Szymon Hołownia: Podatek na mięso? Może za kilkanaście lat [WYWIAD]

– Podatek na mięso? Może za kilkanaście lat. Edukacja ekologiczna? Jako prezydent chciałbym raz w miesiącu sam uczyć dzieci w szkołach – mówi WP Tech kandydat na prezydenta RP Szymon Hołownia w rozmowie z serii "Wywiady dla Klimatu".

Szymon Hołownia: Podatek na mięso? Może za kilkanaście lat [WYWIAD]
Źródło zdjęć: © PAP

23.06.2020 17:44

Mateusz Czerniak, WP Tech: Największy grzech polskich władz w temacie środowiska i klimatu to?

Szymon Hołownia, kandydat na urząd prezydenta RP: Przepychanie wszystkich decyzji, które trzeba podjąć, na horyzont powyborczy, myślenie w kategorii kadencji i bagatelizowanie problemów.

W tym momencie jak na dłoni widać konsekwencje poprzednich rządów wszystkich opcji politycznych. Widać tragiczną sytuację wodną, pogłębiającą się z każdym rokiem. Widać coraz dłuższe i częstsze susze. Widać, jak zaczyna pokutować nierozwiązanie problemu transformacji energetycznej i jak nieefektywne są programy jakości powietrza w Polsce.

Czyli różnicą, którą pan chce wnieść, będzie długoterminowe myślenie?

Tak, myślenie długoterminowe i odważne, to znaczy powiedzenie rzeczy, o których do tej pory nie mówiono.

Oprócz tego w funkcji prezydenta ważne jest dla mnie dawanie przykładu. Prezydent, mając "głośny mikrofon", ma możliwość promowania pewnych postaw i tak właśnie robiłbym ze sprawami małej retencji czy fotowoltaiką. Wspierałbym także takie formy, jak spółdzielnie prosumenckie i klastry energetyczne.

Ja tak osobiście myślę, że największym grzechem polityków jest niezrozumienie, że fizyka ma gdzieś politykę.

(śmiech)

I w związku z tym mam pytanie – według Komisji Europejskiej 2050 r. to neutralność klimatyczna UE. I jest to data i tak bardzo późna. Tymczasem pan mówił wcześniej o tym, że możliwa jest wizja, w której w 2050 r. nie zdekarbonizujemy się jeszcze całkowicie i 1/5 energii będziemy pozyskiwać ze spalania gazu ziemnego. Wygląda więc na to, że grzech, o którym mówiłem, dzieje się także z pana udziałem.

Jeśli się popatrzy tak uczciwie na prawa fizyki i na to, co się dzieje z klimatem, to powinniśmy już za 10 lat osiągnąć neutralność klimatyczną. Tylko że my jej nie osiągniemy. Wie pan, dlaczego? Z powodu miejsca, w którym jesteśmy. Z powodu tego, że jesteśmy tak zapóźnieni.

Oczywiście, że wolałbym, żeby te 20 proc. w tym miksie to nie był gaz ziemny, tylko biogaz. Być może uda się to osiągnąć. A może uda się neutralność klimatyczną osiągnąć nawet wcześniej. Bardzo bym się cieszył.

Za to w 2040 powinniśmy przestać wydobywać węgiel. W 2030 powinniśmy mieć już 40 proc. sieci przesyłowych przystosowanych do odnawialnych źródeł energii. To jest za 10 lat, to trzeba zacząć robić już teraz.

To jaki jest krok pośredni? O ile w planie Szymona Hołowni ścinamy krajowe emisje za 10 lat?

O maksymalnie dużo. Wie pan, możemy się teraz poprzerzucać datami i procentami, ale znaczenie ma po prostu to, że musimy zacząć iść tą drogą.

Dobrze, to inaczej – niedawno opublikowany został raport spółki McKinsey, która pokazuje, że pełna bezemisyjność Polski do 2050 r. jest wykonalna. Zapoznał się pan z nim?

Niestety nie, ale mamy w Polsce bardzo wiele zespołów eksperckich, które przedstawiają różne daty i różne wizje. Bardzo chętnie zaproszę je do Pałacu Prezydenckiego po to, żeby wypracować jak najbardziej realny i ambitny plan.

Czy Polska powinna walczyć w Unii Europejskiej o jak "najłagodniejsze" cele klimatyczne dla siebie, jak najdalsze daty?

