Fejsbuczek, kłamczuszek, czyli jak Facebook robi nas w konia [Opinia]

Fejsbuczek, kłamczuszek, czyli jak Facebook robi nas w konia [Opinia]

Mark Zuckerberg podczas przesłuchania przez Komisję Sprawiedliwości Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych
Mark Zuckerberg podczas przesłuchania przez Komisję Sprawiedliwości Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych
Źródło zdjęć: © Getty Images | Pool
Bolesław Breczko
13.10.2020 11:22

Facebook od kilku lat prowadzi "ofensywę", której celem jest poprawienie wizerunku wśród użytkowników. I chociaż z ust Marka Zuckerberga i szefów Facebooka można usłyszeć ciekawe pomysły, to w rzeczywistości nie są one wiele warte.

Jedną ze zmian, które Facebook wprowadził dość dawno, bo w 2014 roku była funkcja "dlaczego widzę tę reklamę". Pojawia się ona przy postach sponsorowanych (reklamach) i pozwala użytkownikowi dowiedzieć się szczegółów o jego profilu marketingowym. I wszystko byłoby świetnie, gdyby ta informacja była prawdziwa, a jestem na 100 procent przekonany, że nie jest. Spójrzmy na poniższy przykład.

Kilka miesięcy temu zacząłem interesować się gotowymi domkami letniskowymi na sprzedaż. Szukałem o nich informacji w internecie i dołączyłem do dwóch grup na Facebooku poświęconym tej tematyce. W tym czasie na moim "wallu" zaczęły pokazywać mi się reklamy domków letniskowych na sprzedaż.

Obraz
© Facebook

Wniosek z tego jest prosty: Facebook zobaczył, że interesuje mnie konkretny produkt (bo wie, co oglądam na jego stronach) i na tej podstawie pokazał mi reklamę, która może przyciągnąć moją uwagę. Nie mam nic przeciwko temu, chociaż nie jest fanem śledzenia moich poczynań w internecie, to rozumiem, że portal musi na siebie zarabiać, a robi to przez sprzedawanie personalizowanych reklam. Ale nie lubię być robiony w konia.

Klikając opcję "dlaczego widzę tę reklamę" na wspomnianym poście sponsorowanym nie widzę informacji, że ma on związek z moimi zainteresowaniami i historią przeglądania. Nie. Według Facebook widzę wspomnianą reklamę, bo... jestem osobą, która dużo podróżuje za granicę. Wspomnę tylko, że przez pandemię od stycznia praktycznie nie ruszyłem się z domu.

Jest dla mnie bardziej niż oczywiste, że Facebook pokazuje mi reklamy domków letniskowych, bo tego szukałem w internecie. Jednak z jakiegoś niezrozumiałego powodu portal ukrywa przede mną tę informację.

Grzechy i grzeszki Facebooka

Sam ten przypadek nie jest jeszcze powodem, aby szefom Facebooka zarzucać kłamstwo, ukrywanie prawdy czy manipulowanie opinią publiczną. Podobnych sytuacji jest jednak mnóstwo, gdy Mark Zuckerberg lub szefostwo portal mówią jedno, a potem dzieje się co innego lub z ich zapowiedzi niewiele wynika. Oto kilka przykładów:

Facebook mówi, że walczy z plagą fake newsów, ale nie zabrania politykom umieszczania kłamstw w reklamach.

Facebook "oddał" władzę w ręce zewnętrznej rady nadzorującej odnośnie polityki treści, która nie będzie w stanie zająć się nawet jednym procentem spornych postów, ani nawet nie zaczęła jeszcze działać.

Facebook mówi, że najważniejsze są posty od rodziny i znajomych, a w rzeczywistości spamuje filmikami, o które nikt nie prosił, i których jedynym celem jest utrzymanie użytkownika, jak najdłużej przed ekranem.

A to tylko niewielki wycinek grzechów giganta. Można by przecież dalej wymieniać: afera Cambridge Analytica, rosnące z powodu social mediów uzależnienia, FOMO (fear of missing out), polaryzacja społeczeństwa. I lista ta zapewne będzie się wydłużała dopóty, dopóki politycy nie przestaną bezczynnie patrzeć, jak rośnie im jeszcze większy potwór technologiczny. Bo przecież sam z siebie ten potwór nie będzie ograniczał swego potencjału.

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)