Wulkany groźniejsze dla środowiska od ludzi? Popularny mit wciąż żywy

Wybuch znajdującego się na Islandii wulkanu Fagradalsfjall przypomniał o trwającej dyskusji na temat szkodliwości tego typu zjawisk dla środowiska. Nie brakuje błędnych informacji, sugerujących, że wulkany emitują więcej CO2 niż cała ludzkość. O to, jak jest naprawdę, zapytaliśmy klimatologa prof. Bogdana Chojnickiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Wybuch wulkanu - zdjęcie ilustracyjne
Wybuch wulkanu - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2023 Anadolu Agency
Karolina Modzelewska

19.12.2023 | aktual.: 19.12.2023 18:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Islandia to jeden z najbardziej aktywnych sejsmicznie obszarów w Europie, gdzie znajduje się kilkadziesiąt czynnych wulkanów. Ich erupcje zdarzają się dość często. Ostatnia rozpoczęła się 18 grudnia i dotyczy wulkanu Fagradalsfjall na półwyspie Reykjanes. Władze uznały, że wybuch może stanowić zagrożenia dla pobliskiego rybackiego miasteczka Grindavik, dlatego podjęto decyzję o ewakuacji ok. 4 tys. mieszkańców.

Klimatyczny mit wokół erupcji wulkanów

Erupcje wulkanów łączy się nie tylko z zagrożeniami dla zdrowia i życia ludzkiego, ale często także z zagrożeniami dla klimatu. To właśnie wulkany są "bohaterami" jednego z popularniejszych klimatycznych mitów, zgodnie z którym ich wybuchy emitują do środowiska więcej dwutlenku węgla, niż produkuje ludzkość, i znacząco przyczyniają się do ocieplenia klimatu.

CO2 nie jest jednak jedynym gazem uwalnianym podczas erupcji. Oprócz niego wydostaje się m.in. dwutlenek siarki. Ten gaz w atmosferze przekształca się w aerozole odbijające promieniowanie słoneczne, a ich obecność działa na klimat chłodząco.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

O to, skąd taki mit się wziął, zapytaliśmy klimatologa prof. Bogdana Chojnickiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Jest kilka powodów, dla których ten mit powstał. Wulkany zawsze budziły w ludziach sporo emocji, przykuwały uwagę i ukształtowały dużą część naszej kultury. Wspomnę chociażby o takich zdarzeniach, jak erupcja Wezuwiusza w 79 r. w Pompejach, gdzie wulkan w ciągu jednego dnia zmienił życie setek tysięcy osób, czy erupcja wulkanu Eyjafjallajökull na Islandii, która w 2010 r. sparaliżowała ruch lotniczy nad Europą. Nawet mówi się, że w piekle czuć siarkowy zapach. Wzięło się to stąd, że wyziewy wulkaniczne o dużej zawartości siarki robiły ogromne wrażenie, a kratery wulkaniczne utożsamiano z wejściami do piekieł.

prof. Bogdan ChojnickiUniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Ekspert przypomniał, że erupcje wulkanów w zasadzie towarzyszą nam od zawsze, a przyjmując szerszą, globalną perspektywę, zauważymy, że dochodzi do nich niemalże codziennie np. w regionach pacyficznych. Wulkany oddziałują więc na klimat cały czas.

Istotne jest jednak zauważenie różnic pomiędzy emisją CO2 generowaną przez wulkany a tą, którą generują ludzie. Ta druga jest czymś dodatkowym, nowym dla środowiska. Chojnicki tłumaczy to w następujący sposób: "To tak, jakby powiedzieć, że od zawsze ginęły ptaki, a to, że my zabijamy tych ptaków teraz trochę więcej, to jest w zasadzie taki sam efekt. To jest klasyczna manipulacja, z którą mamy tutaj do czynienia".

Zdaniem Chojnickiego ważną kwestią jest odpowiedź na pytanie, jak duża jest emisja dwutlenku węgla generowanego przez wulkany. Z badań wynika, że emitują one 1 proc. rocznej emisji antropogenicznej, czyli w skali roku 1/100 tego, co w tym samym czasie emituje poprzez swoją działalność człowiek. Dla lepszego zobrazowania tej różnicy klimatolog odwołał się do dwóch prostych przykładów.

Na całym świecie mamy prawie 1,5 miliarda aut. Jedno auto mniej więcej przypada na 5,5 osoby. Większość z tych samochodów jest uruchamianych codziennie, co oznacza, że mamy do czynienia z ponad miliardem małych rur wydechowych, które emitują CO2. Inny przykład, to ludzie, którzy właśnie ogrzewają swoje domy za pomocą paliw kopalnych. Zawęźmy to do półkuli północnej, gdzie obecnie panuje zima. Zobaczymy wówczas miliony, a nawet setki milionów kominów, z których każdego dnia wydobywa się dwutlenek węgla. Jeśli do tego dołożymy aktywność przemysłową na całym świecie, która generuje ogromną ilość CO2 i zestawimy nawet z ogromnym wybuchającym wulkanem, to dopiero wtedy widać niewielką skalę naturalnego zjawiska.

prof. Bogdan ChojnickiUniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Warto przypomnieć, iż z corocznego raportu Global Carbon Project wynika, że do końca 2023 r. możemy dostarczyć do atmosfery 1,1 proc. więcej dwutlenku węgla niż w 2022 r. Oznaczałoby to kolejny rekord pod względem globalnej emisji dwutlenku węgla z paliw kopalnych. Jak szacują eksperci, w 2023 r. emisja CO2 osiągnie poziom 36,8 gigaton.

Co więcej, naukowcy alarmują, że kolejny rekordowy okres pod względem produkcji CO2 oddala nas od możliwości osiągnięcia ustaleń zawartych w porozumieniu paryskim. Jednocześnie zwiększa ryzyko wystąpienia poważnych zmian klimatycznych i jeszcze bardziej ekstremalnych warunków pogodowych.

Musimy pamiętać, że emisja dwutlenku węgla praktycznie zawsze była. Od setek milionów lat generowały ją oceany, lądy, wulkany i była częścią globalnego systemu. A emisja antropogeniczna, za którą odpowiada człowiek, to zupełne novum, co jest niepokojące, bo uruchamiamy pokłady, które przez setki milionów lat nie były w globalnym obiegu węgla w biosferze. Musimy więc wziąć poprawkę na to, że tworzymy zupełnie inną rzeczywistość klimatyczną za pomocą tego "nowego" dwutlenku węgla.

prof. Bogdan ChojnickiUniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Komentarze (27)