Dokładnie odwrotnie. Jak najbliższe.

Mam w takim razie rozumieć, że chce pan starać się o pozyskanie jak największych funduszy unijnych na transformację?

Tak. Prezydent jest od tego, żeby w przeciwieństwie do tego, co robi Andrzej Duda, prowadzić aktywną dyplomację klimatyczną na forach europejskich i oenzetowskich.

Padło z pana ust sporo słów o energetyce. Oprócz niej są jeszcze cztery sektory gospodarki, które są głównymi emitentami gazów cieplarnianych w Polsce. Wie Pan, jakie to sektory?

Transport, rolnictwo, przemysł i…

Budynki. Ich klimatyzowanie i ogrzewanie. Natomiast zapytam o to pierwsze – jeśli chcemy być neutralni klimatycznie w roku 2050, to będziemy musieli się wszyscy przerzucić na samochody elektryczne (nie licząc ciężarówek i autobusów, które będą także najpewniej wykorzystywać wodór). Co mamy więc zrobić, żeby za 30 lat każdy Polak jeździł "elektrykiem"?

Na pewno rozwiązaniem nie jest wyjście z dnia na dzień do ludzi i powiedzenie: "słuchajcie, teraz musicie wszyscy sprzedać wasze auta z silnikami spalinowymi i kupić z elektrycznymi".

Na początku podkreślę, że oczywiście bez transformacji energetycznej transport nie zacznie być bezemisyjny, bo prąd do tych samochodów nadal będzie z węgla. Ale równocześnie z przemianą energetyki, trzeba prowadzić taką politykę preferencji, np. poprzez cła, żeby Polakom po prostu najbardziej opłacało się kupować i użytkować samochody elektryczne.

Jeszcze jedna, bardzo ważna dla mnie sprawa, to inwestycja w badania i rozwój.

Chce pan wyprodukować w Polsce milion samochodów elektrycznych jak premier Morawiecki?

Nie no, błagam. Ja oczywiście mogę obiecać milion samochodów elektrycznych i skończyć jak Morawiecki, ale to nie o to chodzi. Ludzie produkują samochody elektryczne i nie musimy mieć ich polskich, żeby one były dobre.

Ja miałem na myśli to, że możemy u nas w kraju rozwijać technologie wykorzystywane do budowy takich aut. To jest też moim zdaniem rola prezydenta, żeby rozmawiać z ministrem nauki o tym, jak moglibyśmy rozwijać to, czym będzie interesował się świat i z czego będą pieniądze.

Wróćmy na chwilę do energetyki. Energetyka jądrowa, tak czy nie?

Jeśli nie udałoby nam się osiągnąć bez tego celu neutralności klimatycznej do 2050 r., to uważam budowę elektrowni jądrowej za mniejsze zło. Problem z energetyką jądrową jest taki, że to jest droga, stara, wodochłonna i długo wchodząca na obroty technologia, a więc nie jest to rozwiązanie przyszłościowe.

Tak jak mówiłem – jeśli nie dałoby się inaczej, to jest to mniejsze zło, ale trzeba zrobić wszystko, żeby się dało inaczej.

Jakie są najważniejsze działania, które musimy podjąć w walce z suszą?

Przede wszystkim trzeba zwołać Radę Gabinetową i powiedzieć zarówno ludziom, jak i także rządowi, że to jest naprawdę problem, bo program "oczko wodne" pokazuje, że władze chyba nie za bardzo zdają sobie z tego sprawę.

To jest bardzo wielowątkowy temat. To jest kwestia znalezienia wpływu na samorządy, żeby zatrzymać betonowanie wszystkiego, co się da. To jest kwestia rozmowy z ministrem rolnictwa o tym, co się da zrobić, żeby rolnictwo przemysłowe nie było jedynym pomysłem na rozwój polskiego rolnictwa, które jest teraz potwornie wodochłonne i żeby rolnikom opłacało się stosować uprawy, które oszczędzają wodę.

To jest także zatrzymanie chorych pomysłów melioracji rzek w celu realizacji postulatów rodem z lat 70. ubiegłego wieku, że będziemy teraz barkami spławiać sól, drewno i węgiel do bałtyckich portów, a zamiast tego zajęcie się renaturyzacją i zatrzymywanie wody gdzie się da.

