Jeden przecięty kabel odciął internet w całym kraju. Sprawdzamy scenariusz dla Polski
Mauretania w Afryce bez internetu pozostawała dwa dni. Przyczyną był… odcięty podwodny kabel. Motywy "nożownika" nie są znane, ale pojawiają się pytania, czy w ten sposób i Europejczycy mogą pozostać całkowicie bez dostępu do sieci. Zapytaliśmy o to eksperta.
Brzmi to jak historia z kiepskiego thrillera - zostaje przecięty jeden kabel i w całym kraju panuje chaos. Bo ten jeden kabel zapewniał dostęp do internetu na terenie całego państwa. Zdarzyło się to jednak naprawdę. 4-milionowa Mauretania była bez dostępu do sieci przez 48 godzin, choć problemy przez przecięty przewód miały też inne kraje: między innymi Gambia, Senegal czy Wybrzeże Kości Słoniowej.
Mauretania bez internetu
Kabel, który został uszkodzony, to ACE, czyli African Coast to Europe, który biegnie wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki, między Francją i RPA. Ma długość ponad 17 tysięcy kilometrów i łączy aż 22 kraje. Czemu został przecięty? Póki co nie wiadomo, więc media i eksperci są skazani na spekulacje. Niektórzy uważają, że mogła stać za tym akcja jakiegoś rządu, inni - że awarię mogła spowodować nawet kotwica statku. Wielu ekspertów wskazuje, że w tym samym czasie odbywały się wybory w Sierra Leone, a władze mogły chcieć odciąć na ten czas dostęp do internetu mieszkańcom.
Nie jest jednak tak, że podwodne kable internetowe są zupełnie bezpieczne. Na początku 2008 roku na przykład miała miejsce seria wypadków, które uszkodziły łącznie sześć kabli internetowych. Problemy z połączeniami internetowymi mieli mieszkańcy wielu krajów Bliskiego Wschodu, Indii, a nawet Singapuru czy Indonezji. Nigdy do końca nie wyjaśniono tych incydentów. Niektórzy eksperci uważali za przyczynę pozostawione na dnie kotwice, inni, że wszystko spowodowała zła pogoda. Było też sporo teorii spiskowych na ten temat.
Co z Europą i Polską?
Krzysztof Hellera z firmy Infostrategia, by ły wiceminister i jeden z pionierów budowy internetu w Polsce, mówi, że niebezpieczeństwo odcięcia całych krajów od sieci oczywiście istnieje - ale raczej nie przez odcinanie kabli. Infrastruktura pod tym względem w większości jest już bardzo zaawansowana, więc przypadek Mauretanii raczej nie powinien się powtórzyć w Europie czy Azji.
- Bałbym się raczej jakiegoś ataku hakerskiego niż próby fizycznego przecięcia kabli. Taki atak pewnie mógłby być skuteczny – uważa. Nieraz też władze odcinały dostęp do internetu mieszkańcom swoich krajów, na przykład, by zatamować protesty. Tak było chociażby pod koniec 2016 roku w Turcji. Gdy na południowym wschodzie kraju wybuchły protesty, władze szybko wyłączyły na kilkanaście godzin aż 8 procent całej infrastruktury internetowej w całym kraju.
Zapytaliśmy o to, czy udałoby się wykonać internetowy blackout konkretnie w Polsce.
- Szczerze wątpię – mówi Krzysztof Heller. - Nie mówimy tu o dużym kraju i naprawdę rzadkością jest, by łączność w całym kraju zależała od tylko jednego kabla – mówi Heller. Dodaje, że akurat w Zachodniej Afryce kable poprowadzono przez wybrzeże, a nie jest to najbezpieczniejsze rozwiązanie.
- W Europie każdy kraj ma przynajmniej kilka takich "wyjść na świat". Pewnie się może zdarzyć, że jakaś koparka naruszy jedno z nich, ale nawet wtedy nie powinno być wielkich problemów, bo takie struktury są zwykle dublowane – dodaje Heller. Zwraca też uwagę, że choć problemy przez przecięcie ACE były w wielu krajach, to tylko Mauretania została odcięta totalnie. Czyli inne państwa jednak były w stanie się jakoś uniezależnić od jednego przewodu.
Ryzyko jak szóstka w totka
Pozostaje zatem pytanie, ile konkretnie kabli dociera do Polski. Drogą podwodną dwa - jak pokazuje światowa mapa internetowego okablowania. Czyli o jeden więcej niż w przypadku Mauretanii. Ale eksperci tłumaczą, że to nie jedyne drogi, którymi sieć dociera do Polski
- Polska połączona jest przynajmniej kilkunastoma kablami światłowodowymi. Wśród nich są takie podwodne, ale też podziemne oraz naziemne. Wielu operatorów ma swoją infrastrukturę. Czy jest możliwe, aby wszystkie zostały nagle przypadkowo przecięte? Teoretycznie pewnie tak, ale chyba większe jest prawdopodobieństwo skreślenia zwycięskiej szóstki w totka kilka razy z rzędu - mówi Andrzej Skrzeczkowski, główny specjalista ds. sieci NASK.
- Poza kablami, jest jeszcze możliwość połączenia się przez satelitę. Zwykle nie jest to połączenie najwyższej klasy, ale w sytuacji braku innych możliwości (np. ze względu na uwarunkowania geograficzne), spełnia swoją rolę - dodaje Skrzeczkowski.
W teorii zatem internetowy blackout jest dla Polski możliwy, bo satelita nie zapewni nam stablinej łączności. Jeśli jednak chodzi o sytuację powodowaną ludzkimi błędami i wypadkami losowymi - mauretański scenariusz jest dla naszego kraju prawie niemożliwy.