Wściekłe natarcia Koreańczyków. Ukraińcy zdradzają szczegóły

Jak podaje agencja Unian, powołująca się na rozmowy z ukraińskimi wojskowymi, Koreańczycy biorący udział w starciach w obwodzie kurskim "starają się zmiażdżyć Siły Obronne Ukrainy przewagą liczebną". Jednocześnie stają się coraz groźniejsi, ponieważ wyciągają wnioski i dostosowują się do realiów współczesnego pola walki.

Natarcie Koreańczyków pod Kurskiem
Natarcie Koreańczyków pod Kurskiem
Źródło zdjęć: © Siły Operacji Specjalnych Sił Zbrojnych Ukrainy
Mateusz Tomczak

Ukraińscy żołnierze wkroczyli do obwodu kurskiego w sierpniu 2024 r. Walki toczą się tam do dziś. Zarówno Kijów, jak i zachodnie agencje wywiadowcze zaprzeczyły doniesieniom Rosjan z początku marca br. o rzekomym okrążeniu ukraińskich żołnierzy i odcięciu ich od wsparcia. W międzyczasie Rosjanom udało się odzyskać część tego obwodu. W sporej mierze było to możliwe dzięki wsparciu ok. 12 tys. północnokoreańskich żołnierzy, którzy zostali wysłani do obwodu kurskiego przez Pjongjang.

Tak Koreańczycy są wykorzystywani przez Rosjan

Ukraińska agencja Unian potwierdza, że Rosjanie wykorzystują swoich sojuszników jako "mięso armatnie, nieustannie licząc na to, że sama przewaga liczebna Koreańczyków wystarczy do złamania Ukraińców. Zdaniem ukraińskich wojskowych biorących udział w walkach na terenie obwodu kurskiego, na jedno zgrupowanie rosyjskich wojsk przypadają aż trzy oddziały sił północnokoreańskich.

– Na każde rosyjskie zgrupowanie przypadają trzy grupy żołnierzy Korei Północnej, których Rosjanie w ogóle nie oszczędzają. Z uwagi na przewagę liczebną po prostu starają się rzucać w nas takim mięsem armatnim kierując je przez nasze pola minowe oraz odkrywając nasze punkty ogniowe. W ten sposób, nie licząc strat, próbują nas zmiażdżyć. Prowadzimy teraz manewrową obronę. Operacja kurska trwa – podkreślił zastępca dowódcy 210. samodzielnego pułku szturmowego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Drony okazały się zmorą Koreańczyków

Z szacunków Ukraińców wynika, że do tej pory udało się wyeliminowanych z pola bitwy ok. 4 tys. żołnierzy z Korei Północnej. W głównej mierze stało się to za sprawą artylerii oraz dronów, na starcia z którymi armia Kim Dzong Una w ogóle nie była przygotowana.

Różnego rodzaju bezzałogowce są wykorzystywane w trwającej wojnie na masową skalę. Koreańczycy z Północy są dziesiątkowani przede wszystkim przez niewielkie drony FVP (first person view), komercyjne urządzenia modyfikowane przez Ukraińców na potrzeby starć poprzez dodawanie ładunków wybuchowych (wtedy mowa o broni kamikadze) lub granatów czy bomb, które są zrzucane na wroga z góry.

Coraz częściej wykorzystywane są (również przez Rosjan) drony światłowodowe. Wprawdzie cechują się one gorszą manewrowością, ale w zamian są odporne na zagłuszarki i zapewniają lepszą jakość obrazu.

Koreańczycy wyciągają wnioski

W rozmowie z agencją Unian ukraińscy wojskowi podkreślili również, że północnokoreańscy żołnierze wyciągają wnioski z poprzednich fal ataków. Można zauważyć, że zmieniają taktykę - poruszają się teraz w mniejszych grupach i na krótszych dystansach. Już na początku br. Ukraińcy informowali, że koleni żołnierze wysyłani do Rosji przed pojawieniem się na polu bitwy będą przechodzić szkolenia, dzięki którym mają lepiej radzić sobie z bronią stosowaną na froncie.

– Wróg jest wyszkolony, wściekły. Wróg ma jasne zadanie – jak najszybciej zająć cały rejon Kurska i dalej wywierać na nas presję. Szczególnie biorąc pod uwagę toczące się aktualnie negocjacje polityczne – dodał zastępca dowódcy 210. samodzielnego pułku szturmowego.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie