Groza pod lodami Antarktydy. Naukowcy alarmują świat

Antarktyda i ocieplający się klimat to przepis na katastrofę. Według geologów jest nawet gorzej, bo kontynent ten ma moc wywoływania tsunami. Odpowiedzialne są podwodne osuwiska tworzone przez topniejące lodowce.

Topniejący lodowiec Antarktydy
Topniejący lodowiec Antarktydy
Źródło zdjęć: © US Antarctic Prgram | Peter Rejcek

Antarktyda to zamrażarka Ziemi, którą sukcesywnie zmieniamy w piekarnik. W efekcie ogrzewa nam oceany, a one częstują nas cyklonami. Tracimy rezerwuar wód pitnych, a morskie głębiny zmieniają się w jałowy destylat. Prawdziwe zagrożenie drzemie jednak pod kontynentem.

Pokrywa lodowa Antarktydy

Antarktyda jest skuta lodem na dwa kilometry. Topnienie jej lodowców powinno więc pozbawiać ją wysokości. Tymczasem nie końca, ponieważ traci ona na masie i doświadcza wypiętrzenia kontynentalnego.

Wraz z ubywaniem masy lodowej płyty tektoniczne w rejonie Antarktydy odczuwają coraz mniejszy nacisk. Odbijają więc do góry tak silnie, że ona sama także doświadcza wynoszenia. Zjawisko to nie przeczy prawom fizyki, ale według geologów jest przepisem na tsunami.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Budowa geologiczna w rejonie Antarktydy

Problemem są dwie luźne warstwy osadów obecnych pod dnem morskim kontynentu. Stworzyły je obumierające glony, które w przeszłości dwukrotnie miały bardzo dobre warunki rozwojowe w wodach Antarktydy. Pierwsza z nich powstała w okresie mioceńskim (około 15 mln lat temu), a kolejna pochodzi sprzed 3 mln lat (z okresu środkowego pliocenu).

Pomiędzy i nad nimi są warstwy grubego żwiru nanoszonego przez lodowce, które stabilizują ten geologiczny przekładaniec. Tymczasem zdarzało się już, że nie spełniały one swojego zadania i zawsze miało to związek z ustępowaniem epoki lodowcowej.

Wypiętrzanie kontynentalne Antarktydy

Antarktyda wtedy także doświadczyła wypiętrzenia kontynentalnego. Zmniejszająca się pokrywa lodowa sprawiała, że płyta tektoniczna pozbawiona była nacisku i odbijała do góry.

Odczuwały to jednak także wewnętrzne warstwy ziemi, poniżej dna oceanicznego. Te luźne przesuwały się niczym krem w zaciskanej karpatce. Mniej elastyczne warstwy grubego żwiru doświadczały wstrząsów i naporu, który łamał je i przesuwał.

Zdarzało się też, że zsuwały się niżej powodując gigantyczne podwodne osunięcia ziemi. Zaobserwowane w rejonie szelfu kontynentalnego osuwiska skutkować musiały potężnymi falami tsunami.

Antarktyczne tsunami

Skala i rozmiar tych starożytnych katastrof nie są znane. Naukowcy są jednak w stanie wskazać dwa stosunkowo niedawne osuwiska, odpowiedzialne za dobrze udokumentowane wydarzenia.

  • Pierwsze z nich wywołało falę Tsunami Grand Banks w 1929 roku. Fala miała wysokość 13 metrów i pochłonęła 28 ofiar.
  • Drugie zidentyfikowane osuwisko powstało w 1998 roku. Wywołało falę tsunami o wysokości 15 metrów. Uderzyło ono w wybrzeże Papui-Nowej Gwinei zabijając 2 200 ludzi.

Tymczasem lądolód zachodniej Antarktydy rozpada się na naszych oczach. Lodowiec Szelfowy Rossa jest niczym gałka lodów w upalny dzień. Jeśli naukowcy trafnie wiążą osunięcia ziemi z falami tsunami, kolejne katastrofy i ofiary nas nie ominą.

Katarzyna Rutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

naukaantarktydageologia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)