Zamknięte przedszkola. Technologia nie sprawia, że dziecko dostanie ciekawe zajęcie

Epidemia koronawirusa w Polsce doprowadziła do zamknięcia szkół i przedszkoli. Dużo mówi się o zajęciach prowadzonych online i w e-learningu, które mają wspomóc dzieci w wieku szkolnym. A co z tymi młodszymi?

Zamknięte przedszkola. Technologia nie sprawia, że dziecko dostanie ciekawe zajęcie
Źródło zdjęć: © Fotolia | Voyagerix

Pandemia koronawirusa budzi niepokój na całym świecie, a codziennie słyszymy o kolejnych przypadkach zakażeń, również w Polsce. W związku z tym zamknięcie szkół i przedszkoli wydaje się być dobrą decyzją. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, że dzieci mogą być nosicielami SARS-CoV-2 i nie wykazywać objawów choroby, a tym samym stanowić nieświadome zagrożenie dla dorosłych o obniżonej odporności.

Mimo zasadności tych działań dla młodzieży szkolnej jest to na pewno duże utrudnienie. Z jednej strony wielu z nich pewnie z ciężej przychodzi mobilizacja do nauki w domu. Z drugiej - dla wielu rodzin może to być duży problem ze względu na ograniczony (wciąż) dostęp do internetu w Polsce czy brak solidnego komputera.

Sprawa wydaje się być prostsza w przypadku przedszkolaków. Ci nie mają obowiązku nauki, więc mogą cieszyć się wcześniejszymi wakacjami. Z tą różnicą, że nie powinni wychodzić z domu czy pojechać do dziadków, a ich rodzice (w wielu przypadkach) muszą w tym czasie pracować.

Zobacz też: Koronawirus. Jak się przed nim uchronić? Nie wystarczy mycie rąk

Przedszkolak a praca zdalna

Mam to szczęście, że mogę pracować z domu, więc nie muszę się martwić o to, kto zajmie się moim synem, kiedy zostają zamknięte przedszkola. Komfortowa sytuacja, ale nie idealna. Jeżeli wydaje wam się, że praca zdalna z czterolatkiem jest łatwa, to muszę was rozczarować. Każde dziecko w tym wieku domaga się stale atencji.

Pracowałam z domu również, kiedy mój syn się urodził, więc wydawało mi się, że jestem na to gotowa. Jednak opieka nad niemowlakiem (śpiącym większość dnia) to zupełnie inna skala wyzwania niż nad czterolatkiem. A nie jeden ma przecież albo olbrzymie potrzeby związane z ruchem i wysiłkiem, niejeden ma też mocno ograniczoną dozę cierpliwości.

Mój syn potrafi się zajmować "swoimi sprawami" i ładnie się bawi bez pomocy rodziców. Przez jakiś czas. Jednak po trzech dniach w domu, syn się znudził brakiem towarzystwa podczas zabawy i ciągle prosi, byśmy do niego dołączyli. Terminy w pracy gonią, ale trzeba znaleźć dziecku jakieś zajęcie, kiedy z mężem musimy pracować. Z pomocą miały przyjść nowe rozwiązania dostępne w sieci. Tyle się w końcu mówiło o pomysłowych zajęciach online.

Zajęcia online dla dzieci

Przedszkole to pierwsza instytucja, która w tym czasie powinna przyjść z pomocą rodzicom małych dzieci. Niektóre przesyłają drogą e-mailową zadania, które dziecko może wykonać w domu, linki do zajęć prowadzonych online oraz te do bezpiecznych, zweryfikowanych stron, z których mogą w tym czasie korzystać maluchy. A inne placówki w ogóle tego nie robią.

Nasza redakcja też przygotowała listę takich zajęć, co miało pomóc znaleźć dzieciom ciekawe i rozwijające zajęcia na czas pobytu w domu. Po naszych domowych testach okazało się, że wiele z nich jest faktycznie bardzo dobrze przygotowanych, ale… wciąż wymagają zaangażowania nie tylko dzieci, ale również rodziców.

W naszym przypadku takie zadania z internetu czy filmiki sprawdzały się na 15-20 minut w ciągu dnia. Większość rzeczy, albo szybko się nudzi, albo nie będzie nieinteresująca, dopóki rodzice nie angażują się w zabawę razem z nim. Niejednokrotnie po prostu nie rozumiał, co ma robić, więc trzeba było poświęcić czas na tłumaczenie lub wspólne wykonanie zadań.

Wniosek jest jeden - równie dobrze możemy pracować bez tych wszystkich nowoczesnych rozwiązań. Bierzemy książkę z zadaniami dla 4-latka i robimy to samo, co proponują nauczyciele i animatorzy w sieci. Przeczytać wierszyk, zaśpiewać piosenkę czy zrobić pracę plastyczną - komputer nie jest do tego w ogóle potrzebny.

Nie jest problemem znalezienie ciekawych zajęć dla dzieci w sieci. Jednak niemal każde z nich wymaga zaangażowania również rodziców. Nie mam nic przeciwko pomocy dziecku w nauce i sama mam z tego często frajdę, ale jest to naprawdę trudne, kiedy drugą ręką piszemy, odczytujemy maile, prowadzimy konwersację, spieszymy się z terminowym wykonaniem zadania.

Niestety mimo dobrych chęci wychowawców, nauczycieli i wolontariuszy - zajęcia online nie sprawdzają się w naszym przypadku. Rytmika z YouTubem? Tak, ale tylko z mamą. Angielski online? Świetny pomysł, ale tata niech też poćwiczy. No to może chociaż zadania, które przesłała wychowawczyni z przedszkola? Oczywiście, zrobimy, ale mama musi czytać polecenia i sprawdzać, jak idzie realizacja.

Obecna sytuacja uświadomiła mi, że technologia w bardzo niewielkim stopniu pomaga rodzicom w opiece nad ich pociechami. Włączenie bajki na Netfliksie zajmie młodego człowieka na dłuższą chwilę - ale to oczywiście nie jest sposób sensowny sposób na spędzenie połowy dnia.

Dostęp do informacji i pomysłów, jak zorganizować dziecku czas, jest łatwiejszy. Jednak żaden film na YouTubie, stream na Facebooku czy gry edukacyjne nie są w stanie zastąpić dziecku czasu, który może spędzić z opiekunami, zarówno w przedszkolu, jak i w domu. Pytanie tylko, czy tak nas zaprojektowała natura, czy przedszkolaki są grupą, o której po prostu w ogóle się nie myśli.

wiadomościkoronawirus w Polsceszkoły zamknięte
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)