Klątwy władców. Zgony wśród badaczy egipskich grobowców i krypt na Wawelu
4 listopada 1922 r. ekipa badawcza kierowana przez Howarda Cartera odkryła grobowiec starożytnego władcy Egiptu. Eksploracja miejsca spoczynku Tutanchamona miała – według ówczesnych mediów – ściągnąć na odkrywców tajemniczą klątwę. Ponad pół wieku później zaczęli umierać polscy archeolodzy, badający jedną z krypt na Wawelu.
Grobowiec Tutanchamona okazał się bezcenny dla historyków i archeologów. Był pierwszym odkrytym miejscem pochówku władcy Egiptu, które w poprzednich wiekach nie zostało doszczętnie splądrowane. Pomimo śladów wcześniejszych włamań wewnątrz odnaleziono nie tylko sarkofag z mumią faraona, ale także bogatą kolekcję różnych przedmiotów.
Dla Howarda Cartera był to podwójny sukces. Odkrycie na początku listopada schodów do grobowca i jego późniejsza o kilka tygodni eksploracja miały miejsce w przełomowym momencie. Organizator i sponsor poszukiwań, George Edward Stanhope Molyneux Herbert, 5. hrabia Carnarvon, w razie braku sukcesów miał jesienią 1922 r. zakończyć finansowanie ekspedycji, od pięciu lat badającej Dolinę Królów.
Doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI w. | Historie Jutra
26 listopada, po udrożnieniu przejścia, Howard Carter w obecności lorda Carnarvona i jego córki po raz pierwszy zajrzał przez otwór do wnętrza pierwszej z komór grobowca. Na pytanie Carnavorna, czy coś widać, padła słynna odpowiedź: "Widzę cudowne rzeczy". Wśród znalezionych w grobowcu przedmiotów była m.in. broń o pozaziemskim pochodzeniu - sztylet Tutanchamona wykonany z metalu pochodzącego z przetopionego meteorytu.
Kilka miesięcy później lord Carnavorn już nie żył. Tak zaczęła się historia "klątwy Tutanchamona" – powielanego przez ówczesne media mitu o rzekomej zemście zza grobu, w wyniku której śmiałkowie, którzy zakłócili wieczny spokój dawnego władcy Egiptu, mieli umierać jeden po drugim. Ile prawdy jest w tej opowieści?
Klątwa Tutanchamona
Jej fundamentem okazała się blokada informacyjna, wprowadzona przez odkrywców, którzy doniesieniami z badań dzielili się jedynie z redakcją brytyjskiego "Timesa". Inne tytuły – również żądne wieści z Doliny Królów – były odcięte od wiarygodnych informacji, więc ochoczo eksploatowały różne nieoficjalne doniesienia czy sensacyjne wątki.
Z tego powodu "The New York Times" opublikował tekst powieściopisarki Marie Corelli. Pisarka, powołując się na nieprawdziwy przekład z arabskiego, uraczyła swoich czytelników opowieścią o klątwie, czyhającej na śmiałków naruszających wieczny spokój Tutanchamona. Gdy niedługo po tej publikacji zmarł lord Carnavorn, a niebawem także jego brat, "klątwa" zaczęła żyć własnym życiem. I nikomu nie przeszkadzało, że zmarły brat nie tylko nie odwiedził grobowca faraona, ale nawet nie był w Egipcie.
W ciągu kolejnej dekady media doszukały się 12 zgonów wśród członków ekipy archeologicznej, które połączono z "klątwą Tutanchamona". Faraon mścił się zza grobu?
Mit kontra statystyka
Pomysł ten szybko – bo jeszcze w latach 30. – obalił amerykański archeolog i dyrektor Metropolitan Museum of Art, Herbert Winlock, który zamiast bazować na doniesieniach prasowych, po prostu sprawdził informacje, które można było zweryfikować.
W 1934 roku spośród 26 osób uczestniczących w 1922 roku w otwieraniu grobowca nadal żyło 20. Spośród 22 osób, które w 1925 roku otwierały sarkofag faraona, w ciągu następnych dziewięciu lat zmarły dwie. 10-osobowy zespół, który w 1927 roku odwijał bandaże mumii i przeprowadzał sekcję Tutanchamona, w 1934 roku żył w całości i cieszył się dobrym zdrowiem.
Badania te już w XXI wieku potwierdził na łamach "British Medical Journal" Mark Nelson, który – odnosząc się do pojedynczych zgonów wśród badaczy – zauważył, że większość z nich w momencie odkrycia grobowca faraona dobiegała pięćdziesiątki, więc śmierć kilku z nich w ciągu kolejnej dekady nie była niczym niezwykłym. Statystyki były jednoznaczne: osoby zaangażowane w odkrycie i badanie zawartości grobowca Tutanchamona nie umierały częściej i szybciej od innych.
Zgony polskich naukowców
O całej sprawie można by w tym miejscu zapomnieć, gdyby nie fakt, że ponad pół wieku później zaczęli umierać członkowie innej ekipy: polscy archeolodzy z zespołu, który w latach 70. badał wawelskie krypty – w tym miejsce pochówku króla Kazimierza Jagiellończyka i jego żony Elżbiety Rakuszanki.
W ciągu dekady od otwarcia królewskiego sarkofagu zmarło 15 badaczy zaangażowanych w prace konserwatorskie i badanie królewskiego sarkofagu. "Klątwę Kazimierza Jagiellończyka" szczegółowo opisał Zbigniew Święch w książce "Klątwy, mikroby i uczeni". Jako prawdopodobny sprawca serii zgonów został wytypowany kropidlak żółty (Aspergillus flavus) – grzyb, który może sprzyjać powstawaniu nowotworów i występowaniu udarów.
Współczesne badania pozwoliły na odkrycie jeszcze jednej cechy zabójczego grzyba – choć kropidlak żółty nie cieszy się dobrą sławą wśród archeologów, być może już niebawem docenią go specjaliści z innej dziedziny.
Zespół naukowców pod kierunkiem Qiuyue Nie z Uniwersytetu Pensylwanii wyizolował z kropidlaka substancje, które nazwano asperigimycynami. Badania, których wyniki opublikowano w połowie 2025 r. wykazały, że część z nich skutecznie niszczy niektóre typy komórek nowotworowych. Są też podatne na modyfikacje, dodatkowo wzmacniające ich antynowotworowe działanie. Aspergillus flavus może się więc okazać długo wyczekiwanym lekiem na nowotwory, jednak potwierdzenie jego skuteczności i możliwości wykorzystania do leczenia ludzi wymaga dalszych badań.