Właśnie dlatego Apple jest bezczelne. Wcale nie chodzi o cenę iPhone'ów
Szef Apple'a poradził, co należy zrobić, by stać było nas na iPhone'y. I skłamał. Ale wcale nie to jest oburzające.
08.11.2017 | aktual.: 08.11.2017 17:54
Tim Cook niedawno poradził osobom, których nie stać na iPhone’a X, by piły mniej drogiej kawy, a za jakiś czas będą mogły pozwolić sobie na nowy sprzęt Apple’a. Wypowiedź szefa Apple wcale mnie nie oburzyła. Niewiele w niej kontrowersji - w końcu nie powiedział, że mamy zacząć głodować, by kupić sobie drogi gadżet.
Powiedzmy sobie szczerze: można się oburzać, ale na co dzień i tak każdy do słów Cooka się stosuje. Rezygnujemy z małych przyjemności, byśmy mogli pozwolić sobie na nieco większe.
Szef Apple’a był do bólu logiczny. Argumentacja była celna. Tyle że zapomniałem o jednym.
Oszczędzaj, a kupisz iPhone'a - sensowna porada
A przypomniała mi to afera Paradise Papers. Jak się okazało, Apple ulokowało w rajach podatkowych 252 mld dolarów. Spółkę posiadającą prawa do własności intelektualnej Apple przeniesiono na wyspę Jersey, dzięki czemu miliardy nie podlegały opodatkowaniu - pisze serwis dobreprogramy.pl.
Apple oczywiście nie jest niewiniątkiem. To recydywista. Apple w Irlandii miał płacić podatek od sprzedaży w Europie mniejszy niż 1 proc. Normalnie irlandzkie przedsiębiorstwa uiszczają 12,5 proc. takiej daniny.
“Kreatywna księgowość” trafiła pod lupę Komisji Europejskiej i na giganta nałożono gigantyczną karę. Firma miała zwrócić irlandzkiemu rządowi zaległe podatki w wysokości 13 mld euro. Tyle że Irlandia ceni sobie współpracę z Apple - czego wynikiem jest m.in. fabryka w irlandzkim Corku - i pieniędzy od producenta iPhone’a nie chce.
Oczywiście Apple nie jest wyjątkiem. Podobnie działa Facebook czy Google. Np. Francuzi domagali się od twórców wyszukiwarki 1,1 mld euro podatku za lata 2005-10. Jednak sąd administracyjny w Paryżu uznał, że siedziba Google’a jest w Irlandii i Francuzom pieniądze się nie należą. Mimo że usługi korporacji na francuskim rynku są.
Wg. ostrożnych szacunków wszystkie kraje UE tracą 70 mld euro rocznie. Tylko dlatego, że wielkie technologiczne korporacje działają w całej Europie, ale rozliczają się tam, gdzie im wygodnie. I gdzie lokalne rządy oferują amerykańskim firmom lepsze warunki niż swoim rodakom.
I właśnie dlatego Tim Cook jest bezczelny. Mówi nie tylko nam, ale przecież też Amerykanom - np. w 2013 roku Microsoft zapłacił amerykańskiemu fiskusowi tylko 3,1 proc. należnego podatku, zaś Apple ani centa - oszczędzaj i odstaw inne przyjemności. Samemu jednak oszczędności szuka w dość kontrowersyjny sposób.
Jak według Tima Cooka powinno się oszczędzać?
Jeżeli Cook chciał być szczery, może powinien doradzić rozliczanie się wszystkim Europejczykom w Irlandii albo innych rajach podatkowych. Powinien powiedzieć wprost: kombinuj, tak jak my kombinujemy.
W swojej bezczelności szef Apple’a zapomina, że każda złotówka wyprowadzona do raju podatkowego to strata dla szarego obywatela.
"Jeśli te firmy nie zapłacą podatku, to mniej pieniędzy trafi na drogi, szkoły, służbę zdrowia etc" - mówił w rozmowie z money.pl prof. Dominik Gajewski, kierownik Centrum Analiz i Studiów Podatkowych SGH.
A skoro tak, to nie przez to nie stać nas - Europejczyków - na iPhone’y. Sami musimy dokładać się na drogi, szkoły, służby zdrowia, zaś Apple, Facebook czy Google przychodzą na gotowe. Działają, bo korzystamy z ich usług, ale nie działają, bo swojej siedziby nie mają.
- Czy ludzie ciężko pracując, prowadząc małe i średnie biznesy, mają szansę na skorzystanie z raju podatkowego, transferowania zysku? Nie, są bez takich możliwości. Dodatkowo taki przedsiębiorca musi się mierzyć z licznymi trudnościami. Również z obciążeniami i kontrolami podatkowymi - zastanawiał się cytowany wcześniej prof. Dominik Gajewski.
Apple z szelmowskim uśmieszkiem odpowiada: pijcie tańszą kawę, a wszystko się ułoży.
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że “kreatywna księgowość” nikomu nie przeszkadza. Apple jest złe, bo ma fanatyków, Google jest złe, bo nas szpieguje, Facebook jest zły, bo psuje relacje. A że zarabia na nas i państwo nic z tego nie ma lub ma mniej niż powinno - oj tam, oj tam. Jeśli już więc bojkotować wielkie korporacje, to właśnie z tego powodu. A nie dlatego, że “tworzą wokół siebie atmosferę cudowności, przypisując swoim produktom wręcz boskie cechy”, na co pieklił się ksiądz w felietonie dla WP Tech.