"Wszyscy jesteśmy cyborgami". Jak internet zmieniał się razem z Polską i Polakami

"Wszyscy jesteśmy cyborgami". Jak internet zmieniał się razem z Polską i Polakami

"Wszyscy jesteśmy cyborgami". Jak internet zmieniał się razem z Polską i Polakami
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Adam Bednarek
06.11.2019 11:45, aktualizacja: 06.11.2019 15:09

Nieważne, czy pamiętacie Gadu-Gadu, Blipa, grono.net i Naszą Klasę, czy w internecie jesteście od niedawna - i to na TikToku, a nie Facebooku, bo uciekacie przed rodzicami. "Wszyscy jesteśmy cyborgami" to książka, którą powinien przeczytać każdy, kto jest podłączony do sieci. Nie liczcie jednak na wesołe wspominki weterana - opowieść o polskim internecie jest gorzka.

Okrągła rocznica częściowo wolnych wyborów z 1989 roku stała się w Polsce okazją do podsumowań. Takie książki jak "Ostre cięcie" o polskiej kolei, "Pokolenie '89" będące głosem osób urodzonych w okolicach 1989 roku czy nawet książka o smogu pokazują, że wiele rzeczy poszło w tym czasie nie tak. "Wszyscy jesteśmy cyborgami. Jak internet zmienił Polskę" Michała Radomiła Wiśniewskiego stoi na tej samej półce.

Patrząc na rozwój internetu w kraju i fakt, że z coraz szybszej sieci korzysta coraz więcej osób, mogłoby się wydawać, że polski internet to pasmo sukcesów. Tymczasem wystarczy spojrzeć uważniej, by zauważyć, że rówieśnik transformacji i systemowych przemian (2019 to w końcu także trzydziesta rocznica wynalezienia WWW, a w 1994 sieć teoretycznie dostępna była dla każdego obywatela) cierpi na podobne przypadłości. Wraz z polskim kapitalizmem rozkręcał się polski internet - choć może w nieco wolniejszym tempie, ale równie znaczący.

Stare dzieje niemające wpływu na rzeczywistość? Na początku lat 90. wielu ówczesnych 30-, 40- czy 50-latków mogło uwierzyć w popularne wtedy "straszenie komputerami", ale to nie było głównym powodem tego, że nie odkrywali uroków nowej technologii. Po prostu nie mieli na to czasu. We "Wszyscy jesteśmy cyborgami" Wiśniewski zauważa, że to jeden z powodów, dlaczego do niedawna w polskim internecie było tak niewielu seniorów.

Komputer przegrał z turbokapitalistyczną rzeczywistością

"Rewolucja informatyczna nałożyła się w Polsce na niespokojne czasy transformacji ustrojowej", pisze Wiśniewski. Na wirtualną zabrakło sił, skoro trzeba było "radzić sobie z nową turbokapitalistyczną rzeczywistością". Szczęście mieli ci dorośli, którzy jeszcze w latach 80. zdążyli zainteresować się komputerami. W latach 90. była to głównie pasja młodych, których pracujący rodzice mogli kupić urządzenia "do nauki".

Obraz
© Materiały prasowe

Seniorzy weszli do świata nowych technologii już na emeryturze, kiedy było więcej czasu. Ale wpływ na to - przekonuje Wiśniewski - miał m.in. fakt, że ich dzieci i wnuki wyjechały za granicę. Internet zapewniał namiastkę bliskiego kontaktu, ułatwiając decyzję o wyjeździe, kiedy wraz z wejściem do Unii Europejskiej otworzyły się granice. Trzeba było nauczyć dziadków obsługi Skype'a, żeby ci mogli oglądać, jak dorastają najmłodsi. Tym samym wpuszczono do sieci starsze pokolenie.

"A jak już babcia będzie miała sprzęt, istnieje duża szansa, że oprócz oglądania na ekranie coraz większego rozkosznego bobaska sepleniącego do kamery znajdzie sobie w internecie jakieś hobby" - pisze Wiśniewski. Tak się zresztą stało, dziś coraz więcej seniorów obecnych jest w internecie. W dużym stopniu to "zasługa" fatalnego rynku pracy i masowego exodusu Polaków, którzy do dziś do kraju nie wrócili.

