Miał być przełom - jest niewypał. Oto Asystent Google po polsku

Miał być przełom - jest niewypał. Oto Asystent Google po polsku

Miał być przełom - jest niewypał. Oto Asystent Google po polsku
Źródło zdjęć: © WP.PL | Bolesław Breczko
Bolesław Breczko
07.04.2019 16:48, aktualizacja: 07.04.2019 18:12

Media technologiczne, dziennikarze i miłośnicy nowych technologii miesiącami wyczekiwali wprowadzenia Asystenta Google w języku polskim. Doczekali się w styczniu 2019 roku. Minęły 4 miesiące. Rozczarowanie jest ogromne, a sam asystent - bezużyteczny.

Wirtualny Asystent Google miał zmienić sposób, w jaki wchodzimy w interakcję ze smartfonami i komputerami. Skończyć się miało patrzenie w malutki ekranik i wpisywanie poleceń na jeszcze mniejszej klawiaturze smartfona. Dzięki sztucznej inteligencji i potędze Google mieliśmy zacząć rozmawiać z telefonem jak równy z równym. A ten z kolei miał rozumieć nasze intencje i wykonywać polecenia. Kontakt z komputerem niczym z filmów science fiction.

Tego oczekiwaliśmy. A co dostaliśmy? Dostaliśmy aplikację, która w najlepszym wypadku dopiero za kilka lat urośnie do miana wirtualnego asystenta. Dziś Asystent Google jest niewiele więcej niż sposobem na proste, głosowe sterowanie smartfonem i to tylko w wybranych sytuacjach. Spójrzmy na kilka z nich.

Asystent Google. Klęska w kilku aktach

1 - Szykuję się do pracy, chcę sprawdzić jaka będzie pogoda, więc mówię do leżącego na stole smartfona: "OK Google, jaka będzie dziś pogoda?".

Jak miało być: Smartfon odpowiada mi, jaka będzie dziś pogoda.
Jak jest: Smartfon nic nie odpowiada, bo żeby aktywować Asystenta musi być odblokowany, a funkcja "Odblokuj za pomocą funkcji Voice" (czyli naszego głosu) nadal po polsku nie działa. A jeśli mam wziąć telefon najpierw do ręki, żeby go odblokować, to już nie będę do niego mówił, tylko jednym dotknięciem otworzę apkę pogodową.

2 - Wychodzę z pracy, mówię do (odblokowanego) smarfona: "OK Google, zamów mi taksówkę".

Jak miało być: Google zamawia taksówkę z mojej ulubionej korporacji na adres, który widzi dzięki GPS-owi.
Jak jest: Asystent po polsku nie potrafi zamówić taksówki. Żadna działająca w Polsce korporacja nie stworzyła własnej "Akcji" dzięki, której byłaby dostępna przez Asystenta.

3 - Trudno, tym razem zamówię Ubera, bo Google ma podpisaną z nim globalną współpracę. Mówię: "OK Google, zamów mi Ubera".

Jak miało być: Google zamawia mi Ubera na adres, który widzi dzięki GPS-owi.
Jak jest: 4 miesiące po wprowadzeniu Asystenta do Polski, Uber nie działa w języku polskim. Asystent otwiera aplikację, którą trzeba obsłużyć ręcznie.

OK, Google. Jestem głodny

4 - Jestem głodny, chcę zamówić pizzę. Mówię do smartfona: "OK Google, zamówi mi pizzę".

Jak powinno być: Asystent dopytuje mnie o restaurację i rodzaj pizzy, po czym płaci przez Google Pay i zamawia pizzę na adres pod którym się znajduję.
Jak jest: Asystent otwiera w Google wyniki wyszukiwania dla hasła "zamów mi pizzę".

5 - W kwestii zamawiania jedzenia pojawił się jednak cień nadziei. Na początku marca swoją "Akcję" udostępnił portal pyszne.pl. Trzeba go jednak wywołać komendą: "OK Google, porozmawiaj z pyszne". Kiepski to sposób, mało intuicyjny, ale niech będzie.

Jak powinno być: Google, przez akcję pyszne.pl, zamawia mi pizzę, płatność robi się automatycznie przez Google Pay, a pizza przyjeżdża pod mój adres.
Jak jest: Jest tragedia. Zanim zamówimy cokolwiek, musimy ręcznie stworzyć trzy opcje (wybrać restaurację i danie), wybrać dla nich nazwę z listy (pizzę pepperoni nazwałem "Pizza", pizzę z ananasem nazwałem "Burger", bo "Pizza" była już zajęta, a burgera nazwałem "Na kaca", bo to jedna z dostępnych opcji) i dopiero wtedy Asystent może zamówić mi jedzenie. Aha, płatność przy odbiorze. Gotówką, bo pizzeria nie wiedziała, że chcę zapłacić kartą.

Ok, Google. A co działa?

Nie wszystkie funkcje Asystenta Google działają jednak tak źle. Sam korzystam (nie częściej niż kilka razy w miesiącu) z funkcji wykonywania połączeń, bo czasem nie chce mi się szukać kontaktu w książce adresowej, a samo rozpoznawanie mowy w Asystencie Google stoi na bardzo wysokim poziomie.

To jednak za mało, aby stworzyć z niego funkcjonalnego wirtualnego asystenta, który będzie pomocą w codziennych czynnościach. Jednym problemem jest nieintuicyjne wydawanie poleceń. Zamiast powiedzieć: "Google zamów pizzę". Muszę powiedzieć: "OK Google, porozmawiaj z pyszne. Zamów Pizzę". Niewygodnie i nienaturalnie.

Drugim problemem są oferowane usługi, do których ma się dostęp przez Asystenta Google w Polsce. Na początku były to cztery aplikacje: Whatsapp, Spotify, Nowości w sieci Play i wyszukiwanie biletów lotniczych w eSky. Po czterech miesiącach pojawiło się kilkanaście nowych "Akcji". Są to np.: Asystent ślubny, kancelaria prawnicza, piosenki dla dzieci, Fundacja Ogony czy hotel Katowice. Jest też Programista Artur, który na komendę "co potrafisz" mówi "już podpowiadam" - i na tym kończy.

To super, że małe firmy i start-upy szybko wchodzą na polskiego Asystenta, ale ja nie mam z nich żadnego pożytku. Wbrew pozorom nie potrzebuję codziennie pomocy prawniczej, nie jeżdżę do Katowic, ani nie potrzebuje usłyszeć od Artura "już podpowiadam". Za to piszę dużo na Messengerze i Slacku (aplikacje niewspierane przez Asystenta Google po polsku), co kilka dni jeżdżę taksówką (niewspierane) czy zamawiam jedzenie (bez komentarza).

Wierzę, że kiedyś Asystent Google stanie się asystentem. Póki co jest tylko ciekawostką, z której nie mam żadnej pomocy. No chyba, że chcę usłyszeć wyjątkowo suchy żart. W tym Asystent jest niezastąpiony.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)