Chiński arsenał atomowy na morzu i na pustyni. Nowe silosy widać z kosmosu

Chińska baza rakietowa Hami
Chińska baza rakietowa Hami
Źródło zdjęć: © Sentinel Copernicus
Łukasz Michalik

11.09.2024 14:14, aktual.: 11.09.2024 16:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Chińskie zbrojenia obejmują nie tylko konwencjonalne rodzaje broni. Pekin nie zaniedbuje także arsenału atomowego, a skalę rozbudowy widać na zdjęciach satelitarnych. Ameryka nie ma na razie symetrycznej odpowiedzi – choć pracuje nad nową bronią strategiczną, jej atomowy arsenał jest przestarzały.

Chiny szybko rozbudowują swoje strategiczne siły rakietowe. Przez dziesięciolecia Pekin utrzymywał mniej więcej stały potencjał – kilkadziesiąt stacjonujących na lądzie pocisków z głowicami jądrowymi, umieszczonych w stałych silosach i na nielicznych, mobilnych wyrzutniach.

W latach 90. nawet ten skromny arsenał został częściowo zredukowany, jednak ostatnie lata to czas, gdy Chiny w szybkim tempie nadrabiają zaległości względem Stanów Zjednoczonych i Rosji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W ciągu zaledwie kilku lat Chiny zbudowały około 300 silosów na pociski międzykontynentalne. Bazy rakietowe powstały na chińskich pustyniach w co najmniej trzech miejscach (pola silosów Hami, Yumen i Hanggin Qi, a także ośrodek szkoleniowy Jilantai), a zdjęcia satelitarne pokazują skalę zbrojeń Pekinu.

Jest ona widoczna z kosmosu – zdjęcia ujawniają nie tylko położenie baz, ale również szybkie tempo, w jakim powstają nowe instalacje.

Problemy chińskich strategicznych sił rakietowych

Choć popkultura utrwaliła obraz baz rakietowych, w których podziemne stanowiska startowe znajdują się jedeno obok drugiego, w rzeczywistości są oddalone o setki metrów lub nawet kilometry. Ma to na celu utrudnienie zniszczenia całej bazy jedną głowicą jądrową.

Chińska baza rakietowa Yumen
Chińska baza rakietowa Yumen© Sentinel Copernicus

Co więcej, nie wszystkie silosy muszą zawierać pociski, bo część mogła zostać wybudowana w roli pozornych celów. Warto zarazem przypomnieć, że wraz z chińskim rozmachem nie zawsze idzie w parze jakość – jak się okazało, część z nowo wybudowanych instalacji na skutek różnych wad nie nadaje się do użytku.

Mnożą się za to wątpliwości co do – ujawnionej przez Bloomberga – rzekomej afery, w wyniku której w chińskich siłach strategicznych podmieniono paliwo rakietowe na wodę. Choć doniesienia te powtórzyły media całego świata, część ekspertów jest zdania, że była to celowa dezinformacja ze strony Pekinu, mająca ukryć faktyczne przyczyny czystek w armii i administracji.

Ameryka nie nadąża

Skala rozbudowy chińskiej triady atomowej, a zwłaszcza jej lądowego komponentu, wywołała zaniepokojenie w Stanach Zjednoczonych – według raportu Pentagonu, przekazanego Kongresowi, liczba chińskich wyrzutni przekracza już liczbę wyrzutni amerykańskich. Pentagon ma do dyspozycji około 450 silosów, z czego 400 znajduje się w gotowości bojowej.

Amerykański problem sprowadza się w tym przypadku nie do liczby, ale do zawartości silosów – znajdują się w nich pociski Minuteman III, przyjęte do służby ponad pół wieku wcześniej. Amerykański arsenał atomowy wciąż jest wielki, ale jest zarazem swoistym muzeum techniki.

Jest to następstwem serii decyzji, w wyniku których w 2005 roku ze służby zostały wycofane nowoczesne pociski LGM-118A Peacekeeper. W rezultacie w czasie, gdy swoje strategiczne siły rakietowe intensywnie modernizuje Rosja, a Chiny je rozbudowują, Stany Zjednoczone pozostały z półwiecznymi pociskami.

Próbą poprawy sytuacji są prace nad nowym pociskiem LGM-35A Sentinel, ale ten – w optymistycznym scenariuszu – uzyska gotowość operacyjną nie wcześniej niż w 2030 roku.

Nowe okręty i morskie pociski rakietowe

Tymczasem Pekin, który dysponuje pełną triadą atomową (środki przenoszenia bazowania lądowego, morskie i powietrzne), rozwija również jej morski komponent. Obecnie w roli nosicieli pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi Chiny eksploatują okręty podwodne typu 094, których pierwotne uzbrojenie – pociski JL-2 – nie pozwalało na zaatakowanie USA z chińskich wód terytorialnych.

Aby wykonać atak, okręty musiały wypłynąć daleko na wschód, co dawało szansę na ich wykrycie i zniszczenie. Obecnie Amerykanie nie mają już takiej możliwości – w ciągu ostatnich lat Pekin przezbroił swoje boomery w pociski typu JL-3, których zasięg 10 tys. km pozwala na zaatakowanie Stanów Zjednoczonych z własnych wód, bez narażania cennych okrętów.

Co więcej, Chiny opracowały już następcę okrętów podwodnych typu 094 – typ 096, który będzie prawdopodobnie nieco większy, a z pewnością lepiej wyciszony i zbudowany zgodnie z wymogami cech stealth. Zdjęcia satelitarne pokazują, że budowa co najmniej jednego okrętu nowego typu już się rozpoczęła. Prawdopodobne wejście do służby nowych jednostek szacowane jest na koniec bieżącej dekady.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski