronawirus nie został pokonany przez Remdesivir - wynika z dokumentów przez przypadek opublikowanych przez WHO. Testy kliniczne obiecującego leku na chorobę COVID-19 zakończyły się niepowodzeniem. Środek ma być sprawdzony również w Polsce.
24.04.2020 | aktual.: 24.04.2020 13:17
Koronawirus nie zwalnia tempa i każdego dnia przyczynia się do tysięcy nowych zachorowań na wszystkich kontynentach. Podczas gdy świat z nadzieją wyczekuje informacji o szczepionce przeciwko SARS-CoV-2, naukowcy robią co mogą, aby opracować skuteczne metody, które przyczynią się do zahamowania pandemii. Jedną z nich ma być lek łagodzący objawy COVID-19.
Jeszcze do niedawna eksperci byli przekonani, że w wyścigu o tytuł najskuteczniejszego leku w walce z koronawirusem wygrywa Remdesivir - środek produkowany przez kalifornijską firmę Gilead, opracowany w 2014 roku w celu zwalczania wirusa Ebola. Jak informują zagraniczne media, testy leku, które niedawno przeprowadzono w Chinach zakończyły się fiaskiem.
W testach udział wzięło 237 zarażonych pacjentów. Naukowcy podali Remdesivir 158 z nich i porównali wyniki z pozostałymi 79 osobami. Jak wynika z dokumentów, które przez przypadek wyciekły ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) lek nie poprawił stanu zdrowia badanych, nie zmienił również ilości patogenów w ich krwi.
Wielkie nadzieje. Testy zakończone klapą
- Autorzy badania przedstawili WHO projekt dokumentu, który przypadkowo został opublikowany na stronie internetowej. Usunięto go od razu, gdy to zauważono. Analizy wciąż są recenzowane i czekamy na ostateczną wersję. Wtedy Światowa Organizacja Zdrowia wypowie się na ten temat - komentuje Tarik Jasarevic, rzecznik WHO.
Jak informuje "The Guardian" nie zauważono różnicy w leczeniu oddzielnych grup pacjentów. Wśród osób leczonych Remdesivirem odnotowano niecałe 14 procent ofiar śmiertelnych, natomiast spośród pacjentów, którym nie podano leku firmy Gilead - 13 procent. Co więcej, u niektórych badanych pojawiły się skutki uboczne. - Remdesivir został zatrzymany wcześnie u 11,6% pacjentów z powodu działań niepożądanych - można było przeczytać w raporcie. Nie zostały jednak wymienione konkretne szczegóły.
Przypomnijmy, że zaledwie tydzień temu naukowcy ze Stanów Zjednoczonych w niezwykle optymistycznych słowach wypowiadali się na temat przyszłości leczenia Remdesivirem zainfekowanych koronawirusem. Tamtejsi eksperci poinformowali w raporcie, że lek pomógł większości zarażonych pacjentów. Nie istniała jednak wówczas żadna grupa porównawcza, stad nie można było mieć pewności, że to właśnie Remdesivir odpowiadał za poprawę stanu zdrowia pacjentów.
Gilead zabiera głos
Cytowana przez "Financial Times" firma Gilead określiła opublikowany dokument jako "niewłaściwą charakterystykę badania". - Co ważne, ponieważ badanie zostało przerwane wcześniej z uwagi na niewielki udział pacjentów, nie ma możliwości wyciągnięcia statystycznie znaczących wniosków - dodaje w oświadczeniu producent.
Firma nadal twierdzi, iż istnieją oznaki, że lek może być użyteczny. Zdaniem producenta środek może być skuteczny u pacjentów z lżejszymi objawami.
Przypomnijmy, że wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski poinformował Polską Agencję Prasową, że Remdesivir zostanie wykorzystywany w terapii pacjentów chorych na COVID-19 w stanie ciężkim w czterech ośrodkach w Polsce, m.in. we Wrocławiu i Łodzi. - Terapia tym lekiem obejmować będzie pacjentów, którzy są w bardzo złym stanie, podłączeni do respiratora i przebywają na oddziałach intensywnej terapii - wyjaśniał polityk. Wcześniej o leczeniu środkiem w placówkach w naszym kraju informował profesor Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant wojewódzki do spraw chorób zakaźnych.
Chcesz śledzić na bieżąco rozwój koronawirusa w Polsce? Sprawdź dedykowaną temu aplikację internetową.
Więcej na temat koronawirusa dowiesz się zapisując na nasz specjalny newsletter.