To są rzeczy na poziomie ustawowym. Oprócz tego jest jeszcze warstwa dawania przykładu i zmiany mentalności. Prezydent też ma mnóstwo do roboty w tym, żeby pokazać, że zużywanie wody pitnej do podlewania czy mycia samochodu, to nie jest najrozsądniejsze rozwiązanie i lepiej zachować ją w gospodarstwie domowym. Ludzie po prostu muszą zacząć myśleć o wodzie, jak o złocie albo ropie.

Jeśli to podejście się u nas nie zmieni, to za chwile braki wody takie jak w Skierniewicach z ubiegłego roku, będziemy mieć w Polsce wszędzie.

Skoro jesteśmy już przy tym, to dotknijmy edukacji ekologicznej. Co powinno się zmienić w tym temacie?

Powiem Panu, że kiedy zaczynałem na początku myśleć o kandydowaniu na urząd prezydenta – a te kwestie związane ze środowiskiem są rzeczą, którą się bardzo interesuję i o której piszę – to zacząłem się zastanawiać, czemu prezydent nie mógłby poprowadzić lekcji ze świadomości ekologicznej w szkole? Załóżmy raz w miesiącu. Ja bym to chętnie robił, spotykał się z młodzieżą i mówił o wszystkich aspektach związanych z ochroną środowiska.

Podatek na mięso, tak czy nie i dlaczego?

Myślę, że na tym etapie to nie jest do przeprowadzenia, natomiast uważam, że trzeba zrobić wszystko, żeby zrealizować artykuł, który jest w polskiej konstytucji od lat 90. – "podstawą ustroju rolnego Rzeczpospolitej jest gospodarstwo rodzinne".

Musimy zrobić wszystko, żeby przekonać rolników do produkowania żywności w taki sposób, żeby koszty środowiskowe były jak najmniejsze, a polska polityka rolna była racjonalna, a nie rabunkowa.

Kolejna rzecz to coś, o czym mówiliśmy przed chwilą – edukacja. Jestem wielkim zwolennikiem tego, żeby na opakowaniach produktów znajdowała się pełna informacja o ich koszcie wodnym i węglowym, żeby to powoli wchodziło do świadomości. Dopiero za kilka bądź kilkanaście lat możemy pomyśleć o podatku.

Pierwsze inicjatywy ustawodawcze dotyczące klimatu po objęciu przez Szymona Hołownię funkcji prezydenta.

Mówiąc szczerze, nie mam wrażenia, że inicjatywy ustawodawcze to najważniejsza kwestia. Jest w polskim myśleniu o prezydencie coś takiego, jakby miał on być dodatkiem do Sejmu, fabryką ustaw, kimś, kto je podpisuje albo odrzuca.

Prezydent ma inną rolę. Co z tego, że ja złożę jakieś ustawy, które potem Sejm odrzuci? Zadaniem prezydenta jest najpierw zbudowanie porozumienia, a potem złożenie ustawy. No więc ja zacząłbym od budzenia świadomości. Na przykład od Rady Gabinetowej w sprawie suszy, o której wspomniałem. Dopiero później będzie to przepisywane na kolejne projekty ustaw.

Prawa zwierząt. Co w tym temacie?

Kilka ważnych rzeczy. Po pierwsze trzeba wzmocnić możliwości Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej, bo ona jak kilka innych instytucji państwowych, takich jak Sanepid czy Państwowa Inspekcja Budowlana, jest traktowana przez rząd po macoszemu i nie ma możliwości pełnienia swojej funkcji. Po drugie chcę powołać Rzecznika ds. Zwierząt w swojej kancelarii.

Z jakimi kompetencjami?

Z takimi, że będzie mógł uczestniczyć we wszystkich działaniach kancelarii prezydenta, a więc będzie mógł występować do wszystkich organów administracji państwowej z pytaniami o wyjaśnienia, będzie mógł interweniować w imieniu prezydenta w Sejmie, Senacie, wszędzie tam, gdzie będą podejmowane działania, które wpływają na tę kwestię.

Sam zachęcę osobę pełniącą tę funkcję, żeby przyjrzeć się takim rzeczom, jak np. traktowanie zwierząt gospodarskich, polowanie na ptaki, hodowla zwierząt futerkowych – którą trzeba moim zdaniem zakazać – czy regulacje zadań wyznaczanych Polskiemu Związkowi Łowieckiemu przez Ministra Rolnictwa. Bo Lex Adrianowski to jest ustawa tak absurdalna jak Lex Szyszko.