"Emeryci w internecie" nie są oczywiście niczym złym. Złą laurkę internet wystawia wolnej Polsce, w której wiele osób zostało i w neoliberalnej rzeczywistości się nie odnalazło. Teraz swą złość wyładowują w sieci.

Chłopcy z małych i większych miasteczek, którzy nie widzieli dla siebie żadnej strategii wyjścia, pogodzeni z tym, że nie osiągną minimum liberalnego sukcesu, na który składają się: związek z ładną dziewczyną, kredyt, ozusowany etat w korporacji z Lux Medem i MultiSportem. Wychowanie w narracji neoliberalnej kazało im szukać problemu w sobie, nie w antyludzkim systemie.
"Wszyscy jesteśmy cyborgami"
Obraz
© Materiały prasowe

Tak autor "Wszyscy jesteśmy cyborgami" tłumaczy zjawisko "przegrywów", którzy swoją złość wyładowali w sieci. Tworzą rasistowskie i seksistowskie treści, nacechowane nienawiścią do innych, ale też do siebie. Owszem, internet stał się miejscem do publikowania takich rzeczy, ale to nie internet ich stworzył, a otoczenie.

Możemy się też zastanawiać, na ile grupa sfrustrowanych hejterów wpływa na politykę - niedawne badania wykazały, że prawicowa Konfederacja weszła do Sejmu głosami wykształconej klasy średniej - ale nie da się nie odczuć ich obecności. Internet to tak naprawdę jedyne miejsce, gdzie mogą być zauważeni.

Wspomnienia z życia w sieci

Może wydawać się dziwne, że o polskiej rzeczywistości dużo mówią nam ci, których w internecie przez długi czas nie było lub ci, którzy robią w nim złe rzeczy. Jak wygląda internet z perspektywy kogoś, kto jest w nim niemal od początku?

"Internet coraz rzadziej sprawia mi radość" - zauważa gorzko autor "Wszyscy jesteśmy cyborgami". Książkę można potraktować jako swego rodzaju subiektywny przewodnik po sieci, ale lepiej opisuje ją hasło "internetowa autobiografia".

Wiśniewski wspomina dość optymistyczne początki sieci. Wielkie możliwości, jakie internet dawał. Był oknem na świat. Zniósł granice - nagle można było mieć dostęp do tych samych filmów, seriali, komiksów czy gier co mieszkańcy USA czy Japonii. Ba! Można było z nimi o tym podyskutować.

A potem doszła "nasza" wersja internetu. Z Gadu-Gadu, Blipem (czyli polskim Twitterem), grono.net, Naszą-Klasą czy pisanymi przez Polaków blogami. Czytając o tego typu dawnych polskich projektach - o ilu się zapomniało! - można za nimi zatęsknić. Dziś, gdy wszystko jest w rękach Facebooka, Google czy Twittera.

Koniec z internetem bez granic

Co złego jest w globalizacji? "Wszyscy jesteśmy cyborgami" daje odpowiedź na przykładzie Netfliksa. Nie chodzi nawet o to, że serwis jest jak "chemia z Niemiec": mało, drogo i gorzej niż za granicą. Wiśniewski na przykładzie serialu "Sex Education" pokazuje, jak niewiele zostało z dawnej wiary w to, że w sieci granice przestaną obowiązywać.

Rzecz niby dzieje się w UK i tam została nakręcona, jednak liceum nie przypomina tych znanych koneserom brytyjskich seriali. Wprawdzie obowiązująca waluta to funty, ale młodzież mówi wyraźnie, nie nosi szkolnych mundurków, a sama szkoła wygląda jak typowa high school (...) Wirtualny świat, w którym wszystko wygląda jak Ameryka.
"Wszyscy jesteśmy cyborgami"

"Internet nie połączył świata, tylko podzielił go w nowy sposób" - dodaje. Dowodów na to jest znacznie więcej, nie o wszystkich Wiśniewski pisze. Weźmy sprzęty Google'a, jak inteligentne głośniki, które w Polsce są bezużyteczne, bo wiele funkcji u nas nie działa.

