Wyciek z Facebooka. Technologiczne korporacje nie mają poglądów. Mają interesy
Bardzo często mówi się, że Facebook wspiera lewicę, a prawicę gnębi - zwłaszcza w Polsce. Wyciek rozmów Zuckerberga z pracownikami pokazuje, jak jest naprawdę. Jedyne, co interesuje wielką korporację, to dbanie o własny interes.
03.10.2019 | aktual.: 04.10.2019 12:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Według Donalda Trumpa firmy z Doliny Krzemowej nie lubią Republikanów. Nawet w Polsce popularny jest pogląd, że Facebook dokucza prawicy, np. blokując profile narodowców, i odpowiedzialny jest za szerzenie lewicowej propagandy.
Zarzuty o niesprawiedliwe traktowanie doprowadziły do tego, że Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało narzędzie pozwalające odwołać się od niesłusznych banów. Ochrona obywateli to jedno. Taki ruch ministerstwa można było przecież interpretować jako zarzut, że Facebook nie wszystkich ocenia równo. I dlatego państwo musi interweniować.
Dodajmy do tego lament prawicy, że "szefowa polskiego oddziału nie kryje lewicowych poglądów”, a wyjdzie nam obraz firmy, która sympatyzuje z jednymi, a drugim - mniej lub bardziej celowo - uprzykrza życie. Czy tak faktycznie jest?
Wycieki i debaty
Tymczasem z rozmów Marka Zuckerberga z pracownikami, które wyciekły do sieci, wyłania się zupełnie inny wizerunek firmy. Prawdziwy. W nich szef Facebooka przyznał, że gdyby Elizabeth Warren (związana z Partią Demokratyczną!) została prezydentem USA w 2020 roku, korporacja na pewno zostałaby przez państwo pozwana. Zuckerberg nie ma jednak najmniejszych wątpliwości - sprawę Facebook spokojnie by wygrał.
- Facebook, Google i Amazon mają ogromną władzę nad naszą gospodarką i demokracją – pisała Elizabeth Warren, która ubiega się o nominację partii Demokratów na kandydata na prezydenta USA. – Zniszczyli konkurencję i zmienili zasady gry na swoją korzyść. Nadszedł czas, aby rozbić te firmy, aby nie miały tyle władzy nad innymi.
Zobacz także
Warren chce, by największe technologiczne firmy przestały dominować. Rozbicie ich monopolu miałoby polegać np. na tym, że Google czy Apple nie mogłyby łączyć sprzedaży usług ze sprzedażą własnych produktów. Zuckerberg - do którego należą cztery najpopularniejsze serwisy społecznościowe (Facebook, Messenger, Instagram i WhatsApp) - zapewne też zostałby zmuszony do podziału swoich serwisów. Co oznaczałoby ich sprzedaż.
Na razie jednak szef Facebooka zdaje się tym nie przejmować. W trakcie lipcowych rozmów, które teraz wyciekły do sieci, przyznaje, że sądowa walka z własnym krajem byłaby "słaba", ale konieczna.
Ręka podniesiona musi być przykładnie ucięta
Mus to mus. Kiedy ktoś podnosi rękę na Facebooka, niech wie, że ta ręka będzie mu ucięta. I nieważne, że to kończyna należąca do państwa. Trudno o lepszy dowód na to, że dziś Facebook jest ponad mocarstwa.
"To przecież normalne, że broni się własnych interesów" - może ktoś powiedzieć. Państwo nie zawsze musi mieć rację. Nie brakuje przecież przypadków niesprawiedliwego potraktowania firm czy przedsiębiorców.
Wierząc jednak w narrację o tym, że Facebook sprzyja szeroko rozumianej lewicy, można byłoby naiwnie wierzyć, że Zuckerberg będzie dążył do kompromisu z kandydatką Demokratów. Tęczowe ikonki na Facebooku, wypowiedzi o uchodźcach czy też po prostu rzekoma niechęć do Republikanów powinny dawać szansę na porozumienie. Tymczasem Zuckerberg dialogu nie chce i otwarcie zapowiada wojnę.
To dlatego, że ostatecznie liczą się interesy firmy, a nie ewentualne prywatne sympatie i poglądy. Ale zapalczywość Zuckerberga ujawnia jeszcze inną niepokojąca rzecz. Kiedy przedsiębiorstwu nie pasują przepisy w danym miejscu, zwija manatki i szuka szczęścia tam, gdzie warunki są dogodniejsze. Dzisiaj Facebook ma taką pozycję, że nie obawia się państwa i jest gotów je pokonać.
Facebook i Donald Trump mają wspólnego wroga?
Wyciek rozmów i stanowisko Zukcerberga są szczególnie ciekawe w kontekście niedawnego spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem. W Waszyngtonie rozmawiano o regulacjach internetu, a obie strony wyszły z rozmów zadowolone.
Jeszcze dwa lata temu Zuckerberg protestował, gdy Donald Trump podpisywał dekret zakazujący wjazdu do USA obywatelom kilku muzułmańskich krajów. Światopoglądowe różnice można jednak puścić w niepamięć, gdy dyskutuje się o istotnych dla korporacji przepisach. A na horyzoncie zbroi się wspólny wróg. Albo gdy pamięta się, że Donald Trump w 2018 roku był największym politycznym reklamodawcą na Facebooku.
Nieważne jakie masz poglądy i co wcześniej mówiłeś. Bo wielka korporacja ich nie ma. Technologiczny gigant stanie po twojej stronie zawsze, gdy będzie mu się to opłacać.