Na koniec zapytam o skrzętnie pomijaną przez polityków kwestię – migracje klimatyczne. Naukowcy przewidują, że według "mniej optymistycznych" scenariuszy, do 2070 roku od miliarda do nawet trzech i pół miliarda ludzi będzie żyć w warunkach skrajnych temperatur, jakie dzisiaj występują tylko na Saharze.

Dlatego setki milionów uchodźców klimatycznych ruszą z Afryki na granice Europy, a przecież Europa nie radziła sobie z jednym milionem w podobnej sytuacji. Co jako jeden z przywódców europejskich zrobiłby pan w momencie tego rodzaju kryzysu. Wpuścić wszystkich? Trzymać ich na granicy?

Oczywiście zdaję sobie sprawę z zagrożenia. Widziałem też badania mówiące o tym, że za 30 lat połowa ludzi na świecie przez co najmniej 20 dni w roku będzie doświadczała warunków, które uniemożliwiają biologiczne przeżycie.

Uważam, że mamy za zadanie najpierw wytłumaczyć obywatelom tutaj, że uchodźcy klimatyczni to są ludzie tacy jak my, którzy bez swojej winy znaleźli się w sytuacji, w której muszą płacić rachunek za to, co zrobił ktoś inny. Dobrze wiemy, że zmiana klimatyczna pokazuje niesprawiedliwość, która dzisiaj na świecie jest ewidentna – ci, którzy najmniej się do zmian klimatu przysłużyli, najbardziej dostaną przez nie w kość.

Druga rzecz, to pomóc im zrobić wszystko, żeby w miejscu ich zamieszkania skutki globalnego ocieplenia były w przyszłości jak najmniej dotkliwe.

Ja razem ze swoją fundacją budowaliśmy systemy nawadniające np. w Burkina Faso, które rolnikom tracącym zdrowie i dobytek pozwoliły znowu prowadzić gospodarstwa rolne i zarabiać na życie. Z moich doświadczeń wynika, że naprawdę ostatnią rzeczą, o jakiej myślą ci ludzie jest wyjechanie ze swoich domów i kultur, dlatego musimy zrobić wszystko, żeby pomóc im zachować tam warunki do życia.

Ale sam pan dobrze wie, że ocieplenia w tamtych rejonach nie cofniemy, więc chciałbym, żeby pan jednak odpowiedział na pytanie, które zadałem.

Musimy mieć świadomość, że osoby, które otrzymują status uchodźcy, to są osoby, którym powinniśmy pomóc z powodów humanitarnych. I my w ramach UE musimy wreszcie przestać traktować tych, którzy mogą do nas przypłynąć czy przyjść, jako gorący kartofel, którym się trzeba przerzucać. Trzeba już dzisiaj usiąść i wiedząc, że to się wydarzy za 20-25 lat, zaprojektować odpowiednie mechanizmy.

Jeszcze raz – czy ludzie, którzy nie mogą żyć w swoim obecnym miejscu zamieszkania, powinni dostać schronienie w UE i Polsce?

Po pierwsze trzeba zrobić wszystko, żeby mogli żyć w miejscu swojego zamieszkania…

Za 30 lat nie będzie się już dało nic zrobić, zakładamy w tym pytaniu czarny scenariusz.

Jeżeli ja mam chcieć być politykiem, to mam być po to, żeby czarne scenariusze się nie spełniały.

Bardzo bym chciał uzyskać odpowiedź na swoje pytanie.

Czy będziemy pomagać ludziom? Tak, będziemy pomagać ludziom.

Nawet jeśli będzie to oznaczało osiedlanie ich na terenach Unii Europejskiej i Polski?

Osiedlanie powinno odbywać się na pewnych warunkach, które musimy przygotować. Jeśli będą warunki, to będziemy ich wpuszczać do Unii Europejskiej, ja na pewno będę za tym, żeby każdego człowieka uratować.

A ja mówię o warunku, który brzmi – ci ludzie nie byliby w stanie żyć tam, gdzie żyli wcześniej.

Tak, to jest przypadek humanitarny, a z powodów humanitarnych dajemy takim ludziom ochronę międzynarodową i decydujemy, jakiej liczbie osób możemy pomocy udzielić.

Polska to jest kraj, który zawsze był solidarny i wierzę, że taki egzamin także by zdał.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (194)