Obraz
© flickr.com | Matthew Keys

Przypomnijmy, jak długo musieliśmy czekać na asystenta głosowego mówiącego po polsku. A i tak jego możliwości u nas są ograniczone i niewykorzystane. Niby używamy tych samych nowych technologii, przez internet możemy zamówić telefon ze Stanów Zjednoczonych, ale w Warszawie działać będzie inaczej niż w Nowym Jorku.

Internet w ten sposób podzielił nie tylko świat, ale i Polskę. Jakiś czas temu pisałem, że podział na "Polskę A" i "Polskę B" znowu będzie widoczny. Wszystko za sprawą technologii, która w większych miastach jest, a w małych nie - bo się nie opłaca.

A co z relacjami międzyludzkimi, twórczymi dyskusjami, które owocować będą nowymi pomysłami i ideami? Racjonalnymi argumentami, które przekonają wierzących w teorie spiskowe o szkodliwości szczepionek i płaskiej Ziemi? "Jeśli czegoś nauczyłem się przez dwadzieścia lat dyskutowania w internecie, to tego, że nie warto dyskutować w internecie" - pisze Wiśniewski i trudno jest się z nim nie zgodzić.

We "Wszyscy jesteśmy cyborgami" autor wspomina o złudnej nadziei niektórych, że hejt zniknie, gdy ludzie przestaną ukrywać się za awatarami i nickami. A potem przyszedł Facebook i okazało się, że zdjęcie profilowe, podanie miejsca pracy i podpisywanie się imieniem i nazwiskiem nie przeszkadza w pisaniu obrzydliwych komentarzy.

W rozmowie z "Dwutygodnikiem" Michał Radomił Wiśniewski mówi, że każdy ma swoje wspomnienia związane z internetem. I każda "internetowa biografia" będzie siłą rzeczy inna. Ta z "Wszyscy jesteśmy cyborgami" wydaje się być raczej gorzka. Wprawdzie autor przypomina wiele pożytecznych i wartościowych funkcji internetu, to jednak dużo w książce nostalgii i wyjaśnień, co poszło nie tak.

Nie ma dokąd uciec

Odpowiedź na pytanie, dlaczego internet się zmienił, jest w zasadzie prosta - przyszły wielkie korporacje i wszystko zgarnęły. Efekt? Nawet gdybyśmy chcieli uciec z Facebooka, to nie ma dokąd. W internecie mieliśmy być wolni, a jesteśmy bezradni.

Obraz
© flickr.com | 4S2A2079

Paradoksalnie nie jest to książka o tym, że internet jest zły i bezwartościowy. Wręcz przeciwnie, Wiśniewski bardzo często broni sieci przed popularnymi oskarżeniami i stereotypami, tłumacząc, że istnieją już od dawna i nie są wymysłem internetu.

Ale bardzo często "radosne" momenty zestawiane są z dużymi porażkami sieci: działalnością hejterów, trollami manipulującymi polityką czy chociażby internetowymi protestami, które nie mają przełożenia w rzeczywistości. Dodajmy do tego oszustwa, bo "przeciętny człowiek zwyczajnie nie rozumie, jak działa internet i jego poszczególne serwisy". Tak, tak - po tylu latach działanie jest dla wielu wielką zagadką.

Nie mogłem uciec od dość przygnębiających wniosków. Zresztą nic dziwnego. Książka teoretycznie kończy się optymistycznym przesłaniem, że może internet wreszcie coś zmieni. Wiśniewski napisał ostatni rozdział zaraz po emisji dokumentu Tomasza Sekielskiego.

Chociaż film o pedofilii w Kościele obejrzały w sieci miliony Polaków, trudno uznać go za kroplę, która przelała czarę goryczy. Minęły miesiące od publikacji, książka ukazała się na rynku, a sam reżyser oraz Polacy (aż 51 proc. ankietowanych) przyznawali, że reakcja duchownych była niewystarczająca. Trudno o bardziej gorzkie podsumowanie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)