Jeśli chcemy ograniczyć ryzyko pandemii, jedzmy mniej mięsa. A najlepiej nie jedzmy go w ogóle [OPINIA]

Pandemia koronawirusa pokazała, jak wiele kosztują nas próby zatrzymania takiego zjawiska i ilu żyć nie jesteśmy w stanie uratować, mimo wysokiego poziomu wiedzy medycznej. W przypadku wirusów lepiej jest zapobiegać, niż leczyć. Dlatego musimy odchodzić od jedzenia mięsa.

Jeśli chcemy ograniczyć ryzyko pandemii, jedzmy mniej mięsa. A najlepiej nie jedzmy go w ogóle [OPINIA]
Źródło zdjęć: © Getty Images

02.07.2020 | aktual.: 02.07.2020 15:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O ile źródłem pochodzenia koronawirusa były tzw. mokre targi, na których handlowano dzikimi zwierzętami, to równie dużym powodem do niepokoju są przemysłowe hodowle zwierząt. Naukowcy odkryli bowiem nowy wariant świńskiej grypy - oznaczony jako G4 - który może być zdolny do wywołania pandemii. Wirusa znaleziono w próbkach pobranych ze świń w chińskich rzeźniach.

– To przypomnienie, że jesteśmy stale narażeni na ryzyko pojawienia się nowych patogenów i że zwierzęta hodowlane mogą być źródłem wirusów pandemicznych – skomentował ten fakt na portalu The Guardian James Wood, szef wydziału weterynarii Cambridge University.

Dodatkowo badania nad nowym wirusem wykazały, że odporność, jaką ludzie uzyskują w wyniku ekspozycji na grypę sezonową, nie zapewnia przed nim ochrony. Okazało się także, że więcej niż jeden na dziesięciu pracowników hodowli świń było nim zarażonych. O ile nie wiadomo na razie, czy G4 może rozprzestrzeniać się z człowieka na człowieka, to widzimy już, że jest zdolny do przechodzenia ze zwierząt na ludzi.

Przepis na ograniczenie ryzyka pandemii…

Źródło pochodzenia koronawirusa wywołało wśród wielu obywateli zachodniej części świata zdziwienie, a nawet oburzenie. Dało się słyszeć mnóstwo głosów nacechowanych złością, pytających, "czemu Chińczycy do tej pory nic nie zrobili z mokrymi targami?".

Pytanie jest oczywiście zasadne – sprawa mokrych targów, na których handlowano egzotycznymi zwierzętami w celu ich późniejszej konsumpcji, powinna być już dawno rozwiązana. Zostało to jednak zrobione dopiero po szkodzie. Chiny zdelegalizowały tego typu miejsca dopiero pod koniec pierwszej fali pandemii.

Sęk w tym, że o ile dostrzegamy problemy daleko w Chinach, to nie buntujemy się równie mocno przeciw potencjalnym źródłom pandemii w naszej części świata – przemysłowym hodowlom zwierząt. Być może jest tak dlatego, że jedzenie np. nietoperzy jest dla nas sprawą egzotyczną, a spożywanie mięsa świń czy kurczaków po prostu codziennością.

Wiedza o zagrożeniu pochodzącym z hodowli przemysłowych nie pochodzi wyłącznie z odkrycia nowego wariantu świńskiej grypy przez badaczy. Sama N1H1 nie istnieje przecież od dziś i zabiła w sumie na świecie ponad pół miliona ludzi. Oprócz tego mamy jeszcze ptasią grypę, której pewne odmiany mogą przechodzić na ludzi i zabiły setki osób w Chinach.

Nie chodzi w tej sprawie tylko o to, że źródłem pandemii mogą być zwierzęta, które hodujemy i spożywamy tutaj w Europie. Równie istotne jest to, w jaki sposób je hodujemy.

– Upychamy tysiące zwierząt na przestrzeni boiska piłkarskiego tak, że stoją przy sobie dziób przy dziobie, czy pysk przy pysku, wywołując w nich stres, osłabiający ich układ odpornościowy, dodatkowo zmuszając je do wdychania amoniaku z rozkładających się odpadów, który niszczy ich płuca i odcinając je od dostępu do światła i świeżego powietrza. Te wszystkie czynniki tworzą idealne środowisko dla powstawania i rozprzestrzenienia się chorób – powiedział portalowi Vox Michael Greger, autor książki o ptasiej grypie "Bird Flu: A Virus of Our Own Hatching".

Do tego dochodzi kolejna kwestia, która sprawia, że hodowle przemysłowe są doskonałym środowiskiem dla wirusów – rozmnażanie zwierząt poprzez selektywny dobór. Rozmnażając zwierzęta w hodowli przemysłowej, dobiera się osobniki tak, żeby miały one jak największą masę mięśniową i żeby rosła ona u nich jak najszybciej. To sprawia, że zwierzęta, które jemy, są ze sobą prawie identyczne genetycznie. A dla wirusa to ogromne ułatwienie.

Czy w takim razie możemy po prostu przestać hodować zwierzęta przemysłowo i wrócić do bardziej tradycyjnych form hodowli zwierząt? Patrząc na rosnącą populację ludzi na świecie, gdybyśmy chcieli, żeby wszyscy, którzy mięso teraz jedzą, jedli je także bez istnienia hodowli przemysłowych i to w podobnie dużych ilościach, wydaje się to zadaniem niemożliwym. A to dlatego, że z takiego źródła pochodzi 90 proc. mięsa produkowanego na świecie.

…to przepis na bezmięsne jedzenie

Najłatwiejszym sposobem na zminimalizowanie ryzyka pandemii związanego z hodowlą zwierząt jest więc po prostu maksymalne ograniczenie popytu na mięso, czyli zmniejszanie jego spożycia. Najlepiej stopniowo aż do zera.

Powodów do takiego działania jest zresztą więcej – oprócz ryzyka pandemii związanego z hodowlą zwierząt, mamy jeszcze jej bardzo destrukcyjny wpływ na środowisko naturalne (szczególnie w przypadku bydła) i mocno wątpliwe etycznie warunki życia zwierząt.

Oczywiście indywidualne działania to nie wszystko. Równie ważne są działania systemowe, np. dotyczące wymaganych przez prawo warunków hodowli zwierząt. Dlatego oprócz patrzenia sobie w talerz, równie uważnie, a nawet uważniej, musimy patrzeć na programy wyborcze i ręce polityków.

Komentarze (384)