Ziemia jest płaska? Przez teorie płaskoziemców wpadliśmy w pułapkę
Jak to możliwe, że w XXI wieku ludzie nadal wierzą w płaską Ziemię i gotowi są wydać spore pieniądze na coś, co w ogóle nie działa? Bardzo dobrze wyjaśnia to książka "Światy równoległe: Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze". Ta lektura jest ważna także z innego powodu.
15.02.2020 | aktual.: 15.02.2020 15:31
Teoretycznie książka "Światy równoległe" jest dla… nikogo. Wierzący w płaską Ziemię lub szkodliwe szczepionki raczej po nią nie sięgną, tak jak nie zrobili tego z milionem artykułów naukowych i jeszcze większą liczbą badań. Z kolei dla żądnych wiedzy fakt, że Ziemia nie jest płaska, szczepionki są potrzebne, a kable za grube tysiące nie sprawią, że muzyka zabrzmi lepiej, nie jest wielkim zaskoczeniem. Tyle że ten tytuł to momentami znacznie więcej niż tylko tropienie i wyjaśnianie popularnych, szkodliwych mitów. Szkoda, że tylko momentami.
Owszem, wyłożenie czarno na białym, dlaczego przeróżne spiskowe teorie nie są prawdziwe, jest momentami interesujące i wzbogaca naszą wiedzę. Jednak znacznie ciekawsze jest pokazanie, dlaczego niektórzy mogą wpaść w sidła pseudonauki. Pod tym względem "Światy równoległe" są bardzo nierówne.
Skąd się biorą antyszczepionkowcy?
Łukasz Lamża wielokrotnie załamuje ręce nad stanem wiedzy niektórych grup, ale mimo wszystko dużo w "Światach równoległych" zrozumienia i empatii. W końcu z czegoś się ten pociąg do niewiedzy i chwytliwych teorii bierze. Ciekawym przykładem są właśnie antyszczepionkowcy.
"Choć więc w mediach opór przeciwko szczepieniom często przedstawia się jako prosty konflikt niewiedza kontra wiedza, w rzeczywistości jest on znacznie bardziej skomplikowany" - pisze autor książki. I przytacza przykład z własnego życia, kiedy to bezskutecznie próbował zgłosić w przychodni niepożądany odczyn poszczepienny, bo szczepiąca dziecko pielęgniarka stwierdziła, że stan dziecka "raczej nie ma związku". Mimo że to nie ona jest osobą, która powinna to oceniać.
Dodajmy do tego brak kwalifikacyjnego badania lekarskiego czy historie o tym, że szczepionki są źle przechowywane. To nie wzbudza zaufania do służby zdrowia. O ile ktoś obeznany w temacie może albo machnąć ręką, albo zainterweniować, tak spora część osób, słysząc podobne historie, zwyczajnie będzie się obawiać.
Oczywiście to nie musi oznaczać, że przez złe wspomnienia z wizyty u lekarza rodzinnego przymkniemy oko na matkę, która zapisuje dzieci na "ospa party". Zwrócenie uwagi na źródło i przyczynę problemu to ważny element w dyskusji o szczepionkach. Chodzi o to, żeby choć trochę spróbować zrozumieć drugą stronę.
Podobny problem dotyczy homeopatii. Znowu - bardzo łatwo przybrać pozę mędrca i nabijać się z tych, którzy wierzą w wyroby medycznopodobne, niemające prawa działać. Ale Lamża zadaje pytanie - jak to możliwe, że tego typu środki trafiają na rynek?
Można jedynie żałować, że takie podejście nie jest cechą każdego rozdziału. Czasami autor kończy po prostu na merytorycznym rozłożeniu przeciwnika na łopatki, nie zawsze wyjaśniając socjologiczne przyczyny wiary w mit. A to wydaje się znacznie ciekawsze niż kolejne wyjaśnienie, dlaczego płaskoziemcy nie mają racji.
Czarno biały świat
Zawsze zostają wnioski. Wydaje się, że połączenie spadku zaufania do poważnych instytucji z potrzebą prostego wyjaśnienia to wybuchowa mieszanka. Bo często "proste wyjaśnienie" oznacza uwierzenie w ogólnoświatowy spisek i korupcję. Jednym z plusów "Światów równoległych" jest to, że autor pokazuje, że nie tylko "spiskowcy" chcą iść na skróty. Każdy z nas może wpaść w pułapkę niewiary.
Przykładem jest… powiększanie piersi w hipnozie. Choć większość z nas od razu wyśmieje prawdopodobieństwo takiej sytuacji, to sprawa wcale tak oczywista nie jest. Faktycznie badano takie zjawisko w przeszłości, ale po pewnym czasie naukowcy je przerwali. Pozostawiając nas tym samym z odpowiedzią, że w zasadzie takie zjawisko może występować, ale nie jest niewystarczająco zbadane.
Książka "Światy równoległe" to nie zbiór dowodów za i przeciw, a właśnie pokazanie nam, że mamy za mało wiedzy i dowodów na to, by całkowicie przekreślać rozmaite teorie. A w świecie nauki żadna skrajność nie jest dobra - także ta, która każe nam wyśmiewać idee niepasujące do naszego racjonalnego poglądu, jak przypomina autor.
Lamża rzuca też inne światło na teorię zakładającą, że Ziemia jest płaska. W głowie się nie mieści, że ktoś dalej może wierzyć w tego typu poglądy. No właśnie - a może wcale nie wierzy, tylko po prostu dobrze się bawi?
Niewiara w naukę
Chociaż w książce jest sporo rzetelnej wiedzy, odwołań do badań i wartościowych faktów, to nie da się ukryć, że "Światy równoległe: Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze", mimo popularno-naukowego stylu, mogą zwyczajnie zasmucić. A potem pozostawić niedosyt.
To wręcz niewiarygodne, jak dużo jest osób niewierzących w dokonania nauki. Szukających prawdy na własną rękę - na skróty, zadowalając się chwytliwymi ideami. Co poszło nie tak? O ile niektóre teorie są nieszkodliwe i poza uszczupleniem budżetu żadnej krzywdy wierzącemu nie wyrządzą, tak przecież pogląd, że szczepionki szkodzą, a o zmianach klimatycznych mowy nie ma, może mieć wpływ na całe społeczeństwa. Już ma.
Nieco "publicystycznego" podejścia mi w "Światach równoległych" zabrakło. Sięgnięcia nieco dalej poza świat nauki. Czasami autor to robi, przykład szczepionek czy teorii o płaskiej Ziemi, ale często też z tego rezygnuje. W pewnym sensie to zrozumiałe, bo mamy do czynienia z książką popularno-naukową, ale i tak momentami żałowałem, że głębiej nie szuka "winnego". Cóż, pociąg do tego, żeby wszystko było czarno-białe, jest silniejszy. A to akurat "Światy równolegle" świetnie pokazują i… próbują nas tego oduczyć.